piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 6

 - Nic się nie stało.- powiedział mężczyzna o czarnych włosach jak i oczach.
Brunetka czuła wielki nie pokój stojąc tak blisko niego, można nawet powiedzieć, że trochę się go bała. Między nimi panowało milczenie, Akari powinna już dawno odejść, ale nie mogła zdobyć się na odwagę. Zaraz, co ten koleś robi? Dlaczego jego ręka zmierza w stronę twarzy Urokiri? Serce brunetki przyspiesza, nie może się ruszyć. On... wziął karton mleka, stojący za nią na półce, następnie ruszył w przeciwnym kierunku do którego zmierzała niebieskooka. Dziewczyna nie ma pojęcia kim był spotkany dziś przez nią mężczyzna, ale jedno jest pewne: będzie trzymać się, jak najdalej niego. I to raczej nie będzie trudne, bo jak wiadomo miasto jest wielkie.
  W końcu brunetka ruszyła w stronę działu w którym będzie mogła znaleźć nową szczoteczkę do zębów, uprzednio zaglądając do działu ze słodyczami. jak to się mówi, łakoci nigdy dość.

   Zima w tym roku mocno dawała się we znaki, ale to może i dobrze. Poza tym lepsza taka niż żadna. Oczywiście o wiele lepiej, by było, gdyby wyszło troszkę słońca. Niestety, ale nam ludziom nigdy nie można całkowicie dogodzić, zawsze coś jest nie tak. Jak widać taki już nasz urok.
   Z zamyślenia wyrwał brunetkę dźwięk telefonu. Megan kliknęła zieloną słuchawkę, następnie przyłożyła komórkę do ucha.
 - Hej kuzyneczko, mam do ciebie prośbę. - Jak zwykle Itachi wali prosto z mostu.
 - Nic dla ciebie już nie zrobię. - powiedziała zielonooka.
 - Przecież jeszcze nie wiesz o co chodzi! Poza tym co jeżeli, gdybym ci powiedział, że miałabyś zanieść pewne dokumenty dla jednego rudego kretyna, który zapewne "grzecznie rozmawia" z blond transwestytą o sztuce? - spytał brunet, wiedząc, że właśnie postawił na swoim.
 - Jesteś pewny, ze jest on rudy? - spytała podejrzliwe dziewczyna.
 - Czy ja bym cię kiedykolwiek okłamał? - spytał oburzony
 - Niech pomyśle... Tak.
 - Auć, złamałaś mi serce kuzyneczko. - powiedział ze śmiechem, by po chwili dodać -Musze kończyć, a w SMS-ie podam ci miejsce do którego masz się udać, po wzięciu dokumentów z biura. - mówiąc to zakończył ostatecznie rozmowę.
Ciekawe czy ten rudy będzie przystojny, bo jak nie to zwyczajnie straci czas na pierdoły. No nic, trzeba najpierw pojechać do biura tego kretyna. A tak z innej beczki to ciekawe dlaczego ten facet sam nie może sobie po nie przyjść, tylko znowu brunetkę Itachi wysyła. Kompletny bezsens.
  Po około 20 minutach z teczką w ręce zmierzała w stronę miejsca, które podał jej brunet. Tak, jak się okazało był to park... dla dzieci. Dość ciekawe miejsce. No nic, trzeba zacząć rozglądać się za tą dwójką. Niestety, ale nie mogła nigdzie ich znaleźć. Na szczęście miała bardzo genialny plan. otóż zamierzała popytać przechodniów czy ich nie widzieli. trzeba przyznać, że zielonooka miała świetną głowę pełną pomysłów. W końcu nie bez przyczyny zawsze miała czerwony pasek na świadectwie. Tak czy siak, trzeba zacząć wcielać plan w życie. Postanowiła zacząć od dwóch kobiet: długowłosej blondynki z kucykiem i krótko ostrzyżonej rudowłosej. Megan przyśpieszyła kroku, a gdy w końcu stanęła przed nimi, spytała:
 - Przepraszam, ale nie widziały panie może dwójki mężczyzn? Jeden to rudy kretyn, a drugi to blondwłosy transwestyta i cały czas pieprzą o sztuce? - mówiąc to, uśmiechała się słodko.
 - Rudy kretyn? - spytał Sasori, unosząc brew do góry.
 - Blond transwestyta un? - zawtórował mu Deidara, który był akurat bardziej wściekły.
 - Pieprzą o sztuce? - to akurat powiedzieli jednocześnie
 - Tak, powiedział mi mój kuzyn Itachi.
 - Słyszałeś? Zajebiemy mu un? - mówiąc to niebieskooki zaczął zacierać rączki.
Już zaczęli się oddalać, obmyślając plan zemsty, lecz dziewczynie udało się ich zatrzymać.
 - Czyli znają go panie? A tych dwóch panów co mówiłam?
 - Tak, znamy. A ci dwaj panowie to my: Sasori Akasuna, - tu wskazał na siebie - Deidara Douhito. - to na blondyna.
 - Ale kuzyn mówił, że mieliście być facetami. - powiedziała, marszcząc brwi.
 - Jesteśmy un. - powiedział blondyn.
 - Naprawdę? - spytała kpiąco brunetka.
 - Tak, masz może jakieś wątpliwości? - spytał Akasuna, podnosząc brew do góry.
 - A całe mnóstwo, skarbie. - mówiąc to, pokazała im obu język.
Niebieskooki zamierzał coś krzyknąć, lecz uprzedził go jeszcze spokojny Sasori.
 - Nieważne. Daj już te teczkę i miejmy nadzieje, że więcej się już nie spotkamy. - powiedział chłopak, wyciągając rękę przed siebie.
Megan podała mu dokumenty, uprzednio mrucząc pod nosem "Dlaczego rudzi nigdy niczego nie rozumieją?". Przy oddawaniu teczki, doszło niechcący między nimi do kontaktu fizycznego. Przez dłoń dziewczyny przeszło coś w stylu kopnięcia prądem. To było przerażające, ale zarazem chciała więcej. Niestety, ale jedyne co mogła to wpatrywać się w jego oddalającą sylwetkę...

  Blondynka leżała na kanapie "intensywnienie" myśląc. Miała zamiar pomyśleć nad sprawą, w końcu ma już pierwszy od dawna szukany trop, ale miała takie dziwne uczucie, że coś w tej sprawie śmierdzi. I wcale nie miała namyśli zwłok ofiary. To nie jest jej pierwsze zlecenie związane z morderstwem, ale wszystkie były... takie poza nią. A badając tą czuła się, jakby była kolejnym pionkiem zabójcy, który siedzi na wysokim tronie i śmieje się szyderczo, straszą dzieci w koszmarach. To wszystko było take dziwne, pokręcone oraz nielogiczne. Michi szczerze mówiąc nie pamięta kiedy ostatni raz się tak czuła, może nigdy?
   Dziewczyna poczuła, jak jej brzuch wydaję ten charakterystyczny odgłos, gdy domaga się jedzenia. Hm... a Akari przypadkiem nie kupiła ostatnio jakiegoś pysznego ciasta? Z tą myślą dziewczyna założyła kapcie w kształcie królików, następnie poczłapała w stronę kuchni. Zaczęła ostrożnie się skradać, jakby za chwilę z jakiejś półki miał ktoś ją złapać na jedzeniu ciast i odciągnąć od tego pomysłu. W końcu ostatnimi czasy chciała zrzucić te dodatkowe kilogramy, które jakimś cudem dostała. Niestety, jest pewien problem, ona nie umie się odchudzać! To jest jej jedna słaba cecha. Tam moi drodzy, Urokiri Michi również ma wady, ale... wam ich nie zdradzi! Musicie sami pogłówkować.
  Jednym ruchem dziewczyna otworzyła lodówkę i... zgon na miejscu. Ciasto znikło! Teraz pytanie kto to zrobił? Na pewno nie blondynka, ponieważ próbowała się odchudzać i odżywiać różnymi roślinkami, a więc zostaje... Akari! O proszę, o wilku mowa! Brunetka właśnie wróciła ze sklepu, więc trzeba jej "wytoczyć proces"
 - Ak, zostajesz oskarżona o... - blondynka nie zdążyła dokończyć, ponieważ przykuł jej uwagę pewien przedmiot  reklamówce z zakupami.
Blondynka nie czekając ani chwili dłużej, zabrała słodycz do kuchni. Niebieskooka poszła za nią z resztą zakupów.
 - A ty przypadkiem nie mówiłaś mi, że masz zamiar się odchudzać? - spytała brunetka ze śmiechem.
 - Ja i odchudzanie? Nigdy w życiu! Tak w ogóle też chcesz? - spytała, stojąc przy szafce z talerzami.
 - A wiesz, że chętnie. - mówiąc to Ak, usiadła przy stole, patrząc lubieżnie na ciasto.
 - Nie ma mowy! Zjadłaś cale tamto!
 - Ale, ja... - zaczęła brunetka.
 - Albo wiesz co... trzymaj. - mówiąc to Michi, położyła przed nią ciasto, po chwili dodając - Jak przytyjesz, to razem zaczniemy się odchudzać, np. będziesz biegać i jednocześnie nieść mnie na rękach, co? - spytała blondynka
 - Nie ma mowy! - krzyknęła, następnie ze wstrętem odsunęła talerz z łakocią.
 - Cóż... więcej dla mnie. - powiedziała zielonooka z diabelskim uśmieszkiem na twarzy.
 - Ej, w takim razie oddawaj! - krzyknęła Ak
 - Nie! - krzyknęła blondynka, przytulając ciasto do siebie.
 - Ech... z tobą to, jak z dzieckiem. - powiedziała brunetka, następnie zaczęła robić sobie kanapkę.
Gdy skończyła, poszła do salonu, a Michi w końcu mogła zająć się na spokojnie ciastem. Ten dzień był o wiele za długi.

***
No i jest notka. Cóż, jestem leniem i nie chcę mi się więcej pisać, więc buziaki i papa :*
Autor: Akari
Data: 14 lutego

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 5

Kolejny dzień. Jakie szczęście , że to była sobota. Ale i nieszczęście bo niebawem święta. Michi przez całą noc nie zmrużyła oka. Zerknęła na zegarek. Dochodziła dwunasta. Bardzo się zdziwiła, bo Akari dalej śpi. Z kubkiem swojej kawy oraz pistoletem udała się do jej pokoju. A co jeśli ktoś włamał się do ich domu i coś zrobił dziewczynie? Upiła porządny łyk, odłożyła kubek na stoliku i kopniakiem rozwaliła drzwi. W pomieszczeniu było ciemno, a podłoga nieprzyjemnie skrzypiała pod każdym krokiem blondynki. Znalazła się przy jej łóżku, z wymierzonym pistoletem. Chwyciła zza skrawek firanki, którą pociągnęła w dół, zdejmując ją i jednocześnie uderzając budzącą się szatynkę w nos.
- Kurwa! Michi ogarnij się!- szarooka złapała się za bolące miejsce.
- No sorry, ale nie wiem czy ty śpisz czy może ktoś cię zgwałcił i zabił.
- Ale to nie powód żeby mierzyć do mnie z pistoletu!- wyrwała go jej i odłożyła na szafkę nocną.
- Tylko się na mnie za to nie obrażaj.- powiedziała drapiąc się po głowie. Szarooka jedynie ją olała i wyszła spod cieplutkiej kołderki. Wyszła z pokoju a Michi zabrała swojego kochanka. Szatynka chwyciła kubek z kawą blondynki i popijając napój szła do kuchni. Żołądek domagał się papu a z dalszego leniuchowania nici. Sięgnęła po miskę oraz swoje ulubione płatki czekoladowe. Usiadła przy dokumentach Michi i coś przykuło jej uwagę.
- Cy tamiad było kitno?- powiedziała z pełnymi ustami.
- Akari, nie mówi się z pełnymi ustami.- skarciła siostrę palcem. Ta jej pokazała środkowy palec oraz uśmiech, gdy połknęła zawartość w ustach.
- Tak samo nie przykłada się ludziom a tym bardziej rodzinie spluwy do twarzy. Pytałam się, czy zauważyłaś ten kwiat.
- Jaki kwiat?- podeszła do siostry. Ta pokazała jej palcem na roślinę.- Nie, pierwszy raz go widzę.
- Pokaż no tamto miejsce zbrodni.- poprosiła a blondynka go jej pokazała.- Popacz. Tu i tu, w tych samych miejscach i do tego taki sam kolor i gatunek.
- Skąd wiesz, że to ten sam gatunek co?- uniosła pytająco brwi.
- Stąd, że się uczyłam tego na biologii w liceum. Tobie też bym radziła sobie po przypomnieć, a nie do ludzi mierzyć i to śpiących z pistoletu.
- A ty dalej będziesz to zdarzenie wydzierać?
- Tak, bo minęły od niego nie całe dziesięć minut!
- Oj tam, oj tam.
- Żadne oj tam Michi. Powinnaś się uspokoić.
- Aha jasne. To ty w takim razie zalicz swojego szefa.- uśmiechnęła się złośliwie.
- Cco?! Pojebało cię czy co?!
- Żadne pojebało cię. Powinnaś się uspokoić.
- Przysięgam iż coś ci kiedyś zrobię.- blondynka jedynie posłała jej całusa śmiejąc się. Tamta jedynie upadła twarzą na stół załamując się siostrą….
                                             *~*
Kolejny telefon. Kolejny raz ktoś został zamordowany. Michi była pierwsza na miejscu zbrodni a z nią... Nie, nie. To nie był Itachi, chodź ta osoba też gra jej często na nerwach, ale to rodzinne. Akari miała na dłoniach rękawiczki i trzymała się Michi, bo teraz ona była pod jej opieką i do tego nielegalnie na miejscu zbrodni, do czego od razu przyczepił się jej partner.
- Michi twoja siostra nie może być na miejscu zbrodni.- Uchiha spojrzał na szatynkę, która najwidoczniej czegoś szukała.
- Zamknij się. Jakbyś nie zapomniał to TY jesteś MOIM partenrem w tej sprawie a nie na odwrót. Więc łaskawie stul twarz.
- Nie rozumiesz, że cywilą nie można przebywać na mejscu zbrodni?!- zapytał lekko podniesionym głosem. Kiedy Urokiri miała mu przywalić, powstrzymało ją krzyknięcie siostry.
- Znalazłam Michi!- oboje udali się w jej stronę.- Tak jak mówiłam. To ten sam kwiat co na fotografiach. Masz słonko dowód.
- Ej ty!- zawołała do jednego z analityków. Jakiś młokos szybko się przy niej znalazł.- Zabierz ze sobą ten kwiat. To nasz dowód.
- Kwiat?- o mało co się nie zaśmiał. Zapewne to nowe mięso w policji. Więc tym razem Michi nie dała mu po twarzy tylko trzepnęła w tył głowy.
- Wszystko tu, nawet martwa mucha jest dowodem. Jasne?- spojrzała na niego groźnie. Ten szybko pokiwał głową i zabrał sie do swojej pracy.
- Kim jest ofiara?- spytała z ciekawością Akari.
- Córką burmisztrza...
                                                *~*
W ciemnym pomieszczeniu, do którego wpadały przez zasłonione rolety malutkie promyki już zachodzącego słońca siedziały jedenaście postaci. Każdy czół na sobie przenikliwy wzrok lidera. Jego fioletowe oczy nie wyrażały nic. Orochimaru przyglądał się z uwagą i fascynacją młodemu policjantowi, który nie okazywał niczego po sobie. Czekali aż on się pierwszy odezwie.
- Chciałeś nam o czymś powiedzieć Itachi?- nagle ciszę niczym ostrze przerwał głos czerwonowłosego.
- Tak. Trzeba bardziej uważać.
- Jak to?- spytał jak zawsze niecierpliwy stalowo-włosy.
- Zetsu zostawia ślady. Ten.- wyjął z papierowej teczki zdjęcie , które podał Peinowi. Ten przyjrzał im się z uwagą.
- Mówiłeś, że twoja partnerka ich nie zauważy.- stwierdził kładąc brodę na splecionych dłoniach.
- I dobrze mówiłem. Ona tego nie zauważyła. To była jej siostra.
- Czyli co? Przestajemy im płacić i mamy ich z Hidanem zabić?- spytał od razu Kakuzu.
- Spokojnie. To jeszcze nie dowód iż go znajdą i tym samym powiązania z nami….
- Jak nie jak znajdą.- przerwał mu Orochimaru.
- Zamknij się.- powiedział spokojnie. Lecz jego groźne, pełne pogardy do niego spojrzenie przyprowadziło czarnowłosego o dreszcze i umilkł.
- Nagato musimy wziąć pod uwagę taką opcję.
- Dawno ją wziąłem. I dlatego wybrałem nam ją.- położył na biurku teczkę z swi ich prawniczki.
- To ta lalunia, która nie chciała mojego numeru w barze.- zauważył Hidan, kiedy dostał jej zdjęcie.
- Ale co ona ma z tym wszystkim wspólnego?- spytał leniwym głosem Akasuna. Pein nacisnął na pilocie pewien guzik i na telewizorze plazmowym ukazała się pierwsza rozprawa adwokatki.
- Rozumiem. Czyli jeśli dowiedzą się o tym iż mamy z nimi powiązania…
- To ona będzie nas bronić , a my jej powiemy iż byliśmy przez niego szantażowani a że nie chcieliśmy rozgłosu mu płaciliśmy.
- Tylko jest jedno ale. Jeśli obie Urokiri wejdą w tą sprawę to co zrobimy?- spytała Konan.
- To co zawsze. Zlikwidujemy przeszkodę….
                                          *~*
- Michi! Michi!
- Co?- spytała z kanapką w buzi.
- Ty się pytasz jeszcze co?! Dlaczego umyłaś moją szczoteczką do zębów kibel?!- blondynka się zaktusiła.
- Myślałam, że jej nie używasz.- i ugryzła kolejny kęs kanapki. Akari załamana oparła się o framugę drzwi i po nich zjechała.
- Dobijasz mnie, normalnie mnie dobijasz.
- Też cię kocham. Chcesz gryza?- ukucnęła przy niej i pokazując kanapkę. Szatynka ugryzła gryz.
- Tak, tak. Ja też cię kocham. Powinnaś dodać trochę więcej musztardy. W ogóle jej nie czuć.
- Serio? Ja tam czuje. Zrobić ci?
- Jasne. Tylko jak wrócę.
- A to gdzie się wybierasz? Na dziki seks z szefem? Czy tamtym „obcasowym ratownikiem”?- zaśmiała się widząc minę siostry.
- Nie idiotko. Po szczoteczkę do zębów. No chyba, że dasz mi swoją.
- Nie! Nie oddam ci mojego Rysia!
- Kogo?
- Ale ty jesteś nie kumata. To moja szczoteczka do zębów.
- Załamujesz mnie czasami.
- Tak, tak.- machnęła ręką znikając w kuchni. Akari założyła buty do biegania oraz grubą bluzę. No powiedzcie mi, kto normalny w zimie biega? Lecz jak już stwierdzili lekarze ona jak i Michi są jedyne w swoim rodzaju czy jakoś tak. Portfel i telefon wzięte i wypad z domu. Biegła i przyglądała się  ludziom. A zwłaszcza rodzicom z ich pociechami. Jakaś część jej serca tęskniła za ciepłem rodzicielskiej miłości. Dlatego starała się aby przynajmniej Michi to uczucie miała. Będąc w sklepie nie zauważyła kogoś i na niego wpadła.
- Bardzo przepraszam.- powiedziała, przyglądając się poszkodowanemu.
- Nic się nie stało.- powiedział mężczyzna o czarnych włosach jak i oczach…

****
Witam i bardzo przepraszam. Notka powinna być wczoraj jendak nim nie musiałam iść siłą spać zostało mi mało do dokończenia. Oczywiście wiem, że wszystko jest w cały świat, lecz koniec semestru i staranie o dobre oceny.
Autor: Michi
Data: 31 stycznia

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 4

     Tego było za wiele. Ten pieprzony Uchiha doskonale wiedział, że miał go odwiedzić dzisiaj brat z przyjaciółmi, ale oczywiście znowu gdzieś go wcięło. Dlatego pewnie Michi będzie musiała robić za niańkę i kit z tym, że są od niej młodsi tylko o 4 lata. Każdą osobą, która nie posiada 21 lat, traktuję, jak pieprzonego gówniarza, którego trzeba mieć wiecznie na oku. Na dodatek jest ich troję: jakiś brunet z czarnymi oczami, (zapewne brat Itachiego) oraz blondyn o lazurowych ślepiach z granatowowłosą dziewczyną o mlecznych oczętach. Od razu widać, że tych oboje jest parą, więc dochodzi jej jeszcze rola przyzwoitki. Teraz oczywiście, jak przystało na dobrą gospodynie (Na posterunku policji xd dop. Zbuntowanej) zaparza wszystkim kawy, herbaty itd. oraz pakuję na talerz tysiące ciast, ciastek i innych smakołyków. Zaczęła je układać, ale cały czas psuła się jej konstrukcja, więc sfrustrowana rzuciła wszystko byle jak, następnie chciała uderzyć nogą w szafkę, ale jej stopa zamiast trafić na twarde drewno, kopnęła coś miękkiego o stanie stałym. Te tajemnicze coś, jęknęło z bólu. Przerażona sięgnęła po broń, następnie powoli zajrzała pod stół. To... był Itachi! No kurde lepszej kryjówki na spanie to on nie mógł sobie znaleźć. Patrzył się na blondynkę z uśmiechem na twarzy... zaraz co?! On się nigdy do niej nie uśmiecha... patrzył się na biust, który był lepiej widoczny, ponieważ gdy się pochylała, koszulka odstawała trochę od ciała. Wściekła złapała go za ucho, następnie wywlekła z kuchni. Pojękiwał cicho jednocześnie przepraszając, jak i grożąc, ale się tym zbytnio nie przejęła. Z uśmiechem weszła do pomieszczania w którym zostawiła trojkę gówniarzy, następnie popchnęła do przodu łasice.
 - No i widzicie? Zguba się znalazła, niestety chyba za bardzo chrapiesz, ponieważ twój brat woli odsypiać tutaj pod stołem.  - mówiąc to, patrzyła na młodego Uchihe, który chyba miał na imię Sasuke. Nie wie dlaczego, ale, jak pierwszy raz na niego spojrzała to zaczęła go nie lubić jeszcze bardziej od Itachieg.
Widocznie u Uchiha to rodzinę, mają talent do tego, aby każdy ich znienawidził. W każdym razie, gdy Michi miała zamiar czmychnąć nie zauważona z pokoju, zatrzymał ją głos granatowowłosej.
 - Mogę ci pomóc? - spytała, patrząc się wprost na blondynkę.
Sparaliżowana zielonooka wciąż stała do niej tyłem. Została przyłapana! Kuso, czy Urokiri mówiła może, jak nie cierpi dzieci? Ale w sumie przydałaby jej się drobna pomoc, w końcu te głupie ciastka nie chcą się ułożyć...Blondynka kiwnęła głową na tak, następnie ruszyła do kuchni. Tak, jak się spodziewała dziewczyna poszła za nią. I Michi musi przyznać, ze mlecznooka jest dość kulturalną osóbką, ponieważ widząc ten pałętający się bałagan w pomieszczeniu, (jakby nie dawno było w nim tornado), nie skomentowała go ani słowem.
 - A wiec... - spojrzała policjantka na nią, w końcu nie miała zielonego pojęcia, jak się nazywa.
 - Hyuga Hinata. - powiedziała ze szczerym, uśmiechem na twarzy.
 - No, a więc Hinata, jak widzisz nie jestem tak dobra w gotowaniu i innego tego typu pierdołami. Mogłabyś ułożyć, jakoś fajnie te ciastka? Ja bym w tym czasie pozanosiła pice. - spytała, przegryzając wargę.
19-latka nie odzywając się nawet słowem, zabrała się za układanie, więc Michi zabrała tacę z gotową herbatą, kawą itp. Ledwo wyszła z kuchni, przechodząc do miejsca gdzie są ci wszyscy kretyni, a ten blondynek co ma tak fajnie odstające włosy, wstał nagle z kanapy i z bananem na twarzy podbiegł do niej.
 - Ja chce ten kubek z tym grubym Mikołajem! - krzyknął, następnie wziął energicznie kubek i oczywiście potknął się o dywan. A, ze nie daleko stał brat Itachiego to... gorąca ciecz z kubka wylądowała na jego spodniach. Aż śmieć się chciało, gdy tarzał się na podłodze i piszczał, jak dziewczyna.
 - Chce ktoś... - zaczęła Hinata, ale widząc Sasuke zamilkła, by po chwili przykrywając ręką usta, śmiać się do bólu brzucha.
 - To wcale kurwa nie jest śmieszne! Itachi powiedz im coś?! - powiedział młodszy Uchiha cały czerwony na twarzy.
Łasica, by pewnie coś powiedziała, gdyby tylko mogła przestać się śmiać. Wkurzony i zraniony Sasuke wyszedł z pomieszczenia...

Zmęczona brunetka powoli wracała do domu. Po jaką cholerę wybrała się jeszcze na ten spacer po parku? Jej to naprawdę czasem głupie pomysły do głowy wpadną. Ok, fajnie sobie tak pochodzić pospacerować i trochę pomyśleć, ale była zmęczona po pracy. Do tego ta firma... Koristumi. Firma zajmująca się produkowaniem samochodów, a także oskarżająca korporacje w której pracuje o kopiowanie produktów.
 Z rozmyślań wyrwało ją zderzenie z obcym ciałem płci pięknej. Z tego nagłego wpadnięcia na siebie, obie wylądowały na ziemi. 
 - Kurwa mać! - krzyknęła kobieta.
Akari podniosła głowę, do góry, a przed nią znajdowała się śliczna brunetka  o zielonych oczach. Masowała sobie czoło, następnie rozszerzyła oczy z przerażenia, jakby przypomniała sobie coś bardzo ważnego. 
 - Itachi mnie zabije! - mówiąc to, podniosła się z zmieni, złapała jakąś teczkę, następnie pobiegła w przeciwną stronę do której zmierzała Akari.  
Dość... intrygująca osoba. Może ma randkę i... Zaraz, czy ona powiedziała Itachi? Cóż jeżeli tak, to czy powinna wspominać o tym Michi? Oczywiście to nie musiał być akurat ten facet, którego niebieskooka zna, poza tym mogli być rodziną... Co jest mało możliwe, ponieważ nie są za bardzo podobni, no, ale kto wie...

Blondynka ze zmrużonymi oczami, opierając ręce o stół, przyglądała się papierom znajdującym na stole. Ostatnimi czas nie potrafiła się skupić nawet na czytaniu głupiej gazety, co dopiero mówić o ostatnich rozmowach ofiary. Na szczęście zbawił ją dźwięk otwierających się drzwi, a w tym wchodzącej do mieszkania Akari. Cóż... blondynka nie mogła przecież nie skorzystać z okazji i nie zrobić sobie przerwy, prawda? Chociaż... siostra wydawała się jakoś lekko podenerwowana. Zielonooka zaciekawiona uniosła brew do góry. 
 - Michi... Itachi miał może dzisiaj jakiś gości? - spytała, rozglądając się po pokoju. 
 - Tak. Najpierw odwiedził go brat z przyjaciółmi, a potem jeszcze kuzynka przyniosła mu jakieś papiery. A czemu pytasz? - odparła, patrząc na nią uważnie. 
 - Bez powodu... Po prostu wyglądasz na zmęczoną, jakbyś musiała niańczyć jakieś dzieci. - powiedziała, śmiejąc się nerwowo. 
 - Oni mieli 19 lat... poza tym nie jestem zmęczona, a ty coś kręcisz. A więc? 
 - Przecież ja nigdy nie kłamie, prawnikom nie wypada! - mówiła Akari, starając się wykręcić, niestety nic to nie dało, więc starała się zmienić temat. - W ogóle wiedziałaś, że tam na dole otworzyli nowy Empik? Normalnie idzie się zakochać. - powiedziała, starając się wyglądać przekonująco. 
 - Co? Zaraz wracam! - mówiąc to, nałożyła szybko buty, następnie otworzyła drzwi, ale obejrzała się jeszcze przez ramie. - Jak przyjdę to wrócimy do tej rozmowy. 
Brunetka westchnęła cicho, patrząc, jak zamykają się drzwi. Cóż, na jej szczęście Michi spędza zawsze pół dnia w tym sklepie...

Do ciemnego gabinetu wpadały srebrne promienie księżyca oświetlając postać, siedzącą przy biurku. Był to mężczyzna, szef firmy Akatsuki. Prawie nie ruszył się z miejsca po wyjściu Obito. Powinien dobrze rozważyć jego słowa co nie zawsze jest łatwe. Jak powinien postąpić? Jakie decyzje byłby najlepsze? Raczej spytanie jego prawniczki nie wchodzi w rachubę, a może...? Zresztą to nie ważne, w końcu jutro też jest dzień. Czerwonowłosy odstawił szklankę z whisky, następnie zręcznym ruchem przerzucił przez ramie marynarkę. W krótkim czasie owinął się z zamknięciem drzwi do wyjścia z firmy. Gorzej było na parkingu. Zastanawiał się czy prowadzić, ale był już lekko podpity. Cóż... jego życie zbytnio go nie obchodzi, ale nie chciałby narażać innych., dlatego zadzwonił tylko po taryfę, czekając cierpliwie na jej przyjazd. W końcu to była taka piękna noc...

***
Ohayo :*
Cóż... Tym razem bez muzyczki, poza tym nasłuchaliście się pewnie wszystkiego w Sylwestra ^^
Nie powiem, że cieszy mnie iż mogę powitać Was już w nowym roku. 2014, a więc cieszmy się :D (Nw, czemu, ale na ten rok, jakoś szczególnie czekałam xd)
A co do notki, to zdanie na jej temat zostawiam Wam czytelnikom :>
 Następna notka:
Data: 16.01.2014r.
Autor: Akari