czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 11

Tego samego dnia, w którym Michi wraz z Itachim znaleźli martwe ciało Ikori Karin, Akari marzyła tylko o tym aby ten dzień dobiegł końca. Po raz kolejny była w pracy w okularach. Siedziała w swoim gabinecie i przeglądała papiery. Powoli składała kawałki układanki,  które wciąż miała w głowie. Zdjęła okulary i przetarła powieki.
- Czemu nie mogę tego rozgryźć?- spytała samą siebie, kompletnie załamana. Pragnęła założyć słuchawki i wsłuchać się w mocne brzmienie "Evanescence Bring me to life" i pozbierać myśli. Usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia, otworzyła oczy, sięgając po telefon, spojrzała na numer. Nieznany. Chwila wahania i odbierasz telefon.
- Halo?
- "Witam cie moja droga."- cała zesztywniałaś. Rozpoznajesz ten głos ! Serce przyśpiesza swoje bicie, dłonie ci się pocą a ty starasz opanować oddech. Jego uśmiech majaczy się w twojej głowie, wiesz iż świetnie się bawi gnębiąc cię, jednak dalej jesteś tylko małą jedenastolatką, która ,chowa. się zza drzwiami....
- Chyba pomylił pan numery.- odpowiadasz sztywnym głosem i szykujesz się do rozłączenia, jednak ten nie daję ci na to szansy.
- Wcale się nie pomyliłem. I ty o tym dobrze wiesz.... Masz coś mojego, wiesz co to jest. Spotkajmy się jutro o 17 tam gdzie zgubiłaś się mając osiem lat. Bądź sama...- na tych słowach zakończył rozmowę. Blada na twarzy patrzysz przed siebie, jednak prawda jest inna. To jest rzeczywistość i nic z tym nie zrobisz. Czerwonowłosy puka do twych drzwi, jednak ty go nie słyszysz. Walczysz z demonami przeszłości, które co noc cię nękają. Pociąga za klamkę i wchodzi do środka. Widzi cię jak tępo patrzysz w przestrzeń.  Zamyka drzwi, podchodzi do ciebie, odwraca w swoją stronę i patrzycie sobie w oczy. On w twoich widzi strach, a ty w jego nicość. Dotykasz jej ramienia, wyciągając z transu, trzepocze powiekami, siłą zatrzymując łzy. Na marne.Z cichym szlochem pada ci w ramiona, szukając w nich ochrony. Nie wiesz co robić, cały zesztywniałeś. Po kilku minutach dotykasz jej glowy, glaszcząc jedwabne włosy. Składasz pocałunek na jej czole, odsuwając od siebie.  Ścierając kciukiem lecące łzy. Wolisz nie pytać, sama ci powie, jeśli uwarzy to za słuszne. Przysuwa się do ciebie, wasze wargi dzielą milimetry, które pokonujecie jednocześnie, łącząc się w pocałunku.
Następnego dnia Michi czuła swym policyjnym zmysłem iż coś nie gra. Nie mogła zasnąć co było winą tego idioty Uchihy! No kto normalny opowiada o tym jak wygląda dojrzewanie chłopaków?! Chyba tylko jakiś wariat! O wilku mowa. Teraz ten wariat siedzi w waszym salonie zajadając się TWOIM ciastem czekoladowym!
- Akari co on tu robi?- spytała jeszcze spokojnie, pomijając temat ciasta. Jeszcze mu się oberwie za to a co!
- Ach Itachi przyszedł do ciebie pogadać o śledztwie. Dobra ja zmykam, mam coś do załatwienia. Pa i nie pozabijajcie się jak mnie nie będzie. I nie zaczynaj z tym ciastem siostra.- mruknęła ci na pożegnanie. Jęknęłaś. Nawet w dzień wolny musisz pracować. Siadasz koło kompana na kanapie, biorąc kawałek ciasta.....
Wyznaczony czas nadszedł. Urokiri siedziała na opuszczonym, zamkniętym i zniszczonym placu zabaw. Ubrana w jeansy, trampki i szarą bluzę. Włosy związane w wysoką kitkę, nie będzie jej przeszkadzać podczas ucieczki. Notes miała przy sobie, jednakże nie masz zamiaru go oddać. Telefon wyciszony, schowany w kieszeni a notes pod bluzą. Zerkasz na zegarek na dłoni. Przyszłaś przed czasem, jednak wiedziałaś iż ON tu jest i ma na ciebie oko. Wkurzył cię tym.
- Wyjdziesz czy masz zamiar bawić się w chowanego?- pełen ironii i sarkazmu ton rozpoznałby każdy. Wychodzi z ukrycia. Trzyma w dłoni nóż. Przełykasz ślinę. A on uśmiecha się tymi zepsutymi od papierosów zębami. Mogłaś jednak powiedzieć o tym Michi, teraz jednak już na to za późno....
Pein szedł obok zamkniętego domu dziecka, kiedy słyszysz kobiecy krzyk. Biegiem ruszasz w tę stronę. Docierasz tam i jesteś w szoku. Jakiś mężczyzna z nożem... nie nie to cię nie szokuje. Szokuje cię widok SWOJEJ (dziewczyny. Nie no raczej j ukochanej :P - dop. Akari )adwokatki.  Na spokojnie ruszasz w ich stronę. Chcesz sięgnąć po pistolet, jednak to ona atakuje napastnika uderzeniem w nos. Upada do dołu, wsuwa się pod.jego nogami i będąc za nim przykłada jego nóż do szyi. Wyciąga telefon i dzwoni na policję. Nie musicie czekać długo, kiedy go zabrali i odjechali upadasz na ziemię. Fioletooki podbiega do ciebie i nim coś mówisz tuli twoje ciało do swojego.
- Kretynka z ciebie.
- Wiem...- to jedyne co mówicie. Czas leci, a ty mu o wszystkim mówisz. Czujesz, że możesz mu zaufać. Chcesz być w tych ramionach i czuć się bezpieczna.....

****
Witam was moi drodzy! Dość długo mnie nie było<śmiech>, jednakże to wina mego zjebanego neta, który na lapku nie chce chodzić i jedynie mogę pisać na telefonie i to w gmailu! Więc bardzo, ale to bardzo was przepraszam za taką długość notki, możecie mnie ukatrupić, poćwiartować i co jeszcze chcecie.... Przyjmę to z godnością<o ile jeszcze ją mam>
Data: 1 lipca
Autor: Zbuntowana

niedziela, 1 czerwca 2014

Jednopartówka: ItaSaku

   Woda. Ta przezroczysta ciecz sprawia, że Sakura czuję się w niej bezpieczna. Jest, jak schronienie, miejsce w którym może wylać tysiące łez, a nikt się nie dowie. Oczywiście, nie byłoby to zbyt higieniczne, ale to wcale nie ma znaczenia, prawda? Haruno żyję w kiepskich czasach, w czasach kiedy to ludzie są okropni, pozbawieni uczuć. A może zawsze tacy byli? Zadała sobie kolejne pytania, lecz znowu nie znała odpowiedzi. Równie dobrze mogła błądzić teraz w ciemnościach. Ostatnie wydarzenia w jej krótkim życiu również nie był zbyt wesołe. Wzdychając ciężko, przypomniała sobie tego dupka z którym zerwała. Przez niego pękło jej serce na pół! Sprawił, że popadła w depresje, odechciało się jej żyć, aż w końcu jej przyjaciele nie mogąc na nią patrzeć, wyciągnęli ją na basen i... zakochała się. Zakochała się w pływaniu! Zawsze jej się to podobało, ale wtedy zdała sobie sprawę, że chce to robić w życiu. Stało się to Sakury pasją, celem, marzeniem i kto wie czym jeszcze. Teraz jedyne co jej pozostało to postarać się ze swoich całych sił, aby wszystko szło po jej myśli.
   Dziewczyna otworzyła drzwi bloku, następnie w podskokach biegła po schodach na szóste piętro. Na jej nieszczęście około tydzień temu zepsuła się winda, ale to jeszcze nie koniec świata. W końcu pała z ostatniej kartkówki z matmy nigdy nie była niczym przyjemnym. Teraz tylko módlmy się, aby mama Sakury nie zaglądała dzisiaj do dziennika elektronicznego, bo będzie źle. No, ale to przecież nie wina Haruno, że pani Anko jej nie lubi przez co każe resztę klasy sprawdzianem, kiedy zostały 2 tygodnie do wakacji! Ona, jak i inne osoby z jej klasy, którym również nie szło z tym przedmiotem, wysyłała modły do Boga, aby profesorka nie zdążyła sprawdzić prac aż do wystawienia ocen. Niestety, jak widać prośba Sakury nie została wysłuchana.
   W końcu schody się skończyły, a pojawiły się drzwi domu zielonookiej i innych sąsiadów. Nabierając głośno powietrza, zacisnęła rękę na klamce, następnie otworzyła straszne wrota. Próbowała zrobić wszystko, jak najciszej. Mianowicie: otworzyć drzwi, wejść do mieszkania, zamknąć drzwiczki, a na końcu pobiec szybko do swojego pokoju na górze. O tak. Mimo, że mieszka w bloku mieszkalnym to kwatery były dwu piętrowe. Było to bardzo bombowe.
Niestety, ale już tak nie bardzo kiedy zaskrzypiał jeden stopień od schodów. Cholera, dlaczego nigdzie nie ma windy? Oczywiście matka różowowłosej musi mieć bardzo dobry słuch i usłyszeć wszystko to, czego nie powinna.
 - Sakura?!
Dziewczyna zastygła w bezruchu. Co to za dziwa kobieta? Nie dość, że słuchu idzie jej tylko pozazdrościć (bądź nie) to jeszcze porusza się bardzo szybko. W końcu zielonooka obróciła się w jej stronę. Blondynka nie patrzyła na nią ze złością, a bardziej, jakby gdzieś się spieszyła.
 - Wychodzę na ważne spotkanie. Obiad masz w lodówce, to potem odgrzejesz sobie w mikrofali. - mówiąc to, pakowała jakieś notatki do torby, następnie wyszła.
Czyli na razie się upiekło Haruno. W sumie to matka może w ogóle o niczym się nie dowiedzieć. Zawsze mało interesowała się córką, jakby dziewczyna nie istniała. A ojciec? Różowowłsa nawet nie pamięta, jak miał na imię, opuścił ich kiedy miała 5 lat. Ponoć miał inną, zupełnie jak jej były, Sasuke. Nie, stop! Sakura zaczęła wchodzić na niebezpieczną ścieżkę zwaną przeszłością. Najlepiej w ogóle przestać o niej myśleć co nie jest łatwe. W każdym razie, gdy uporała się z obiadem, lekcjami oraz innymi duperelami, puściła sygnał Hinacie, następnie biorąc torbę ze strojem kąpielowym, ręcznikiem i tak dalej, wyszła z mieszkania, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Dzisiaj był piątek, a więc dzień kiedy razem z przyjaciółmi spędza popołudnie na treningu w basenie. Trzeba w końcu się rozluźnić i nacieszyć weekendem kiedy jeszcze może. Dlaczego? Bo nie długo nawet na myśl o poniedziałku będzie się cieszyć. Tak, te wakacje będą świetne, jak w końcu skończy się szkoła...

   Całą paczką weszli do budynku, następnie podzieli się na chłopców i dziewczyny, aby pójść się przebrać. Po parunastu minutach zwartą grupką wyszli w końcu do miejsca w którym był basen. Chłopcy, jak to oni, wskoczyli do wody na główkę, krzycząc przy tym jakieś dziwaczne teksty. Natomiast pozostałe osoby (czyli dziewczyny), wskoczyły do basenu skokami godnymi złotych olimpijek. Zazwyczaj jeżeli nadarzała się okazja (czyt. gdy pana Gaja nie było w pobliżu), zachowywały się nawet gorzej od chłopaków, ale o tym chyba wiedzieć nie musicie...
 - Neee.. Saki, słyszałaś prawda? - spytała Ino, wynurzając się obok Haruno.
 - O czym konkretnie? - odparła, poprawiając niesforne kosmyki, które nawet nie miały zamiaru "siedzieć" spokojnie pod czepkiem.
 - Nani???!!! To ty nie wiesz? Hm... w sumie to nic dziwnego skoro wybrałaś akurat najmniej seksownych z wszystkich twoich strojów. - powiedziała TenTen, patrząc na Sakurę z lekką pogardą.
 - Mówcie wreszcie o co chodzi. - odparła już do granic możliwości zniecierpliwiona
 - Odwróć się. - powiedziała cicho Hinata, pojawiając się nagle przed nią.
Saki ostrożnie zaczęła przekręcać swoje ciało o 180 stopni, zaciskając zębami dolną wargę.
I... to był facet. Piekielnie przystojny facet, jak by pochodził z piekła. Grzeszył urodą.
 - Nie gap się tak. To nasz nowy instruktor, będzie nas przygotowywał do tegorocznych zawodów. - syknęła Temari
Mimo tego nie mogła oderwać wzroku, pochłaniał jej całą uwagę.A te jego magnetyczne oczy, którym chciałaby się lepiej przyjrzeć. Nie mógł być wiele straszy od niej. Na samą myśl o tym facie robiło się jej gorąco. Cholera co się z nią dzieję..?

  - Nazywam się Uchiha Itachi i od dzisiaj będę się nad wami znęcał fizycznie, no czasem psychicznie, ażebym podczas tegorocznych zawodów, które odbędą się za niespełna 2 miesiące mógł z dumą powiedzieć, że to moje dzieło. Oczywiście, nie to że wygrana się tylko liczy, no ale wiecie... W każdym razie zostało mało czasu, i dużo do zrobienia z wami, a szczególnie jeżeli chodzi o różową. - powiedział, przyglądając się z niezadowoleniem owej dziewczynie.
Zaśmiał się cicho, widząc jej zaskoczone spojrzenie, które zepsuło wyraz twarzy rozmarzonego jelonka, a po chwili czystą nienawiść co do niego.
Nie mając ani sekundy do zmarnowania, wydał im serie poleceń, wiedząc, że na pewne już go "pokochały".

Co za pieprzony palant! Jak on śmiał? A co więcej... miał rację. Była do niczego. Zapisała się na tę zawody ze względu na Ino, poza tym mogła więcej czasu spędzić w wodzie. Wtedy niepotrzebne były jej myśli, działała. Nie myślała na poważnie tak naprawdę o wygranej, dlatego nie przykładała się naprawdę. Jednakże, nie wybaczy mu i tak! Niech zgniję w piekle, palant jeden! Już ona mu pokażę! Wygra te cholerne zawody...!

***

   Po miesiącu wyglądała, jak wrak człowieka. Pan Szanowny Nazywam Się Uchiha Itachi, nie kłamał mówiąc o znęcaniu. Ciało miała obolałe, a psychikę w strzępach. Nie było 5 minut w których, by się nad nią nie znęcał. A co gorsza, gdy jej ubliżał resztę dziewczyn wręcz podrywał! A jej kruche serce... jakby umierało w tamtych chwilach. Wpakowała się w niezłe bagno. 
   Była już pod drzwiami szatani, gdy zdała sobie sprawę, że zapomniała ręcznika. Nosz kurde, będzie musiała się zawrócić! Dlaczego?! Zaciskając wargę, spuściła głowę w duł i zaczęła wlec się, jak żółw do miejsca, gdzie był zapomniany przedmiot. Modliła się, aby już go tam nie było. Oczywiście, Bóg nie spełnił jej prośby. 
Miała zamiar przejść obok niego, jak gdyby nigdy nic, gdy zdała sobie sprawę, że trzymał w ręce jej zielony ręcznik, jak gdyby nigdy nic. Uśmiechał się zadziornie, patrząc na Sakurę z rozbawieniem. Uniosła wysoko głowę, spoglądając w jego czarne oczy, które zdawały się nie mieć dna. W oczach, których się zakochała... Nosz kurde, życie jest beznadziejne. 
 - Oddaj. - powiedziała póki co spokojnie.
 - Nie.
 - Jak to nie? Przecież to mój ręcznik, więc masz mi go... - poczuła, jak Uchiha, chwyta ja za nadgarstek, następnie przyciąga do torsu. 
 - Idiotko, mogłabyś na chwilę się zamknąć? - spytał miękko, nachylając się przy jej uchu. 
Serce Haruno zaczęło bić szybciej niż dotychczas, patrzyła, jak Itachi nachyla się w jej stronę... Nie miała czasu myśleć.. pocałował ją! Było to uczucie głęboko rozkoszne, takie jakiego nigdy nie miała szansy doświadczyć. Ale... ta chwila minęła. Ciemnooki zaczął ja całować coraz bardziej natarczywie, a jego ręce wędrowały tam gdzie nie powinny. Z całej siły walnęła go pięścią w jego umięśniony tors. Poskutkowało. Ze łzami w oczach odsunęła się od niego, następnie odwracając się się na pięcie, pobiegła do szatni. Nie szedł za nią...

***

   Następnego dnia nie przyszedł do pracy. Tak samo, jak każdego innego...

***

   W końcu nadszedł dzień zawodów. Sakura wraz ze swoją drużyną z samego rana stawiła się na miejscu. Nerwy zżerały ją od środka, gdyby tylko... Itachi... Tamtego dnia opacznie zrozumiała wiele rzeczy, a co gorsza odtrąciła go. Widok jego oczu, gdy odsunęła się od niego przerażona... To tak, jakby wsadziła mu sztylet w plecy, a dodatkowo przejechała czołgiem, kłamiąc, że wszystko będzie dobrze. Zależało mu na niej, dla tego właśnie tak ją torturował. Chciał, aby wygrała. Kochał, przez co wymagał więcej. Co więcej w tamtym momencie.... pękł... Nie dał rady dłużej utrzymywać swoich uczuć w ryzach, pożądanie go pochłonęło. Ach, jaka była głupia! Ale cóż zrobić? Kobiety z Wenus, faceci z Marsa. Jednemu trudniej zrozumieć drugie. 
   Ustała na swoim miejscu, zaraz będą zaczynać. Poprawiła czepek i już miała założyć gogle, gdy w oddali mignęła znana jej sylwetka. Musiała zaryzykować, pobiegła...
   Biegła na oślep, wiodła się instynktem. Teraz albo nigdy. Miała zamiar skręcić w kolejny korytarz, gdy usłyszała znajomy głos.
 - Saki... dlaczego to zrobiłaś? 
Zatrzymała się. Zamknęła powieki, rokoszując się jego zapachem. Nie musiała się odwracać, aby wiedzieć kto za nią stoi.
 - Musiałam... Musiałam cię znów zobaczyć.
 - Mimo tego co stało się miesiąc temu? - spytał, bawiąc się pasemkiem jej włosów.
 - Powiadają, że kobieta zmienną jest. - odparła lekko
 - Hm... Zobaczyłaś. I co dalej? 
Nie miała niczego do stracenia. Odwróciła się, następnie złożyła na ustach chłopaka miękki pocałunek. Nie trzeba było długo czekać, aby go odwzajemnił. Kiedy wreszcie oderwali się od siebie, ich oddechy były przyśpieszone oraz urwane. 
 - Dla mnie i tak wygrałaś. - powiedział, przyciągając ją znowu do siebie...

...Jednakże kto tak naprawdę wygrał wtedy te zawody, nie mam zielonego pojęcia...

***
Ohayou Gozaimasu/Konnichiwa/Konbanwa :* (nie potrzebne skreślić)
No więc... Opowiadanie było pisane w różnych okresach czasowych, więc jeżeli są jakieś nieścisłości to... Gomen (Taaa... nie ma to, jak szastać japońskim na prawo i lewo, ale... ten język jest świetny *.*)
Szczerze mówiąc to te opko mogłoby sobie leżeć sobie w bloggerze przez kolejne 6 miesięcy (Ups! Nawet nw czy jeszcze o nim pamiętasz... A właśnie to zamówienie dla Aniki chan! Takie tam gapiostwo ;_:), gdyby nie naglę wczoraj, coś mnie nie zmusiło do pisania. Tak po prostu sobie siedzę, oglądam zwiastun mojego bloga ItaSaku i tu nagle taki impuls "Wyłącz to! Pisz! Nw co, ale pisz!" xd
No... rozgadałam się trochę :P No, więc mam nadzieję, że podobało się choć trochę, bo mi w sumie nie bardzo :/
A co do nowego rozdziału to nw kiedy się pojawi, bo Ak ma problemy z internetem czy cuś ;-;
Pozdro :*