środa, 17 września 2014

Rozdział 14

 - Michi, pośpiesz się! Zaraz się zacznie! - Akari ponaglała siostrę, która załatwiała swoje potrzeby fizjologiczne.
 - Już, już. - mruknęła blondynka, otwierając drzwi kabiny, w które przed chwilą uderzała prawniczka.
Młodsza Urokiri podeszła do umywalki, następnie myjąc ręce, zaczęła uważnie, przyglądać się swojemu odbiciu w lustrze.
 - Hm, może poprawie sobie makijaż?
 - Och, na Boga! Nie mamy już na to czasu! - brunetka łapie Michi za rękę, którą po chwili siłą wyciąga z łazienki.
Policjantka nie zabijając się przy tym na swoich 12 cm. szpilkach, posłała siostrze gniewne spojrzenie. Przecież to tylko ślub Nanami, więc nic by się raczej nie stało, gdyby spóźniły się kilka minut. Wzdychając ciężko, wyprostowała przygarbione ramiona.
 - Michi, to nie przypadkiem Sasuke?
Podążając wzrokiem siostry, zaczęła przeszukiwać umysł w poszukiwaniu informacji: skąd Ak zna brata Itachiego? Nic nie znalazła, ale w sumie nie trzeba być idiotą, aby się tego domyślić. Podobieństwo między tym dwojgiem było niezwykle uderzające, a Urokiri raz czy dwa wspomniała jego imię przy siostrze.
 - Faktycznie. To on. - powiedziała, przyglądając się jego partnerce. - Nie kojarzę jej.
 - Najwidoczniej musi być gościem pana młodego.
Pomimo słabych kontaktów z własną rodziną, doskonale znały każdego z członków familii Nanami oraz ich znajomych, dzięki pomaganiu jej w wysyłaniu zaproszeń na ślub. Jednakże w ostatnim czasie były tak zajęte, że umknęło im sprawdzenie drzewa genealogicznego narzeczonego dziewczyny.
   Skręciły w lewy korytarz, następnie z zachwytem przypatrywały się miejscu w którym miała odbyć się ceremonia ślubna. Zajęły własny kąt, najbliżej wyjścia budynku. Pomimo iż uważały, że zorganizowanie ślubu na dworze to świetny pomysł, dzisiejszego dnia było zdecydowanie za gorąco. Za pewne po pół godzinie, przypominałyby przypieczone kraby. A do tego dopuścić nie mogły! Jako singielki musiały wyglądać nienagannie, aby przyciągać wzrok wygłodniałych samców alfa. 
Kiwały rytmicznie głowami, kiedy Nanami wraz z ojcem pod ramię, została poprowadzona do ołtarza.Wreszcie trafiła w ręce pana młodego, a ksiądz zaczął typową formułkę, którą znały doskonale z tych wszystkich romansów, które oglądały niegdyś hurtowo, przez co niestety, teraz wychodziły im bokiem. 
 - Czy wśród zebranych, znajduję się osoba, która sprzeciwia się temu związkowi? Jeśli tak, nich przemówi teraz, bądź...
To był jak cios w serce dla prawie nowożeńców, gdy rozległ się rozdzierający niebo krzyk. Jednakże należał on do osoby z zewnątrz. 
   Michi zaalarmowana tym dźwiękiem, ruszyła jak torpeda, szukając jego kierunku. pomimo iż należała do osób, które rzadko mają okazje chodzić w szpilkach, biegła sprintem po trawie, chociaż obok znajdował się chodnik. Przytrzymywana przez nią sukienka, ukazywała srebrny rewolwer, przywiązany do jej lewego uda. Nie potrafiła się rozstać z bronią choćby na moment od czasu ostatniej próby zamordowania jej. Och tak, była przekonana, że z pewnością będzie ich więcej.
Zdruzgotana zatrzymała się nagle, wpatrując się tępo w psute tęczówki.
 - O, kurwa... - mruknęła, przypatrując się martwemu chłopakowi oraz klęczącej nad nim dziewczyny.
Michi doskonale zdawała sobie sprawę, że to jej przypadnie zaszczyt, aby poinformować Go o tym zdarzeniu. Przygryzła dolną wargę, próbując odpowiednio ułożyć słowa. Niestety nie wychodziło jej to najlepiej. Bądźmy szczerzy... Miała przesrane.

***
   Siedziała na ławce, obgryzając nerwowo paznokcie. Stary nawyk znowu dał o sobie znać. Nie długo na miejsce zbrodni przyjadą jej znajomi z pracy, ale nie to ją martwiło. Nie raz przyszło blondynce przekazanie informacji rodzinie o śmierci ich bliskiego, ale za każdym razem, nie czuła się tak, jak teraz. Kiedy wyobrażała sobie scenę w której mówi Itachiemu o samobójstwie jego brata... Tak, wszystko wskazywało na to, że Sasuke popełnił zamach samobójczy. Nie rozumiała tylko dlaczego. Co nim kierowało?
 - Michi?
Zaskoczona uniosła wzrok przypatrując się łasicy. Ubrany był w ciemne dżinsy oraz granatową koszule do łokci, jego włosy były związane w niechlujnego kucyka, natomiast odznakę policyjną zawiesił na szyi. Wyglądał na zatroskanego i zdezorientowanego, co otrzeźwiło ją na tyle, aby zacząć logicznie myśleć. Przez swoje wcześniejsze zamyślenie, nie zauważyła kiedy przyszedł, na co nie mogła już sobie pozwolić. Przerażona zobaczyła, jak Uchiha zaczął unosić wzrok ponad jej ramie , gdzie daleko w tyle leżał Sasuke. Nie mogła mu na to pozwolić, nie powinien dowiedzieć się w ten sposób. No dobra, żadna metoda nie była dobra, ale ten należał do najgorszych z możliwych. W akcie desperacji chwyciła go za rękę, zdobywając dzięki temu sto procent jego uwagi. Tylko, jak ona ma do cholery mu to przekazać? Zacisnęła wargę, próbując odgonić napływające do oczu łzy. Podniosła się z ławki, nabierając głośno powietrza.
 - Itachi, tak mi przykro... - powiedziała w końcu, bojąc się jego reakcji.
Na początku nie zrozumiał, aż nie wychylił się na tyle, aby zobaczyć, jak Sasuke zostaje wpakowany do czarnego worka. Podczas rozmowy na telefon, nie podała mu powodu dlaczego ma przyjechać, tłumacząc, że to nie dyskusja na komórkę.
   Poczuła, jak mężczyzna puszcza jej dłoń, aby następnie pobiec w stronę brata. W połowie drogi zatrzymał się, upadając na kolana. Wbijając dłonie w ziemię, wydobył się z niego pełen agonii krzyk. Powoli podeszła do niego, następnie patrząc przed siebie, spytała:
 - Wiesz może, dlaczego to zrobił?
 - Uważasz, że mój brat popełnił samobójstwo? - spytał zaskoczony, kierując swój wzrok na nią.
 - Wszystko, póki co na to wskazuję. Dziewczyna zeznała, że w pewnym momencie Sasuke zaczął się dziwnie zachowywać, uderzył ją i gdzieś pobiegł. Po pewnym czasie zaczęła go szukać, ale było już za późno. - zamilkła na chwilę, poprawiając niesforny kosmyk włosów - Nie potrafię stwierdzić co nim kierowało. Czy planował to od dawna, a może poczuł niespodziewanie, że nie ma po co żyć? Zastanawiałam się nad tym, zanim przyjechaliście, bez większego skutku. Jego motyw również jest dla mnie nie jasny. Przez pewną chwilę rozmyślałam czy mogła z tym mieć związek niedawna śmierć Karin. Chociaż w sumie zapewne sam zauważyłeś, że w ostatnim czasie nie był zbytnio samotny, a nawet jeśli, to nie wystarczy. Jestem pewna, że chodziło o coś innego, coś poważniejszego, o coś... Ach, nie potrafię się teraz skupić. Chciałam tylko udanego urlopu...
 - Zapomniałem. - powiedział, przerywając jej.
 - Hę?
 - Ładnie wyglądasz, pomimo iż z tym rozmazanym makijażem przypominasz czarownice z bajki o Jasiu i Małgosi.  - odparł z figlarnym uśmiechem.
Dzięki swojej pięknej uwadze, zarobił od niej mocnego kuksańca w brzuch. Podczas kiedy on śmiał się jak paralityk, odetchnęła z ulgą, że nie stracił swojego wrednego poczucia humoru. Zapewne, gdyby zamiast Sasuke, leżała tam Akari, Michi nie umiałaby się tak łatwo pozbierać.
 - Nie będziesz mógł prowadzić tej sprawy i zapewne za niedługo, spotkamy się w pokoju przesłuchań. - mruknęła, miętosząc dół swojej sukienki w kolorze kości słoniowej.
 - Rozumiem, kiedy zaczynasz?
 - Jak najpóźniej. - odparła, następnie odwracając się na pięcie, ruszyła do łazienki z misją naprawienia swojego czarownicowego makijażu.

   To wszystko było takie dziwne, niezrozumiałe, A najgorsze było to, że cierpiały niewinne osoby. W końcu państwo młodzi niczemu nie zawinili. To im oraz Itachiemu stała się największa krzywda, mimo to wielu gości powstrzymywało się o, aby nie zemdleć, a i prawie u każdej dziewczyny widziała opuchnięte oczy oraz rozmazany makijaż. Kabaret. Czysty kabaret!
   Zaciskając usta ze złości, rozejrzała się po tumie zebranych gości, szukając Nanami. Po pewnym czasie natrafiła wzrokiem na skuloną kulkę białego materiału, siedzącą na ławce pod ogromną wierzbą. Akari cicho ruszyła w jej kierunku, następnie bez słowa usiadła obok.
 - Co z ślubem? - spytała brunetka, patrząc przed siebie.
 - W tym wypadku zamierzamy podpisać wszystkie urzędowe dokumenty, dzięki którym staniemy się oficjalnie małżeństwem oraz przyśpieszymy naszą podróż poślubną. Myślę, że po tym co si dzisiaj wydarzyło, nikt nie będzie miał ochoty na świętowanie.
 - Przykro mi. - odparła, chwytając pocieszająco za rękę Nanami.
 - To przecież nie twoja wina, Akari.
Tylko dlaczego się czuła, jakby była?

 - Ah, nareszcie! - pełen ulgi okrzyk wydobył się z gardła blondynki, kiedy razem z Akari wchodziła do hotelu.
 - Dobra, nie podniecaj się już tak.  - odparła ze śmiechem prawniczka, fundując Michi kuksańca w bok.
No dobra, zginął człowiek. A konkretniej był to brat jej... przyjaciela (?), ale w ostatnim czasie nie należało to do nowości. I jeżeli miałaby to jakoś przetrwać, to potrzebowałaby przerwy. Teraz. No bo w końcu czy jest coś lepszego od kąpieli w gorących źródłach?
 - Akusiu, możesz mi przypomnieć jak nazywał się twój szef?
 - Uzumaki Nagato, a co? - spytała brunetka, zmierzając do recepcji.
 - Konbanwa, Nagato-san! - szeroko uśmiechnięta Michi, jak idiotka machała w stronę czerwonowłosego mężczyzny.
Że też ciekawe, że znaleźli się w tym samym hotelu? Co więcej, szedł w jej stronę, a blondynka zapadła się jakby pod ziemie.
 - Siostra?
 - Mhm, przepraszam za nią. Miała dzisiaj ciężki dzień i próbuję jakoś wyładować emocję.
 - Co takiego ciężkiego jest w ślubach? Myślałem, że tam się tylko piję i tańczy, aby potem zasnąć pod stołem. - odparł z nutką żartobliwego tonu.
 - Jeden z gości popełnił samobójstwo. - mruknęła, przestępując z nogi na nogę.
 - Nie rozumiem. Przecież taką ma pracę. Skoro ją męczy, to po co ją wykonuję? - spytał, marszcząc czoło.
 - Nie o to chodzi... bo widzisz szefie, samobójcą był brat jej partnera z pracy. Jestem pewna, że kojarzysz Uchihe Itachiego? - "Akari, idiotko, po co zaczynasz ten temat? Jeszcze się domyśli, że wiesz coś, czego nie powinnaś." 
 - Przykro mi, ale nie mam pojęcia o kim mówisz. - odparł, a jego twarz przybrała kamienny wyraz twarzy.
  - Rozumiem.W każdym razie muszę już iść, Michi na mnie czeka. - nim zdążył chociażby zareagować, odwróciła się na pięcie w kierunku windy.
Kłamał. A trzeba było wiedzieć, że Akari absolutnie nie tolerowała kłamstwa. Dlatego najlepiej będzie, jeżeli Nagato nie będzie przez pewien czas pokazywał się jej na oczy.

   W krótkim czasie zginęły aż trzy osoby. Czy te trzy sprawy mogą być ze sobą jakoś powiązane? czy wzrośnie liczba ofiar? Te i inne pytania nurtowały Urokiri Michi, siedzącą za biurkiem na posterunku policji. Nie mogła sobie pozwolić na dłuższy pobyt na urlopie niż jeden dzień. Zresztą i tak została zbesztana przez szefa, ponieważ nie wróciła do pracy od razu. Akari wróciła razem z nią, niepokojąco na coś wkurzona? Czyżby coś zaszło między nią, a Nagato-san? (Yhhmmm, jakbym miała odmienić przez przypadki byłoby to "Nagatem-san" xd W sumie rzeczowniki w japońskim w ogóle się nie odmieniają przez nic, ale to jest polski... Zresztą, mniejsza z tym xd dop. Zbuntowanej)
Chwyciła kubek z gorącą kawą, kątem oka zerkając na pusty gabinet Itachiego, następnie wróciła do wypełniania raportów. Czekał ją dłuuugi dzień...

***

Jezu, tak!!! Po prawie dwóch miesiącach przepisałam ten rozdział z zeszytu do bloggera! Oczekuję OGROMNYCH BRAW xd
Wgl. tak wiem, zabiłam Sasuke po raz drugi ;-; Ale na tym blogu było to już zaplanowane od praktycznie początku, a na moim pierwszym to tak wyszło w praniu, za przeproszeniem :P
Mam nadzieje, że wybaczycie, że tak późno rozdział. Z początku września, zrobiła się połowa xd
Dobra, ja tu już nie będę zanudzać.

Autor następnej notki: Akari Urokiri
Data --------//---------: ???

PS. Na bank czają się tu gdzieś błędy... Kiedyś poprawię xd

niedziela, 27 lipca 2014

Rozdział 13

Czas mijał strasznie szybko dla wiecznie zapracowanych sióstr. Michi siedziała na komisariacie i wysłuchiwała biadolenia jakieś różowowłosej dziewczyny, o tym jak to została skradziona jej kosmetyczka! No na serio już nie ma gorszych rzeczy, które trzeba zgłaszać policji. Czy oni myślą, że oni to tylko jedzą pączki popijając kawą i układają domki z kart? Otóż nie! A przynajmniej nie ona. Zapisała po raz kolejny w notesie zeznania dziewczyny i jeszcze grzecznie ją wyprawiła z gabinetu. No na prawdę! Kiedyś to zatłucze tego Uchihe! Żeby coś takiego robić, jak brać sobie urlop kiedy to ona cierpi! Niedopuszczalne! Ale na szczęście niebawem i ona będzie mieć urlop a co z tym idzie, wypad do gorących źródeł z siostrą i to na cały tydzień! Już nie mogła się doczekać, tej ciepłej, kojącej wody, albo tych wszystkich słodyczy jakich spróbuje na Kioto... Aż jej ślinka cieknie! Dobrze, że przyjaciółka siostry na jej ślub je zaprosiła, ach teraz będzie jeszcze mogła ponabijać się z siostry, która to nie przepada za sukienkami! Jej to jako tako nie przeszkadzało. Poczuła wibracje na biurku a po chwili było słychać "Imagine Dragons - Demons" obecna ulubiona piosenka blondynki. Spojrzała na wyświetlacz, a widząc uśmiechniętą siostrę odebrała.
- No co tam?
- Michi, za ile kończysz?
- No już, a czo?- spytała sięgając po kawałek sernika. Wtem usłyszała grzmot i błysk. No tak.- Dobba gde jete?- połknęła to co miała i zaczęła się zbierać.
- Jeszcze w pracy. Ale muszę tylko coś zanieść sekretarce szefa i będę wolna.
-
 No ok. To będę za dziesięć minut.- nim coś zdąży ci powiedzieć, rozłączasz się. Chwytasz za płaszcz oraz torebkę. Wychodzisz z pokoju, który zamykasz na klucz i udajesz się do recepcji. Jak dobrze, że jutro masz wolne, kupisz sobie sukienkę na ślub. Żegnasz się ze wszystkimi i biegiem ruszasz do samochodu. Zastanawia cię, co w tej chwili robi Itachi. Zapewne spał. Ale chwila, co cię on obchodzi? Nim się obejrzałaś byłaś przed wieżowcem , z którego wybiegała szatynka. Uśmiech mimo wolne  pojawia się na twej twarzy. Trzask drzwiami, kichnięcie i cmoknięcie w policzek na dzień dobry. Odpalasz silnik i ruszasz do domu. Po drodze wpadacie jeszcze do sklepu, naszła cię chęć na ciasteczka siostry. Będąc w domu pierwsze co robi Akari to rusza do łazienki i odkręca wodę w wanie.
- Może zawołać twojego kochasia do kąpieli?- pytasz złośliwie. Akari pokazuje ci język. No, ale jak sama dajesz zaproszenie do gry słownej to jakże można ci odmówić.
- Nie dzięki. Ale może pojedziesz pobawić się w pielęgniarkę i pacjenta ze swym partnerem co?- teraz to ciebie zatkało.- Wygrałam. Nie wiedziałam iż ty na serio i to z nim. Zamknij buzie, bo ci muchy wlecą.- powiedziała idąc do łazienki. Miałaś ochotę w coś uderzyć, a najlepiej w twarz niejakiego Itachiego Uchihy....
~~~~
Czas minął szybko do dnia wyjazdu. Obie siostry były gotowe, teraz tylko trzeba było zrobić prowiant na drogę i można ruszać. Akari kroiła pomidory, ogórki, szynkę i ser, które następnie kładła na połówkę bułki posmarowanej masłem i przykrywała drugą połówką. A Michi rozmawiała przez telefon z szefem. No kurde debil chciał aby przełożyła urlop ponieważ tymczasowy partner Uchihy jeszcze nie wrócił, z wakacji. Oczywiście nie zgadzała się i rozłączyła w dość chamski sposób. Kiedy już kanapki wraz z piciem były schowane, ruszyłyście do drzwi. Wcześniej jeszcze sprawdziłyście czy wszystko jest wyłączone, oraz czy macie ważne dokumenty przy sobie. Wyszły, zamykając dom i z uśmiechem zeszły na duł.... Droga minęła im spokojnie. A na miejscu już było sporo osób, toteż czuły się komfortowo. Kiedy już się rozpakowały, trzeba było spotkać się z panną młodą. Szarooka szła z wielkim uśmiechem do ogrodu, a jej siostra tuż za nią. W ogrodzie na ławce przy oczku wodnym siedziała brązowowłosa  dziewczyna, miała zamknięte oczy a jej włosy tańczyły na wietrze. Była piękna, co nawet kobiety mogą łatwo powiedzieć. Ak weszła na boso na trawę, uwielbiała to uczucie, które łaskotało jej stopy, natomiast Michi jak na normalną osobę przystało założyła japonki.
- Jak się czuje przyszła żona?- pytasz tuż przy jej uchu. Dziewczyna otwiera swoje brązowe oczy i uśmiechając się w twoją stronę odpowiada.
- Dobrze. Ciesze się, że przyjechałaś Ak.
- To ja się cieszę za zaproszenie Nanami.
- Moje gratulacje.
- Dziękuję. Cieszę się, że też jesteś Michi. Bez was to nie byłoby to samo.



****
No dobra, przyznaje się bez bicia, iż nie mam na ten rozdział pomysłu..... Przepraszam za lekkie opóźnienie oraz za długość. No to chyba tyle ode mnie.
Data: Prawdopodobnie na początku września, jednakże może ulec to zmianie, dlatego nie podaje konkretnej daty :)
Autor: Zbuntowana

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 12

 - Kobieto, czy ty kompletnie oszalałaś?! - wściekła, aczkolwiek zatroskana Michi, krzyczy na cały komisariat, a pod jej wzrokiem kulili się dosłownie wszyscy.
Oczywiście najgorzej miała osoba do której te słowa zostały skierowane; Akari z miną niewiniątka spoglądała na siostrę mając nadzieje, że choć trochę się jej upiecze. Po chwili, jak gdyby nigdy nic, blondynka przytuliła z całych swoich sił siostrę. Przysunęła swoje usta do jej ucha tak, aby tylko do niej trafiły słowa zielonookiej.
 - Ostatnio dzieje się wiele złych rzeczy w mieście, które zapewne mają pewien związek z naszą przeszłością. Ak, proszę... Informuj mnie o wszystkim, bo ja... nie chciałabym cię stracić. Nie poradzę sobie ze wszystkim bez ciebie, siostrzyczko. - otarła jedną samotną łzę, następnie puściła siostrę, kierując się w stronę pokoju, gdzie przesłuchiwali podejrzanych. Jednakże sprawcę, który śmiał zaatakować Akari, zostawiła Itachiemu. Natomiast sama postanowiła zając się Uchihą... Sasuke. W końcu Uzumaki Karin nie zginęła tak dawno temu, sprawa wciąż jest w toku. To był jeden z tematów o jakim dyskutowała z łasicą, zanim do domu wparowała brunetka ze swoim szefem. Michi jakoś nie chciało się wierzyć, że akurat przypadkiem znalazł się na miejscu zbrodni, jednakże to nie jej przyszło go przesłuchać. Ostatnio dzieje się zbyt wiele...
   Pociągnęła klamkę, następnie weszła do środka. Siada na przeciwko młodego Uchihy, przyglądając mu się uważnie. Jak na złość był bardzo podobny do brata, aczkolwiek łatwo da się znaleźć sporo różnic pomiędzy tym dwojgiem. Kobieta otwiera zwykły notes na pustej kartce, następnie włącza długopis. Spogląda głęboko w oczy chłopakowi, jakby chciała poznać wszystkie jego tajemnice. Sasuke kuli się bardziej na krześle, co blondynce póki co na razie starcza. Och, jak ona kocha dokuczać Uchihom!
 - Znowu się spotykamy, Sasuke. Co prawda mam nadzieje, że tym razem nie masz mokrych spodni. - powiedziała z niewinnym uśmieszkiem, patrząc, jak jego policzki zalewają się czerwienią. - No, ale przejdźmy do konkretów mój drogi! Kim była dla ciebie Uzumaki Karin?
 - Wie pani.
 - Może tak, może nie. Chciałabym usłyszeć to od ciebie osobiście. - mówiąc to, uśmiechnęła się zadziornie
 - Karin... była mi bliska. Nawet jeżeli mnie denerwowała czy była wredna... to mi się w niej tak bardzo podobało. Jednakże w przeddzień jej śmierci... przyłapałem ją na zdradzie. Ta suka zdradzała mnie od prawie 6 miesięcy! - krzyknął, uderzając pięścią w stół.
 - Tak, tak, a męska duma została urażona. Poza tym cukiereczku, czy ty wiesz, że dałeś mi właśnie dowód, że to ty mogłeś ją zabić? Zemsta to bardzo niebezpieczna rzecz.
 - Nie zabiłem jej! Na dodatek jestem pewien, że... - zaczął, lecz wtargnięcie do pokoju Itachiego, skutecznie mu to przerwało.
 - Michi, pośpiesz się. Za chwile mamy patrol dzielnicy znajdującej się we wschodniej części miasta. - odparł, cały czas przyglądając się Sasuke.
Zapewne zżerała go ciekawość o czym rozmawiali i czy jego malutki braciszek w krótkim czasie nie skończy za kratkami.
 - Cholera, już idę. - mówiąc to wstała, lecz nim wyszła spojrzała jeszcze na Sasuke, mówiąc - Dokończymy tą rozmowę. - powiedziała słodko, posyłając mu całusa.
   Zanim wyszła z budynku, musiała wstąpić jeszcze do toalety, następnie do swojego gabinetu po parę pierdół, a na koniec wstąpiła jeszcze do bufetu po 2 kawy i ciastka. No... zeszło się jej trochę. W końcu wychodząc na zewnątrz, mocniej opatuliła się płaszczem. Było chłodno, a do tego wiał silny wiatr. Zaczęła przeszukiwać wzrokiem parking, szukając miejsca w którym został zaparkowany jej samochód, którym mieli dzisiaj "podróżować". Jak się okazało był prawie na wprost niej, jedynie trochę bardziej na zachód. Oczywiście czujne oko policjantki musiało wyłapać coś więcej niż samochód. W ostatnim rzędzie samochodów, tuż pod bramą był samochód młodego Uchihy, który był w środku. I nie był sam. Obściskiwał się z jakąś blondynką.
 - Sukinsyn. Szybko znalazł pocieszenie. - mruknęła, następnie spoglądając w niebo, dodała - Czy wszyscy faceci muszą być takim świniami? Jaki idiota dał im to w DNA?
Zaraz... a jeżeli to nie ona go zdradzała, a on ją? Jeżeli...
 - Michi, idziemy? - spytał Itachi, przyglądając się jej z troską, tym samym przerywając jej BARDZO ważne rozmyślania.
Jednakże nie miała już siły ani humoru, aby na niego nawrzeszczeć. Uchiha pojedynczo wysysali z niej dużo energii, co dopiero takich dwóch! Kiwnęła jedynie głową, jak jakaś anemiczka z depresją. W pewnym momencie poczuła, jak facet chwyta ją za rękę, następnie ciągnie po schodach. Biegnie za nim, no bo, co ma innego zrobić w takiej sytuacji?
 - Chrzanić patrol, zabiorę cię w pewne miejsce. - powiedział, lecz ona nie słyszała jego słów.
Uwagę Michi pochłonęły ich złączone dłonie, które dopiero w samochodzie znowu poszły w swoja stronę...

***
   Brunetka, jak grzeczna dziewczynka po burze od siostry, wróciła prosto do ich przytulnego domku. Szczerze mówiąc nawet trochę nie dziwiła się Michi, jeżeli chodzi o jej głupotę. Chociaż z drugiej strony Akari umie się bronić oraz walczyć o wiele lepiej niż niektórzy mężczyźni. To jej naturalnie nie rozgrzesza, no bo i tak mogłoby się jej coś poważnego stać. A co, by się stało z jej siostrą? Z kim, by się wtedy kłóciła w przerwach na lunch czy piekła ciasteczka na święta?
   Nalała wody do czajnika, następnie ustawiła go na kuchence. Usiadła na krześle stojącym pod ścianą, a stołem. Z cichym westchnięciem, wyjęła telefon z kieszeni dżinsów. Po raz kolejny przeczytała wiadomość od Itachiego, którą dostała kilka tygodni temu.
 "Michi znalazła się dzisiaj w złym miejscu o złym czasie. Za chwilę odstawię ją do domu, ale mam prośbę: nie mów jej niczego o naszej rozmowie. Itachi.
Taa... Rozmowa:

   Jest ciemno, ciało domaga się snu, ale mimo to Akari, wciąż uzupełnia te cholerne dokumenty, których ma szczerze mówiąc już po dziurki w nosie. Poza tym rzeczy, których stała się przypadkiem świadkiem, nie pozwalają jej spokojnie spać po nocach. Rozdrażniona kobieta, przeciera zaspane oczy, gdy po chwili rozlega się głośne pukanie do drzwi. Spogląda na zegarek. Jest późno, bardzo późno, więc to nieodpowiednia pora na gości. A jeżeli to Michi znowu zapomniała kluczy? Puk, puk. 
   Akari wkurzona już do granic możliwości tym natarczywym pukaniem, wstaje gwałtownie przez co o mało nie przewróciła krzesła. PUK. PUK.
 - Idę, idę. Pali się czy, co? - krzyczy, następnie bez zastanowienia przekręca klucz w zamku.
 Czeka chwilę aż w końcu Michi otworzy drzwi, jednak nic się takiego nie stało. Prychając pod nosem, ciągnie za klamkę. 
 - Zapomniałaś jak... I-Itachi? - zaskoczona, otwiera szerzej oczy, nie mogąc nawet zrobić kroku.
 - Mogę wejść? - pyta lekko znudzony, machając jej ciastkami przed oczami.
Brunetka otwiera szerzej drzwi, aby mógł przejść, następnie cicho je zamyka. Wymijając go pośpiesznie, prowadzi do kuchni. 
 - Stało się coś? - pyta, udając pozory spokoju.
Sięga po dwa kubki do suszarki, a gdy się odwraca widzi jego czarne, jak węgiel oczy. Itachi opiera dłonie o blat po jej bokach i bez żadnych uczuć pyta:
 - Ty wiesz prawda? Wiesz kim jestem?
Nie odpowiada. Uchiha powoli odsuwa się do tyłu.
 - Powiesz jej? - spytał cicho
Akari aż z wrażenia zachłysnęła się powietrzem. Czy powinna powiedzieć Michi o tej brutalnej prawdzie? Czy jej siostra powinna dowiedzieć się o tym przypadkowym zdarzeniu, w którym odkryła niewielką część prawdy? O tym, że mimo tego iż Itachi ją widział nie odezwał się ani słowem, zamykając jedynie drzwi?
 - Ja... nie. Nie powiem nic Michi. - powiedziała, jednak widząc jego niepewność, dodała - Obiecuję.
Westchnęła cicho, następnie spod zmrużonych powiek, patrząc na Uchihę, zaczęła mówić:
 - Poznałam jeden z Waszych brudów, plus dodatkowo twoją drugą twarz. Ale to może i lepiej. Jako Wasza adwokatka muszę dopilnować, aby nigdy nie wyszły na światło dzienne, a jestem pewna, że jest ich całe mnóstwo. Zobowiązałam się Was bronić i... na pewno nie cofnę danego słowa. - mówiąc to, wyprostowała się dumnie, wiedząc, że właśnie tkwi w tym wielkim bagnie po same uszy.
Łasica pokazując cały rząd białych ząbków, odwrócił się na pięcie, następnie wyszedł z mieszkania.


ZAMIANA POSTACI  - ITACHI

   Otwierając drzwi od klatki schodowej, zrobił ogromny chust, napełniając swoje płuca mroźnym powietrzem. Sięgnął do kieszeni spodni w poszukiwaniu telefonu, słuchając tego okropnego dzwonka. Powinien kiedyś go zmienić. Zaciska usta w wąską kreskę, spoglądając na wyświetlacz komórki: Michi. W końcu klika zieloną słuchawkę, następnie przyłożył telefon do ucha.
 - Tak? - spytał, spoglądając na zegarek na ręce. Dość późno już było... 
 - Itachi, błagam, musisz mi pomóc...
...Szarpanina z kierownicą, dwa wystrzały z pistoletu, pęknięta szyba, przyśpieszony oddech...
 - Michi..? Michi?! Michi, odezwij się do cholery! - krzyczał, biegnąc w stronę samochodu.
 - ...Ktoś chcę mnie zabić. - szepnęła cała drżąc ze strachu, po chwili rozmowa się urwała.
Wkurzony, nacisnął pedał gazu, następnie z piskiem opon ruszył na pomoc blondynce...

ZAMIANA POSTACI - AKARI - CZAS TERAŹNIEJSZY 

   Moment, w którym zdecydowała, ukrywać prawdę przed Michi oraz dalej pomagać firmie Nagato... Czy postąpiła słusznie? Czy, gdyby podjęła inną decyzje, ich przyszłość wyglądała inaczej? 
   Jej skromne rozmyślania, przerwała zagotowana woda w czajniku. Podeszła do kuchenki, następnie zalała sobie herbatę. Chwytając za uchwyt kubka, pomaszerowała do swojego pokoju, pod pretekstem "trzeba wypróbować nową poduszkę". (xd dop. Zbuntowanej) 


***
   Pomimo usilnych prób blondynki, rozmowa nie kleiła się zbytnio. A trzeba wiedzieć, że kobieta ciszy nienawidziła. Itachi przez całą drogę był niezwykle milczący, przez co o mało nie zapadła w śpiączkę. 
 - Jesteśmy. - powiedział, parkując samochód w nic nie mówiącym dla Michi miejscu.
Przeciągnęła się, jak kotka, następnie wyszła z samochodu. Zaskoczona zauważyła, że zrobiło się ciemno. No, ale co zrobić. Wielkimi krokami szła zima, przez co i dzień był krótszy. Spojrzała przed siebie. Na tle ciemnego nieba, wyraźnie rysowała się sylwetka Uchihy, który wyraźnie dawał jej znać, aby szła za nim. Tak też zrobiła. 
   Stanęła. Widok jaki ukazał się przed nią był niezwykły. Byli wysoko, a krajobraz w dole nie pozwalał oderwać od siebie wzroku chociażby na chwilę. Każdy z was wie, jak wygląda wodospad, prawda? W takim razie wyobraźcie sobie go nocą. Widok zachwyca, prawda? 
 - Pomyśl życzenie. - szepnął do ucha blondynki, podając jej lampion.
Podeszła bliżej krawędzi, następnie ze śmiechem puściła przedmiot, przyglądając się jemu lotu. Chwila szczęścia, dzięki której zasmakowała raju... 

~♥~
Ajaj, zaszalałam. Każdy kto mnie trochę zna, wie że nie przepadam za jakimiś (nawet ociupinkę) słodkimi scenami czy opisami, ale... Tak jakoś coś mnie wzięło.Na koniec życzę udanych wakacji i mam nadzieje, że rozdział jako tako wyszedł :)
Data rozdziału: 26 lipca
Autor: Akari
PS. Za błędy przepraszam, ale nie mam siły ich już poprawiać.

czwartek, 5 czerwca 2014

Rozdział 11

Tego samego dnia, w którym Michi wraz z Itachim znaleźli martwe ciało Ikori Karin, Akari marzyła tylko o tym aby ten dzień dobiegł końca. Po raz kolejny była w pracy w okularach. Siedziała w swoim gabinecie i przeglądała papiery. Powoli składała kawałki układanki,  które wciąż miała w głowie. Zdjęła okulary i przetarła powieki.
- Czemu nie mogę tego rozgryźć?- spytała samą siebie, kompletnie załamana. Pragnęła założyć słuchawki i wsłuchać się w mocne brzmienie "Evanescence Bring me to life" i pozbierać myśli. Usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia, otworzyła oczy, sięgając po telefon, spojrzała na numer. Nieznany. Chwila wahania i odbierasz telefon.
- Halo?
- "Witam cie moja droga."- cała zesztywniałaś. Rozpoznajesz ten głos ! Serce przyśpiesza swoje bicie, dłonie ci się pocą a ty starasz opanować oddech. Jego uśmiech majaczy się w twojej głowie, wiesz iż świetnie się bawi gnębiąc cię, jednak dalej jesteś tylko małą jedenastolatką, która ,chowa. się zza drzwiami....
- Chyba pomylił pan numery.- odpowiadasz sztywnym głosem i szykujesz się do rozłączenia, jednak ten nie daję ci na to szansy.
- Wcale się nie pomyliłem. I ty o tym dobrze wiesz.... Masz coś mojego, wiesz co to jest. Spotkajmy się jutro o 17 tam gdzie zgubiłaś się mając osiem lat. Bądź sama...- na tych słowach zakończył rozmowę. Blada na twarzy patrzysz przed siebie, jednak prawda jest inna. To jest rzeczywistość i nic z tym nie zrobisz. Czerwonowłosy puka do twych drzwi, jednak ty go nie słyszysz. Walczysz z demonami przeszłości, które co noc cię nękają. Pociąga za klamkę i wchodzi do środka. Widzi cię jak tępo patrzysz w przestrzeń.  Zamyka drzwi, podchodzi do ciebie, odwraca w swoją stronę i patrzycie sobie w oczy. On w twoich widzi strach, a ty w jego nicość. Dotykasz jej ramienia, wyciągając z transu, trzepocze powiekami, siłą zatrzymując łzy. Na marne.Z cichym szlochem pada ci w ramiona, szukając w nich ochrony. Nie wiesz co robić, cały zesztywniałeś. Po kilku minutach dotykasz jej glowy, glaszcząc jedwabne włosy. Składasz pocałunek na jej czole, odsuwając od siebie.  Ścierając kciukiem lecące łzy. Wolisz nie pytać, sama ci powie, jeśli uwarzy to za słuszne. Przysuwa się do ciebie, wasze wargi dzielą milimetry, które pokonujecie jednocześnie, łącząc się w pocałunku.
Następnego dnia Michi czuła swym policyjnym zmysłem iż coś nie gra. Nie mogła zasnąć co było winą tego idioty Uchihy! No kto normalny opowiada o tym jak wygląda dojrzewanie chłopaków?! Chyba tylko jakiś wariat! O wilku mowa. Teraz ten wariat siedzi w waszym salonie zajadając się TWOIM ciastem czekoladowym!
- Akari co on tu robi?- spytała jeszcze spokojnie, pomijając temat ciasta. Jeszcze mu się oberwie za to a co!
- Ach Itachi przyszedł do ciebie pogadać o śledztwie. Dobra ja zmykam, mam coś do załatwienia. Pa i nie pozabijajcie się jak mnie nie będzie. I nie zaczynaj z tym ciastem siostra.- mruknęła ci na pożegnanie. Jęknęłaś. Nawet w dzień wolny musisz pracować. Siadasz koło kompana na kanapie, biorąc kawałek ciasta.....
Wyznaczony czas nadszedł. Urokiri siedziała na opuszczonym, zamkniętym i zniszczonym placu zabaw. Ubrana w jeansy, trampki i szarą bluzę. Włosy związane w wysoką kitkę, nie będzie jej przeszkadzać podczas ucieczki. Notes miała przy sobie, jednakże nie masz zamiaru go oddać. Telefon wyciszony, schowany w kieszeni a notes pod bluzą. Zerkasz na zegarek na dłoni. Przyszłaś przed czasem, jednak wiedziałaś iż ON tu jest i ma na ciebie oko. Wkurzył cię tym.
- Wyjdziesz czy masz zamiar bawić się w chowanego?- pełen ironii i sarkazmu ton rozpoznałby każdy. Wychodzi z ukrycia. Trzyma w dłoni nóż. Przełykasz ślinę. A on uśmiecha się tymi zepsutymi od papierosów zębami. Mogłaś jednak powiedzieć o tym Michi, teraz jednak już na to za późno....
Pein szedł obok zamkniętego domu dziecka, kiedy słyszysz kobiecy krzyk. Biegiem ruszasz w tę stronę. Docierasz tam i jesteś w szoku. Jakiś mężczyzna z nożem... nie nie to cię nie szokuje. Szokuje cię widok SWOJEJ (dziewczyny. Nie no raczej j ukochanej :P - dop. Akari )adwokatki.  Na spokojnie ruszasz w ich stronę. Chcesz sięgnąć po pistolet, jednak to ona atakuje napastnika uderzeniem w nos. Upada do dołu, wsuwa się pod.jego nogami i będąc za nim przykłada jego nóż do szyi. Wyciąga telefon i dzwoni na policję. Nie musicie czekać długo, kiedy go zabrali i odjechali upadasz na ziemię. Fioletooki podbiega do ciebie i nim coś mówisz tuli twoje ciało do swojego.
- Kretynka z ciebie.
- Wiem...- to jedyne co mówicie. Czas leci, a ty mu o wszystkim mówisz. Czujesz, że możesz mu zaufać. Chcesz być w tych ramionach i czuć się bezpieczna.....

****
Witam was moi drodzy! Dość długo mnie nie było<śmiech>, jednakże to wina mego zjebanego neta, który na lapku nie chce chodzić i jedynie mogę pisać na telefonie i to w gmailu! Więc bardzo, ale to bardzo was przepraszam za taką długość notki, możecie mnie ukatrupić, poćwiartować i co jeszcze chcecie.... Przyjmę to z godnością<o ile jeszcze ją mam>
Data: 1 lipca
Autor: Zbuntowana

niedziela, 1 czerwca 2014

Jednopartówka: ItaSaku

   Woda. Ta przezroczysta ciecz sprawia, że Sakura czuję się w niej bezpieczna. Jest, jak schronienie, miejsce w którym może wylać tysiące łez, a nikt się nie dowie. Oczywiście, nie byłoby to zbyt higieniczne, ale to wcale nie ma znaczenia, prawda? Haruno żyję w kiepskich czasach, w czasach kiedy to ludzie są okropni, pozbawieni uczuć. A może zawsze tacy byli? Zadała sobie kolejne pytania, lecz znowu nie znała odpowiedzi. Równie dobrze mogła błądzić teraz w ciemnościach. Ostatnie wydarzenia w jej krótkim życiu również nie był zbyt wesołe. Wzdychając ciężko, przypomniała sobie tego dupka z którym zerwała. Przez niego pękło jej serce na pół! Sprawił, że popadła w depresje, odechciało się jej żyć, aż w końcu jej przyjaciele nie mogąc na nią patrzeć, wyciągnęli ją na basen i... zakochała się. Zakochała się w pływaniu! Zawsze jej się to podobało, ale wtedy zdała sobie sprawę, że chce to robić w życiu. Stało się to Sakury pasją, celem, marzeniem i kto wie czym jeszcze. Teraz jedyne co jej pozostało to postarać się ze swoich całych sił, aby wszystko szło po jej myśli.
   Dziewczyna otworzyła drzwi bloku, następnie w podskokach biegła po schodach na szóste piętro. Na jej nieszczęście około tydzień temu zepsuła się winda, ale to jeszcze nie koniec świata. W końcu pała z ostatniej kartkówki z matmy nigdy nie była niczym przyjemnym. Teraz tylko módlmy się, aby mama Sakury nie zaglądała dzisiaj do dziennika elektronicznego, bo będzie źle. No, ale to przecież nie wina Haruno, że pani Anko jej nie lubi przez co każe resztę klasy sprawdzianem, kiedy zostały 2 tygodnie do wakacji! Ona, jak i inne osoby z jej klasy, którym również nie szło z tym przedmiotem, wysyłała modły do Boga, aby profesorka nie zdążyła sprawdzić prac aż do wystawienia ocen. Niestety, jak widać prośba Sakury nie została wysłuchana.
   W końcu schody się skończyły, a pojawiły się drzwi domu zielonookiej i innych sąsiadów. Nabierając głośno powietrza, zacisnęła rękę na klamce, następnie otworzyła straszne wrota. Próbowała zrobić wszystko, jak najciszej. Mianowicie: otworzyć drzwi, wejść do mieszkania, zamknąć drzwiczki, a na końcu pobiec szybko do swojego pokoju na górze. O tak. Mimo, że mieszka w bloku mieszkalnym to kwatery były dwu piętrowe. Było to bardzo bombowe.
Niestety, ale już tak nie bardzo kiedy zaskrzypiał jeden stopień od schodów. Cholera, dlaczego nigdzie nie ma windy? Oczywiście matka różowowłosej musi mieć bardzo dobry słuch i usłyszeć wszystko to, czego nie powinna.
 - Sakura?!
Dziewczyna zastygła w bezruchu. Co to za dziwa kobieta? Nie dość, że słuchu idzie jej tylko pozazdrościć (bądź nie) to jeszcze porusza się bardzo szybko. W końcu zielonooka obróciła się w jej stronę. Blondynka nie patrzyła na nią ze złością, a bardziej, jakby gdzieś się spieszyła.
 - Wychodzę na ważne spotkanie. Obiad masz w lodówce, to potem odgrzejesz sobie w mikrofali. - mówiąc to, pakowała jakieś notatki do torby, następnie wyszła.
Czyli na razie się upiekło Haruno. W sumie to matka może w ogóle o niczym się nie dowiedzieć. Zawsze mało interesowała się córką, jakby dziewczyna nie istniała. A ojciec? Różowowłsa nawet nie pamięta, jak miał na imię, opuścił ich kiedy miała 5 lat. Ponoć miał inną, zupełnie jak jej były, Sasuke. Nie, stop! Sakura zaczęła wchodzić na niebezpieczną ścieżkę zwaną przeszłością. Najlepiej w ogóle przestać o niej myśleć co nie jest łatwe. W każdym razie, gdy uporała się z obiadem, lekcjami oraz innymi duperelami, puściła sygnał Hinacie, następnie biorąc torbę ze strojem kąpielowym, ręcznikiem i tak dalej, wyszła z mieszkania, uprzednio zamykając drzwi na klucz. Dzisiaj był piątek, a więc dzień kiedy razem z przyjaciółmi spędza popołudnie na treningu w basenie. Trzeba w końcu się rozluźnić i nacieszyć weekendem kiedy jeszcze może. Dlaczego? Bo nie długo nawet na myśl o poniedziałku będzie się cieszyć. Tak, te wakacje będą świetne, jak w końcu skończy się szkoła...

   Całą paczką weszli do budynku, następnie podzieli się na chłopców i dziewczyny, aby pójść się przebrać. Po parunastu minutach zwartą grupką wyszli w końcu do miejsca w którym był basen. Chłopcy, jak to oni, wskoczyli do wody na główkę, krzycząc przy tym jakieś dziwaczne teksty. Natomiast pozostałe osoby (czyli dziewczyny), wskoczyły do basenu skokami godnymi złotych olimpijek. Zazwyczaj jeżeli nadarzała się okazja (czyt. gdy pana Gaja nie było w pobliżu), zachowywały się nawet gorzej od chłopaków, ale o tym chyba wiedzieć nie musicie...
 - Neee.. Saki, słyszałaś prawda? - spytała Ino, wynurzając się obok Haruno.
 - O czym konkretnie? - odparła, poprawiając niesforne kosmyki, które nawet nie miały zamiaru "siedzieć" spokojnie pod czepkiem.
 - Nani???!!! To ty nie wiesz? Hm... w sumie to nic dziwnego skoro wybrałaś akurat najmniej seksownych z wszystkich twoich strojów. - powiedziała TenTen, patrząc na Sakurę z lekką pogardą.
 - Mówcie wreszcie o co chodzi. - odparła już do granic możliwości zniecierpliwiona
 - Odwróć się. - powiedziała cicho Hinata, pojawiając się nagle przed nią.
Saki ostrożnie zaczęła przekręcać swoje ciało o 180 stopni, zaciskając zębami dolną wargę.
I... to był facet. Piekielnie przystojny facet, jak by pochodził z piekła. Grzeszył urodą.
 - Nie gap się tak. To nasz nowy instruktor, będzie nas przygotowywał do tegorocznych zawodów. - syknęła Temari
Mimo tego nie mogła oderwać wzroku, pochłaniał jej całą uwagę.A te jego magnetyczne oczy, którym chciałaby się lepiej przyjrzeć. Nie mógł być wiele straszy od niej. Na samą myśl o tym facie robiło się jej gorąco. Cholera co się z nią dzieję..?

  - Nazywam się Uchiha Itachi i od dzisiaj będę się nad wami znęcał fizycznie, no czasem psychicznie, ażebym podczas tegorocznych zawodów, które odbędą się za niespełna 2 miesiące mógł z dumą powiedzieć, że to moje dzieło. Oczywiście, nie to że wygrana się tylko liczy, no ale wiecie... W każdym razie zostało mało czasu, i dużo do zrobienia z wami, a szczególnie jeżeli chodzi o różową. - powiedział, przyglądając się z niezadowoleniem owej dziewczynie.
Zaśmiał się cicho, widząc jej zaskoczone spojrzenie, które zepsuło wyraz twarzy rozmarzonego jelonka, a po chwili czystą nienawiść co do niego.
Nie mając ani sekundy do zmarnowania, wydał im serie poleceń, wiedząc, że na pewne już go "pokochały".

Co za pieprzony palant! Jak on śmiał? A co więcej... miał rację. Była do niczego. Zapisała się na tę zawody ze względu na Ino, poza tym mogła więcej czasu spędzić w wodzie. Wtedy niepotrzebne były jej myśli, działała. Nie myślała na poważnie tak naprawdę o wygranej, dlatego nie przykładała się naprawdę. Jednakże, nie wybaczy mu i tak! Niech zgniję w piekle, palant jeden! Już ona mu pokażę! Wygra te cholerne zawody...!

***

   Po miesiącu wyglądała, jak wrak człowieka. Pan Szanowny Nazywam Się Uchiha Itachi, nie kłamał mówiąc o znęcaniu. Ciało miała obolałe, a psychikę w strzępach. Nie było 5 minut w których, by się nad nią nie znęcał. A co gorsza, gdy jej ubliżał resztę dziewczyn wręcz podrywał! A jej kruche serce... jakby umierało w tamtych chwilach. Wpakowała się w niezłe bagno. 
   Była już pod drzwiami szatani, gdy zdała sobie sprawę, że zapomniała ręcznika. Nosz kurde, będzie musiała się zawrócić! Dlaczego?! Zaciskając wargę, spuściła głowę w duł i zaczęła wlec się, jak żółw do miejsca, gdzie był zapomniany przedmiot. Modliła się, aby już go tam nie było. Oczywiście, Bóg nie spełnił jej prośby. 
Miała zamiar przejść obok niego, jak gdyby nigdy nic, gdy zdała sobie sprawę, że trzymał w ręce jej zielony ręcznik, jak gdyby nigdy nic. Uśmiechał się zadziornie, patrząc na Sakurę z rozbawieniem. Uniosła wysoko głowę, spoglądając w jego czarne oczy, które zdawały się nie mieć dna. W oczach, których się zakochała... Nosz kurde, życie jest beznadziejne. 
 - Oddaj. - powiedziała póki co spokojnie.
 - Nie.
 - Jak to nie? Przecież to mój ręcznik, więc masz mi go... - poczuła, jak Uchiha, chwyta ja za nadgarstek, następnie przyciąga do torsu. 
 - Idiotko, mogłabyś na chwilę się zamknąć? - spytał miękko, nachylając się przy jej uchu. 
Serce Haruno zaczęło bić szybciej niż dotychczas, patrzyła, jak Itachi nachyla się w jej stronę... Nie miała czasu myśleć.. pocałował ją! Było to uczucie głęboko rozkoszne, takie jakiego nigdy nie miała szansy doświadczyć. Ale... ta chwila minęła. Ciemnooki zaczął ja całować coraz bardziej natarczywie, a jego ręce wędrowały tam gdzie nie powinny. Z całej siły walnęła go pięścią w jego umięśniony tors. Poskutkowało. Ze łzami w oczach odsunęła się od niego, następnie odwracając się się na pięcie, pobiegła do szatni. Nie szedł za nią...

***

   Następnego dnia nie przyszedł do pracy. Tak samo, jak każdego innego...

***

   W końcu nadszedł dzień zawodów. Sakura wraz ze swoją drużyną z samego rana stawiła się na miejscu. Nerwy zżerały ją od środka, gdyby tylko... Itachi... Tamtego dnia opacznie zrozumiała wiele rzeczy, a co gorsza odtrąciła go. Widok jego oczu, gdy odsunęła się od niego przerażona... To tak, jakby wsadziła mu sztylet w plecy, a dodatkowo przejechała czołgiem, kłamiąc, że wszystko będzie dobrze. Zależało mu na niej, dla tego właśnie tak ją torturował. Chciał, aby wygrała. Kochał, przez co wymagał więcej. Co więcej w tamtym momencie.... pękł... Nie dał rady dłużej utrzymywać swoich uczuć w ryzach, pożądanie go pochłonęło. Ach, jaka była głupia! Ale cóż zrobić? Kobiety z Wenus, faceci z Marsa. Jednemu trudniej zrozumieć drugie. 
   Ustała na swoim miejscu, zaraz będą zaczynać. Poprawiła czepek i już miała założyć gogle, gdy w oddali mignęła znana jej sylwetka. Musiała zaryzykować, pobiegła...
   Biegła na oślep, wiodła się instynktem. Teraz albo nigdy. Miała zamiar skręcić w kolejny korytarz, gdy usłyszała znajomy głos.
 - Saki... dlaczego to zrobiłaś? 
Zatrzymała się. Zamknęła powieki, rokoszując się jego zapachem. Nie musiała się odwracać, aby wiedzieć kto za nią stoi.
 - Musiałam... Musiałam cię znów zobaczyć.
 - Mimo tego co stało się miesiąc temu? - spytał, bawiąc się pasemkiem jej włosów.
 - Powiadają, że kobieta zmienną jest. - odparła lekko
 - Hm... Zobaczyłaś. I co dalej? 
Nie miała niczego do stracenia. Odwróciła się, następnie złożyła na ustach chłopaka miękki pocałunek. Nie trzeba było długo czekać, aby go odwzajemnił. Kiedy wreszcie oderwali się od siebie, ich oddechy były przyśpieszone oraz urwane. 
 - Dla mnie i tak wygrałaś. - powiedział, przyciągając ją znowu do siebie...

...Jednakże kto tak naprawdę wygrał wtedy te zawody, nie mam zielonego pojęcia...

***
Ohayou Gozaimasu/Konnichiwa/Konbanwa :* (nie potrzebne skreślić)
No więc... Opowiadanie było pisane w różnych okresach czasowych, więc jeżeli są jakieś nieścisłości to... Gomen (Taaa... nie ma to, jak szastać japońskim na prawo i lewo, ale... ten język jest świetny *.*)
Szczerze mówiąc to te opko mogłoby sobie leżeć sobie w bloggerze przez kolejne 6 miesięcy (Ups! Nawet nw czy jeszcze o nim pamiętasz... A właśnie to zamówienie dla Aniki chan! Takie tam gapiostwo ;_:), gdyby nie naglę wczoraj, coś mnie nie zmusiło do pisania. Tak po prostu sobie siedzę, oglądam zwiastun mojego bloga ItaSaku i tu nagle taki impuls "Wyłącz to! Pisz! Nw co, ale pisz!" xd
No... rozgadałam się trochę :P No, więc mam nadzieję, że podobało się choć trochę, bo mi w sumie nie bardzo :/
A co do nowego rozdziału to nw kiedy się pojawi, bo Ak ma problemy z internetem czy cuś ;-;
Pozdro :*

niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 10

   Była 2 w nocy, kiedy dziewczyna wracała z imprezy do domu. Gęsta mgła oraz nietrzeźwy umysł sprytnie jej to utrudniały. Wiatr nie ustanie bawił się jej włosami. Ulice były puste, a jej obcasy powodowały okropne dźwięki. Zadrżała, czując czyjeś spojrzenie na plecach. Dopadł ją strach, mimo to zatrzymała się. Cisza. Jednak w pewnym momencie podskoczyła do góry, słysząc szum drzew. Ten moment zmotywował ją do dalszej drogi. Było upiornie. Po parunastu krokach natrafiła czubkiem buta na szczątki butelki po piwie. Zresztą znajdowała się ich tutaj cała masa. Nie cierpiała tej dzielnicy. Mieszkali tutaj przeróżni menele oraz kilku podejrzanych typków. Jednakże była to najszybsza droga do jej domu i nic jeszcze nigdy się jej nie stało. Gdyby tylko jej chłopak z nią był... niestety, pokłócili się.
   Szła coraz szybciej, czując się, jakby ktoś próbował wywiercić jej dziurę na plecach. O mamuniu, jak bardzo pragnęła być teraz w domu. 
   Rozszerzyła przerażona oczy, czując, jak ktoś pociąga ją za rękę w stronę szczeliny między blokami. Chciała krzyknąć, lecz on był szybszy, uderzając dziewczynę w twarz. Policzek piekł niemiłosiernie, a z rozciętej wargi, pociekła krew. Poczuła, jak jej drobne ciało z gruchotem uderza o ścianę. Sprawca złapał ją mocno za włosy, unosząc twarz nastolatki wysoko w górę. Następnie nachylił się do jej ucha, powodując, że przez odór wydobywający się przez jego jamę ustną, dziewczynie zebrało się na wymioty. 
 - Gdzie TO jest? - warknął
 - Nie rozumiem... - szepnęła przerażona, nie mogąc opanować drżenia jej ciała.
 - Nie każ mi się powtarzać, do cholery! Zadałem ci BARDZO proste pytanie. - powiedział, ciągnąc ją mocniej za włosy.
 - Ja naprawdę... nie wiem... o... czym ty... mówisz. - wyjąkała
 - Pytałem się, gdzie TO jest, suko! - krzyknął, rzucając nią, jak szmacianą lalką.
Chciała wstać, lecz nie mogła. Splunęła krwią, a gdy chciała odgarnąć sobie włosy z twarzy, zdała sobie sprawę, że nie może ruszyć prawą ręką. Była złamana. Przerażona coraz bardziej się trzęsła, w końcu kto wie, co ten świr jeszcze jej zrobi?
   Facet zmrużył oczy, przyglądając się uważniej swojej ofierze. Żeś, kurwa! To nie ona... Jednakże, jeżeli się coś zaczęło, to i trzeba to skończyć.
   Prawdopodobnie, gdyby nie ciągnął ją za włosy, nie byłaby wstanie utrzymywać głowy w górze. Spoglądając w jego oczy, zastanawiała się jakim to potworem trzeba być, aby tak traktować ludzi. Zwierze, a nie człowiek. Zacisnęła mocniej zęby, czując dotyk jego szorstkich palców na swojej rozciętej wardze. Po chwili uniósł kciuk na którym była jej krew. Uśmiechnął się zabójczo, spoglądając jej w oczy, następnie zlizał wręcz z rozkoszą jej krew.
 - Pora pójść spać, kotku. - szepnął, po chwili rozległ się strzał.
Ból nastąpił z sekundowym opóźnieniem, jednak to co poczuła było wręcz koszmarem. Czuła się tak, jakby ktoś rozrywał jej wnętrzności, jakby palił się tam żywy ogień. Mężczyzna puścił jej włosy, powodując, że jej głowa upadła, jak szmaciana lalka na ziemie. Zrobiło się jej zimno, a powieki zaczęły opadać. Ostatnie co widziała, były oddalające się nogi  mordercy. Niech gnije w piekle, choćby nie wiedziała co!

 - Ak, wstawaj! No już, wstawaj! - krzyczała Michi o BARDZO wczesnej porze, stojąc nad łóżkiem zaspanej siostry.
 - Jeszcze 5 minut. - wymamrotała sennie przez poduszkę.
 - Nie! Zamierzam cię porwać dziś w pewne miejsce, ale musimy tam pójść z samego rana, bo nie będzie zabawy. - powiedziała blondynka, uśmiechając się na samą myśl o tym.
 - Co ty planujesz? - spytała podejrzliwie, próbując rozbudzić zaspane mięśnie.
Zielonooka nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ ni stąd ni zowąd zadzwonił jej telefon. Energicznym ruchem wzięła go do ręki, następnie zaszyła się w kuchni.
Akari w tym czasie zaczęła poszukiwania kontaktów, a trzeba wiedzieć, że to łatwe zadanie nie było! Po kilku minutach wróciła Michi z niezadowoloną miną.
 - Muszę iść. Przepraszam. - to mówiąc, chwyciła kurtkę i wyszła z domu.
Brunetka wzruszyła tylko ramionami, następnie wróciła do łóżka.

   Dotarła na miejsce najszybciej, jak się dało. Itachi nie był zbytnio rozmowny co do całego zajścia, dlatego oczekiwała najgorszego. No, bo różowo na pewno nie było, skoro wzywają ją z samego rana! W końcu każdy wie, że ona lubi sobie pospać i lepiej jej nie przeszkadzać... Oczywiście, dzisiaj to wyjątek z którego i tak nic nie wyszło. Beznadzieja.
   Wysiadła z auta, widząc przed sobą żółtą taśmę i jej znajomych. Ruszyła w stronę Itachiego, który stał bez wyrazu na twarzy, wpatrując się ciągle w jeden punkt. Podała mu kubek z kawą, następnie podążyła za jego wzrokiem. Skrzywiła się zniesmaczona tą scena, jednakże nie odwróciła wzorku.
 - Co wiemy? - spytała upijając łyk kawy.
 - Morderstwo około po 2 w nocy. Nikt nic nie wiedział, nikt nic nie słyszał.
 - A ofiara?
 - Karin Uzumaki, dziewczyna mojego brata. - odparł, jakby niezadowolony z tego?
 - Nie lubiłeś jej prawda? - spytała, przyglądając mu się podejrzliwie.
 - Ta... strasznie wkurzająca. Wczoraj dosłownie skakałem, jak dziecko, gdy dowiedziałem się, że się pokłócili. - odparł, masując sobie skroń.
 - Hm... czyli ciebie też mam wpisać do kręgu podejrzanych?
 - Michi! - krzyknął urażony
 - Tak się nazywam. - odparła słodko
 - Ech... A właśnie, rozmawiałaś z siostrą na wiesz, jaki temat? - spytał, sprytnie zmieniając temat.
 - Nie. Planowałam to zrobić dzisiaj, ale coś nie wyszło.
 - Cykor.
 - Nie prawda! - krzyknęła, oburzona tą sugestią.
 - A właśnie, że tak!
 - Nie!
 - Tak!
 - Idiota.
 - Czyli się przyznajesz?
 - Nie.
 - Jak z dzieckiem. - powiedział, śmiejąc się przy tym głośno.
 - A weź się odczep. - powiedziała obrażona, następnie podeszła do analityka.
W końcu to nie czas na żarty. Zginął kolejny człowiek...
***
Bardzo przepraszam za jakość, długość i ogólnie za cały ten rozdział :( Ostatnio jeżeli chodzi o pisanie u mnie to jest naprawdę kiepsko. Choćbym nie wiem, jak się starała to nic z tego dobrego nie wychodzi :/ Gomen...
Autor: Akari
Data: Uzupełni Ak :D

środa, 26 marca 2014

Rozdział 9

Adwokatka siedziała pod swoją kołdrą. Latarkę trzymała w zębach a jej oczy bacznie obserwowały linijki pisma jej… matki. Nie mogła w to uwierzyć. „ Bardzo interesujące…. Ale dlaczego ON tu zostawił ten notes? Przecież chodziło mu tylko o akta…” Jej rozmyślania przerwał dźwięk budzika. Wkurzona wyłączyła upierdliwe urządzenie. Od zajścia z włamaniem jak i „wypadkiem” Michi minęły trzy tygodnie. Dalej nie odnaleziono sprawcy, a sprawa w sądzie dalej trwała. Brunetka schowała notes do torby i udała się do łazienki. Miała jeszcze godzinę, nim nie będzie autobus. Samochód pożyczyła Michi, więc szuka nowego samochodu, takiego który nie rozwali się gdy Michi zasiądzie zza kierownicą. A niby to ona jest tą niezdarą. Czuła jak gorąca woda uspokaja jej napięte mięśnie, koiła nerwy i pomagała zebrać myśli. Głowiła się nad sprawą notesu matki, który znalazła. Policja przecież je osobiście poinformowała iż nic nie zostało po ich rodzicach. Uwierzyła im! A to było jedno wielkie kłamstwo! Uderzyła wściekła pięścią o kafelki. Stara się zawsze chronić siostrę, tak było zawsze. Ale przez to iż jest pochłonięta tymi zagadkami sama już nic nie wie. Dla niej czas ucieka do przodu. Michi siedzi na komendzie, a jej bron kręci się po biurku. Cholernie się nudziła, a nie wiedziała co ze sobą zrobić. Ten, który chciał śmierci blondynki dalej był na wolności, tak samo jak ten, który chciał śmierci jej siostry. Musi coś zrobić. Do tego niebawem urodziny Akari. Przyłożyła palce do brody i myślała co by tu siostrze zrobić. Akari sama nie cierpiała dnia swoich urodzin, a blondynka nie wiedziała czemu. Gdy się jej pytała, ta odbiegała od tematu. Usłyszała pukanie a po chwili ujrzała twarz Uchihy. Od tamtego wypadku ich relacje nieco się polepszyły. Trzymał w dłoniach dwa kubki z kawą oraz reklamówkę z pączkami. Zamknął za sobą drzwi i usiadł naprzeciwko Urokiri.
- Coś cię trapi. Masz to wypisane na twarzy.- powiedział podając ci kubek z parującą cieczą. Upiła łyk i nie spuszczała wzroku z piany.
- Cóż…. Niebawem Akari ma urodziny i nie wiem co jej zrobić. Bo jeśli zabiorę ją do baru, ta nie będzie nic pić, tylko mnie pilnować, albo jeśli umówię ją na randkę w ciemno , będzie robiła jakieś papiery z pracy.- załamana odłożyła kawę na biurko a sama oparła się o fotel.
- A nie pomyślałaś o tym, aby zabrać ją gdzieś, gdzie będą miłe wspomnienia?
- Wiesz to całkiem niezły pomysł, tylko że muszę znaleźć dla niej faceta! Pomożesz mi?- popatrzyłaś na niego słodkimi oczkami. I nie umiał ci odmówić. Czyli jeden problem z głowy, zostały jeszcze 999 innych problemów tego dnia….
  Akari siedziała w swoim gabinecie i czytała wiadomość od Ayumi. Kolejne problemy z córką. Odpisała jej, że jak tylko skończy obecną sprawę to jej pomoże. Schowała telefon do kieszeni marynarki i sięgnęła po notes matki oraz ołówek. Stukała nim o brodę myśląc nad postawioną na jednej stronie zagadką. Nikły uśmiech malował się na jej wargach. W dzieciństwie często się tak z nią bawiła. Starała przypomnieć wszystkie zagadki, jakie rozwiązywała, jednak na marne. Usłyszała pukanie do drzwi, schowała notes do torebki i poszła otworzyć. Za drzwiami stał jej szef, wpuściła go do środka i zamknęła drzwi. Nie wiedziała co go do niej sprowadza.
- Pracujesz już u nas niespełna pół roku. Chciałbym sprawdzić jak wygląda twój jeden dzień w pracy. Nie martw się, każdy z pracowników przechodził taki test.
- No dobrze…- poprawiła kosmyk włosów i od razu się zaczerwieniła. No akurat czemu przy nim zawsze musi ukazywać ten swój pieprzony tik?! Na jego ustach pokazał się nikły uśmiech, który kobieta dostrzegła. Jednak nie mogła zaprzątać sobie tym głowy. Zajęła swoje miejsce, a Nagato usiadł naprzeciwko niej. Teraz to naprawdę się stresowała. Modliła się aby nikt do niej nie zadzwonił. Jednakże jak widać Bóg jej nie lubi. Dzwoniła Michi. Musiała odebrać.
- Tak?
- Ak siostro kochana, mogę ci powiedzieć iż znaleźliśmy twoje dokumenty….- urwała.
- Serio? To cudownie! Tylko powiedz mi szybko tę złą stronę tej wiadomości, nim czegoś nie zrobię.
- No dobra! Jejciu, kobieto straszna jesteś. A chodzi o to iż te dokumenty zostały spalone. Oczywiście analitycy starają się je jakoś posklejać, ale wątpię iż im się uda…
- No dobra. To wszystko? Jeśli tak to wracam do pracy.
- Tak, tak. Pracoholiczka.- mruknęła nim się nie rozłączyła.
- Przepraszam. Siostra poinformowała mnie o odnalezieniu skradzionych dokumentów, jednak ich stan nie jest idealny. Cóż zostały spalone więc nie mam za dużo materiałów do obecnej sprawy.- powiedziała z niezadowoloną miną. Ten jedynie kiwnął głową i powrócił do oglądania pomieszczenia. „ No naprawdę co jest tak interesującego w oglądaniu gabinetu?!”. Wyjęłaś zastępczą teczkę, chwyciłaś za ołówek i zaczęłaś coś bazgrolić na kartkach. Robiłaś cokolwiek byleby na niego nie patrzeć. Nagato podniósł się ze swojego siedzenia , by po chwili być za twoimi plecami i spojrzeć na to co robisz. Cała czerwienisz się na twarzy, jedna nie przestajesz pracować. Nie możesz po prostu, bo jeśli byś przerwała spojrzałabyś na niego. Dokończyłaś „pisać” i odważyłaś się spojrzeć na niego. Stykaliście się nosami, przez co twoja twarz przybrała mocniejszy odcień czerwieni. Fioletooki poprawił delikatnie kosmyk twoich włosów, a twoje serce zabiło mocniej.( nie mogłam się powstrzymać – dop. Akari)
- Czy coś robisz w ten weekend?- spytał dalej nie odsuwając się od ciebie. Jego oczy hipnotyzowały cię, jego oddech kusił. Chciałaś wiedzieć, co kryje się za tym zachowaniem mężczyzny, jednak nie umiałaś myśleć racjonalnie , kiedy był tak blisko. Przełknęła ślinę i pokręciła głową na nie. Uśmiechnął się tajemniczo, co cię pociągało.
- W takim razie zabiorę cię gdzieś w piątek po pracy…- cmoknął cię w policzek i wyszedł, zostawiając cię w szoku. To nie powinno się stać. Nie powinnaś do tego dopuścić!


    Piątek nastąpił bardzo szybko. Akari nie chciała iść do pracy. No kurde ludzie, ona się po prostu boi! Dawno nie miała kontaktu z mężczyznami, chyba ostatni miała na studiach, jeśli chodzi o randki. A Michi o tym nie powie! Jeszcze jej życie miłe.
- Akari wstawaj!
- Nie chcę.- mruknęłaś a blondynka pojawiła się na tobie.
- Wstawaj albo będę tak po tobie skakać.
- A se skacz. I tak me życie nie ma sensu….
- Dobra co jest…. Ach! Zakochałaś się! To dlatego odmawiasz wyjścia gdzieś dziś po pracy! Jestem taka szczęśliwa!- krzyknęła wychodząc. Szatynka szukała swoich szkieł kontaktowych. Z rana była kompletnie ślepa.
- Michi! Gdzie są moje kontakty?
- Ach zapomniałam ci powiedzieć iż, się skończyły. Jutro ci kupię. Ale dziś musisz iść w okularkach.
-  Nie dobijaj człowieka….- westchnęła otwierając szufladę i wyjmując okulary… Godzina dziewiętnasta. Koniec pracy Akari i początek „spotkania” z szefem. Bała się a kto by się nie bał?! No oczywiście Michi by zaprzeczyła iż się nie boi a tak naprawdę to by ze strachu z pistoletem latała po mieście. I na co by to było? Usłyszałaś pukanie do drzwi. Podeszłaś je otworzyć, kiedy miałaś dotknąć klamki osoba stojąca zza nimi sama je sobie otworzyła.
- Gotowa?
- Jak widać.- powiedziała i oboje opuścili gabinet. Michi oczywiście nie mogła usiedzieć na miejscu. Siostra nie powiedziała z kim idzie na randkę, a co jeśli idzie z mordercą?! Dlatego właśnie wraz z Itachim ją śledzi.... I jakiego doznała szoku widząc ją ze swoim szefem! Najpierw byli na kolacji, potem w kinie a na koniec w parku , w którym ich zgubili...
- Nie wiedziałem iż nosisz okulary.
- A ja nie wiedziałam iż weszliśmy na ty.- mężczyzna zaśmiał się patrząc w niebo.
- Czyli mam się do ciebie wracać formalnie?
- Nie!- i znów się zaśmiał, tym razem dołączyłaś do niego. Na prawdę nie powinnaś się tak obawiać spotkania z facetem, nawet jeśli to twój szef to nie ma znaczenia. Dobrze się czujesz w jego towarzystwie i to ci wystarcza...


***
Tak wiem notka krótka, jednak mój czas był zabrany przez pieprzoną szkołę :/ Durne prace klasowe! Jak można coś takiego człowiekowi zrobić no?! Ale tak notkę chciałam dodać dziś ponieważ jak zapewne wie Zbuntowana mam urodziny... Tiaaa kolejny rok marnego istnienia. Ale to nie ważne. Powiedzcie jak wam idzie w nauce i jakieś plany na zbliżające się święta wielkanocne?
Data następnej notki: 20 kwietnia
Autor: Zbuntowana

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 8

   Było już ciemno, a miasto wyglądało na niemal wymarłe. Zmęczona kobieta jechała do domu, co jakiś czas popijając kawę. W tej chwili marzyła jedynie o ciepłym łóżku oraz świętym spokoju. Na jej nieszczęście póki nie dowie się co Ak wzięła z miejsca zbrodni, zapewne nie da rady zmrużyć oka, choćby na chwilę. A co ważniejsze, to dlaczego cokolwiek ta idiotka zabrała? Michi znała siostrę, ona z pewnością musiała mieć jakiś ważny powód, jednak nie zmienia to faktu, że młodszej Urokiri najzwyczajniej na świecie, oberwie się za to. Z tą myślą blondynka zaczęła coraz bardziej się niepokoić. Jednak co dziwniejsze, to nie dlatego, że z pewnością dostanie ochrzan od szefa, a dlatego, że jej życie to jedne, cholerne puzzle, które składa się tysięcy kawałków. Wiesz, że można je jakoś dopasować, ale czasem zajmuję ci to sporą część twojego życia. Zielonooka zatrzymała się na czerwonym świetle, czekając spokojnie aż dwójka nastolatków spokojnie przejdzie po pasach. Dziewczyna skorzystała z okazji, aby sięgnąć po telefon, który leżał na tylnym siedzeniu auta. Zaskoczona zauważyła, że oprócz niej na drodze jest jeszcze jeden samochód. Jako iż było ciemno, nie potrafiła stwierdzić jakiej płci był kierowca srebrnego auta. Ciało Urokiri przeszył nieprzyjemny dreszcz. Ten samochód... widziała dzisiaj kilkanaście razy, a co gorsze, gdy jechała wtedy tam do Akari, on już tam był. To o wiele za dużo, aby można to wziąć za zwykły przypadek.
 - O, cholera... - szepnęła Michi, przyciskając pedał gazu. Całe szczęście, że tych dzieciaków od dawna już nie ma, ponieważ nie daliby rady uskoczyć. Kobieta schyliła głowę, gdy pocisk pistoletu, rozbił tylną szybę jej kochanego autka. Wkurzona sięgnęła do kieszeni, aby... O mamuniu, zapomniała wziąć pistoletu!!! Jest źle, jest bardzo źle, a co gorsze ten skurwiel ma broń, a ona nie! A co najgorsze to nie może go nawet z porządnie zwyzywać, ponieważ nie wie nawet czy to kobieta czy mężczyzna! A może, gdyby tego wroga traktować, jak obojnaka? Nie to nie wypali, poza tym nie zna za dużo fajnych wyzwisk dla tych ludzi nie miejących płci. Gdyby tylko miała broń to coś już dawno, by nie żyło. Jejku, co robić? Michi z pewnością nie ma zamiaru znowu niepokoić siostrę. Jednak niestety nie da sobie sama rady, a jeżeli zaraz czegoś nie wykombinuję, to równie dobrze może zaraz wylądować w kostnicy! Cholera, gdyby tylko ten pacan Itachi wtedy... Zaraz, no tak! W jednej dłoni trzymając kierownicę, w drugiej zaczęła wybierać numer do Uchihy. Odebrał dopiero po czwartym sygnale, a jej przecież bateria zaraz padnie!
 - Itachi, błagam musisz mi pomóc.. - zaczęła, lecz przerwano jej postrzałem w przednią szybę. Za nim nastąpił kolejny, powodując jej całkowite rozbicie. Zielonooka suwając się na krześle, słyszała, jak zaniepokojony mężczyzna krzyczy jej imię. Blondynka przełknęła ślinę, następnie drżącym głosem powiedziała - Ktoś chcę mnie zabić.
Ledwo zdążyła to powiedzieć, a padła jej bateria w telefonie. Aż cholera, że też dziewczyna zapomniała naładować dziś telefon. Michi miała nadzieje, że Uchiha da radę ją znaleźć, inaczej może być już dla niej za późno. Kobieta spojrzała w lusterko, o boże to ją doganiało!!! Z bijącym szybko sercem, przyśpieszyła oraz w tym samym czasie zaczęła szukać jakiejś pomocy na tylnym siedzeniu. Błagam, błagam, błagam... - szeptała w myślach, grzebiąc w tym całym syfie. Do uszu blondynki dobiegł odgłos kolejnego wystrzału, tym razem w przednią oponę. Kobieta razem z autem zaczęła chwiać się na boki, następnie złapała w obie ręce kierownice. Sytuacja w jakiej się znalazła nie była za kolorowa, a co gorsze z przebitym kołem za daleko nie zajedzie. Na drogach było ślisko przez co trudno było wyrobić na zakrętach, a co dopiero z przebitą oponą! Michi chwyciła mocniej za kierownice, skręcając gwałtownie w bok. To był błąd, jeden wielki błąd. Przerażona rozszerzyła oczy, o mamuniu nie da rady się zatrzymać! Samochód Urokiri runął do przodu, wiążąc w środku swoją właścicielkę... Przez chwilę nie mogła się ruszać, ten moment, gdy auto znowu uderza o ziemie, urwany oddech, szybko bijące serce... to straszne. Czy tak czują się ludzie których ona ściga? Czy to kara, że ma umrzeć akurat w ten sposób...?
   To cud, żyję jeszcze. W końcu ten typ może ... O boże! Zapomniała o nim! Podnosząc głowę z kierownicy, zaczęła trzęsącymi dłońmi dobierać się do drzwi samochodu. Nie mogła ich otworzyć, co robić? Blondynka przerażona zaczęła sięgać znowu do tyłu samochodu, szukając tej pałki, patrząc jednocześnie przed siebie. Jest, znalazła w końcu, ale co gorszę ktoś biegł w jej stronę! Uzbrojona zaczęła rozglądać się po aucie, bo gdyby tak spróbować wyjść miejscami, gdzie jeszcze godzinę temu były szyby? Nie to bezsensu, pokaleczy się jeszcze bardziej. Ścisnęła mocniej kij, patrząc intensywnie na człowieka, który prawdopodobnie chcę ją zabić. W pewnym momencie poczuła, jak coś mokrego o metalicznym zapachu, kapie jej na twarz. Instynktownie przyłożyła rękę do czoła, sycząc z bólu. Z kwaśną miną, zaczęła przeklinać cały ten cholerny dzień. Zaskoczona stwierdziła, że ten ktoś jest już zaledwie parę metrów ode niej, tylko nadal było za ciemno, aby stwierdzić kim była ta osoba na 100%. Po stronie kierowcy zaczęła zbliżać się jakąś obca ręka, przez co kobieta nie czekając ani chwili, zamachnęła się kijem.
 - Auć, Michi to tylko ja! - powiedział Itachi, wyjmując odłamek szkła z dłoni.
Zaskoczona Urokiri, spojrzała za faceta, gdzie stał policyjny wóz. Ale co się stało z tamtym srebrnym autem? Ciemnooki chyba czytając mi w myślach, powiedział:
 - Zwiał, ale obiecuję ci, że ten sukinsyn na pewno za to zapłaci. - mówiąc to, rozprawił się z drzwiczkami tak, abym mogła wyjść.
Blondynka jednak nie mogła się poruszyć, nagle wstrząsnął nie niepohamowany szloch. Trzęsła się, zaciskając mocno ręce na siedzeniu oraz patrzyła zalanym łzami wzrokiem długo przed siebie. Tego dnia wydarzyło się tyle złych rzeczy, to po prostu za dużo dla niej.
 - Itachi, możesz zabrać mnie do domu? - spytała, odwracając się jego stronę.
 - Michi... - szepnął, patrząc na nią przerażony.
Nigdy nie widział swojej partnerki w takim stanie i jeśli miałby być szczery, to nigdy więcej nie chcę tego widzieć. Wolałby, żeby na niego krzyczała, zachowywała się, jak jego szef i pieprzyła głupoty czy nawet znęcała się nad nim psychicznie i fizycznie, ale błagam niech ona więcej nie płacze, czy to tak wiele?! Do cholery, kto mógł chcieć ją zabić?!

   Jakieś 5 minut temu dostała SMS-a od Uchihy o treści: "Michi znalazła się dzisiaj w złym miejscu o złym czasie. Za chwilę odstawię ją do domu, ale mam prośbę..." (Hahah, nie powiem wam na razie co to za prośba xd dop. Zbuntowanej) Zanim skupiła się na siostrze, zaczęła się intensywnie zastanawiać skąd mógł mieć jej numer. Były dwie opcje: pierwsza - jest gliną, więc pewnie znalazł to w jakiejś bazie danych czy co to tam jest, druga - wziął numer od blondynki. I dopiero wtedy zdała sobie sprawę z sensu tej wiadomości. Przerażona wpatrywała się się w wyświetlacz telefonu, zaczynając się coraz to poważniej martwić. Z tego wszystkiego zaczęła przyrządzać masę na ciasteczka czekoladowe. Uwinęła się z tym szybko, dlatego właśnie wkładała blaszkę z jeszcze nieupieczonymi smakołykami do pieca. Akari spojrzała na zegar, który wskazywał wpół do pierwszej w nocy.
   Nagle usłyszała brzdęk kluczy, następnie otwierane szybko drzwi. Zdejmując fartuch, wyszła z kuchni, stając na przeciwko Michi oraz Itachiego. Nie da się ukryć, że jej siostra wyglądała, jak siedem nieszczęść, a ta okropna rana na czole oraz liczne zadrapania na rękach... to straszne. Twarz miała zalaną łzami, ubranie tu i ówdzie podarte, a także bardzo się trzęsła. Brunetka nie była wstanie wydusić nawet słowa, dlatego tylko podeszła do siostry mocno ją przytulając.
 - Już dobrze, już jesteś bezpieczna. - szeptała, głaskając ją po włosach.

   Jakiś czas później po wyjściu Itachiego, Akari zagoniła Michi do łazienki. Teraz wyjmując upieczone już ciastka, zaczęła układać je na talerzu. Przez chwilę spoglądała na księżyc za oknem, który na tle padającego śniegu wydawał się jeszcze piękniejszy. Po chwili do kuchni w szlafroku weszła blondynka, następnie usiadła przy stole. Niebieskooka podała jej kubek kakaa, oczywiście biorąc również dla siebie. Siedząc naprzeciwko siebie, milczały przez chwilę, ale jak to zawsze bywa, w końcu cisza została przerwana.
 - Ak, ja muszę wiedzieć... co zabrałaś z miejsca zbrodni? - spytała Michi, BAWIĄC się ciastkiem.
Brunetka wciągnęła głośno powietrze, patrząc na siostrę. Tylko, że nie chodziło wcale o jej pytanie, bo Urokiri zdawała sobie sprawę, że będzie musiała o tym powiedzieć blondynce. Chodzi o to, że zielonooka kocha słodycze, a teraz zamiast je jeść, bawiła się nimi! To nie było normalne.
 - Jedz. - powiedziała Akari, wpychając siostrze ciastko do ust, następnie podeszła do szafki na której leżała jej torebka. - Wzięłam tylko dwie rzeczy: kopię dokumentów, które skradziono oraz... to. - mówiąc to, położyła średniej wielkości notes w brązowej, lekko poniszczonej oprawie, na stole.
 - C-co to... jest? - spytała blondynka z przerażeniem.
Niestety, brunetka nic nie mówiła, przez co Michi została zmuszona do samodzielnych oględzin. Sięgnęła po przedmiot, następnie powoli go otworzyła. Pożałowała tego od razu, wypuszczając ten okropny notes z rąk. Nie mogła na niego patrzeć, jego zawartość była straszna, zgodnie z przeczuciami policjantki.

***
Ohayo :*
Ile pączków już zjedliście? W sumie  to dziwne, bo byłam pewna, że nie wyrobie się z rozdziałem, ale jednak dałam radę. No cóż, nie przeciągając:
Autor: Akari
Data: 26 marca ^^

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 7


No a dzisiaj z muzyką :D


Tygodnie mijały a każdej z dziewczyn dzień wyglądał praktycznie tak samo. Praca, dom, sen. Praca, dom, sen. Kiedyś trzeba to przerwać prawda? Ale kiedy? I może która to przerwie? Akari siedziała w swoim biurze i sprawdzała papiery dotyczące następnej odprawy w sądzie. Kolejny kubek kawy a ta dalej wszystko czytała od początku. Musiała wiedzieć wszystko o kolejnej firmie. Ciszę w jej gabinecie przerwało pukanie do jej drzwi. Podskoczyła, lecz podeszła otworzyć drzwi, za którymi stał jakiś mężczyzna o dziwnych fioletowych kreskach przy nosie.
- W czym mogę panu pomóc?- ten ją wepchnął do środka zamykając za sobą drzwi. Cała zesztywniała, kiedy mężczyzna przygwoździł ją do ściany. Jego oddech uderzył o jej twarz z ogromną siłą. Wyczuła dużą ilość alkoholu. Próbowała go od siebie odepchnąć, nie robiąc mu krzywdy. Na marne. Kiedy jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko jej ust, nie miała wyboru i musiała użyć siły. Zdzieliła go czołem w nos a następnie pięścią w brzuch. Chwyciła mężczyznę za marynarkę i wypchnęła na korytarz zamykając drzwi. Nigdy już nie będzie siedziała do tak późnej pory w pracy. Nigdy! Do jej uszu doszedł dźwięk jej telefonu, więc ruszyła go odebrać. Dzwoniła Michi.
- Akari kończ ten seks z szefem i wracaj do domu!
- Michi ogarnij się. Czytam dokumenty następnej rozprawy w sądzie. I niby czemu mam wracać do domu co?
- Bo nie mam jak po ciebie przyjechać, a twoje auto jest w naprawie zapomniałaś?
- Nie, nie zapomniałam. Skończę tylko układać papiery i już będę jechała mamusiu.- cmoknęła jej na pożegnanie i się rozłączyła. Przeczesała palcami włosy. Kochała siostrę, lecz coraz częściej ją męczyła. Ale może to nie jej wina? Przecież kiedyś też tak było, na studiach. Brunetka starała się wszystko robić perfekcyjnie, lecz przez to zaniedbywała zwykłe czynności takie jak rozmowa z siostrą. Spojrzała na papiery leżące w nieładzie na biurku. „Przecież jutro też jest dzień” pomyślała kładąc dłonie na biodrach. Zaczęła wszystko układać a następnie chować do szuflady w biurku, którą zamknęła na klucz. Chwyciła za płaszcz, który szybko założyła, przewiesiła szal po matce na szyi, złapała za teczkę opuszczając gabinet. Zamknęła na klucz szklane drzwi, upewniając się iż ma wszystko ruszyła do windy. Jak się okazało jako jedyna została po godzinach w biurze. Nacisnęła przycisk powiadamiający windę o tym gdzie się znajduje i czekała. Coś niepokoiło ją w głosie siostry, tylko co? Kiedy usłyszała charakterystyczny dla windy dźwięk weszła do kabiny, a za nią jej szef. Przywitali się skinięciem głowy i każde z nich powróciło do swoich rozmyślań. Będąc na parterze wyszli, mężczyzna przytrzymał jej drzwi, za co mu podziękowała i na dworze się rozdzielili. Ruszyła na przystanek autobusowy mając nadzieje iż na jakiś zdąży. Jak widać los jej nie sprzyjał bo dopiero następny odjazd w jej dzielnicę będzie za godzinę. Z grymasem wyciągnęła telefon i szukała numery do jakieś taryfy. Czerwonowłosy podszedł do swojego samochodu, wsiadając ujrzał swoją adwokatkę na przystanku. Chwycił za kierownicę i miał już ruszać, lecz znów na nią zerknął. Śnieg sypał dość mocno, wiatr bawił się jej włosami, które co chwila odgarniała z twarzy. przeniósł spojrzenie na kluczyki w stacyjce i ruszył. Zatrzymał się przy przystanku, opuścił szybę od strony pasażera i powiedział.
- Może panią podwieźć do domu?- Urokiri patrzyła się na niego. Nie wiedziała co powiedzieć. Mężczyzna pochylił się nad siedzeniem i ich spojrzenia się skrzyżowały. Kobieta poprawiła po raz kolejny włosy i niepewnie ruszyła w stronę samochodu.
- A to nie będzie problem?
- Raczej przyjemność. Poza tym nie złapie teraz tak pani szybko taksówki.- stwierdził otwierając kobiecie drzwi. W duszy westchnęła, wsiadając do pojazdu i zamykając drzwi. Podała mężczyźnie adres a ten ruszył. Przez chwilę panowała cisza zagłuszana jedynie przyjemnym mruczeniem silnika i ściszonym radiem, z którego wydobywały się klasyczne utwory rockowe.
- Szefie…. Mogę się dowiedzieć o co tym razem nasza firma została oskarżona? Bo nikt mnie jeszcze o tym nie powiadomił.- ten zerknął na nią. Stali na czerwonym świetle.
- Konan miała panią o tym poinformować.
- Mogła zapomnieć.- ten nieznacznie zacisnął dłonie na kierownicy. Następnie na nią spojrzał. Położył łokieć na oparciu siedzenia.
- Otóż ta firma oskarża nas o niedawne włamanie jakie miało tam miejsce, a dlatego iż mieliśmy ze sobą na pieńku od razu nas wzięli za winnych.
- Rozumiem.- poprawiła kosmyk włosów za ucho.
- Ma pani tik nerwowy?
- Cco?- spytała zaskoczona.
- Tik nerwowy. Zawsze na sali sądowej kiedy coś nie idzie po pani myśli poprawia pani kosmyk włosów za ucho. „ Kurde aż tak łatwo mnie rozgryzł!” pomyślała spoglądając na niego.
- Pan też ma tik nerwowy. Kiedy ktoś wie o panu za dużo lub jest w pobliżu rozgryzienia pańskich zamiarów, pan wtedy strzyka kośćmi w dłoniach.
- Jest pani bardzo spostrzegawcza.- „ Nawet za bardzo” dopowiedział w myślach powracając do poprzedniej pozycji i ruszając dalej. Nagle „przyjemną” ciszę przerwał telefon Urokiri, szybko odebrała.
- Co chcesz Michi?
- Akari gdzie jesteś?!- spytała podniesionym tonem blondynka.
- W drodze do domu, a coś się stało?
- Jest włamanie do twojego gabinetu, przed chwilą ktoś się tam włamał. Pod żadnym pozorem nie wracaj tam Akari!
- Co?! Po moim trupie.- i się rozłączyła.- Niech pan zawraca!- podniosła głos.
- Niby dla…
- Ktoś się włamał do mojego gabinetu! Jeśli zniknęły akta naszej obecnej sprawy to po nas w sądzie!- weszła mu w zdanie. Nagato szybko zawrócił i już po pięciu minutach byli przed budynkiem. Wbiegli do budynku, czerwonowłosy podszedł do windy, lecz szarooka zdjęła buty i biegiem ruszyła schodami pożarowymi na dwudzieste piętro. Kiedy ona była w połowie czerwonowłosy wsiadał do windy. Wybiegła na korytarz łapiąc się ściany. Widziała stłuczone szkło przy wejściu do jej gabinetu, do którego weszła widząc odwróconego do siebie mężczyznę. Ruszyła po cichu w jego stronę, lecz do jego uszu doszedł dźwięk policyjnej syreny. Gwałtownie się odwrócił i przez chwilę kobieta ujrzała jego oczy nim nie popchnął jej na ścianę, po czym straciła przytomność…. Michi dawała raz po raz kobiecie z liścia. Miała w dupie iż każdy na nie patrzy, nie mogła stracić siostry! Nagle tak się zamachnęła iż szatynka otworzyła oczy, jednocześnie uderzając blondynkę w nos.
- Michi! Nic ci…
- Akari! Ja cię kurwa kiedyś zabije!- szykowała się do kolejnego uderzenia brunetki lecz zamiast tego przyciągnęła ją do siebie. Nagle się od niej odsunęła i udała do biurka, chwyciła za jedną szufladę i ją otworzyła a tam nie było dokumentów!
- Nie, nie, nie! One gdzieś tu muszą być!- krzyknęła i zaczęła przeszukiwać stertę papierów na jej biurku, lecz nigdzie nie znalazła tych, które zniknęły. Załamana usiadła na krzesełku. Michi nakazała wszystkim wyjść, sama podeszła do siostry i ukucnęła przy niej.
- Akari, co ci zginęło?
- Coś bardzo, ale to kurwa bardzo ważnego! Wszystkie moje notatki, spostrzeżenia w sprawie następnego spotkania w sądzie.
- A oprócz tego nic?
- Nic a nic. Niech ja go tylko dorwę! Przysięgam iż go tak pobiję, że mnie spotkasz u siebie w pracy Michi.- blondynka się zaśmiała i przytuliła do siebie siostrę.
- A widziałaś go chociaż?
- Same oczy. Nic więcej.
- No dobra. Chodź poproszę kogoś aby cię do domu odwiózł. Ja jeszcze raport złoże i do ciebie przyjadę.
- Nie musisz nikogo o nic prosić. Poczekam na ciebie.
- Akari…
- Idź składać lepiej ten raport. Poszukam może nie zabrał wszystkiego.
- Dobra, ale załóż je.- podała jej rękawiczki, pocałowała w czoło i wyszła. Pierwszą hieną, która się przy niej zjawiła był nie kto inny jak pan Uchiha!
- Dowiedziałaś się czegoś?
- Tylko tego iż zginęły jakieś bardzo ważne akta oraz iż widziała jego oczy.
- Miejmy nadzieje, iż jednak zauważyła coś więcej.
- Nie oczekuj tego od niej Uchiha. Jeśli czegoś od razu nie zauważyła to potem ma wielki problem to sobie przypomnieć.- położyła dłonie na biodrach.
- Wracaj do domu z siostrą, złoże za ciebie raport.
- Dzięki. Jednak nie jesteś bez czułym dupkiem.
- Dobrze wiedzieć.- nagle z gabinetu wyszła Akari a w dłoni trzymała martwego…kota!
- Akari nie powinnaś go dotykać!
- On… jeszcze żył…- wyjąkała oddając jakimś ludziom ciało zwierzęcia. A swojej siostrze, która była przy niej karteczkę.
- Kurwa to już jest przegięcie!- blondynka podała karteczkę partnerowi nim jej nie zgniotła.- Akari posłuchasz go i…
- Michi, my dobrze wiemy iż ja się nie poddaje. Więc takie pogróżki na mnie nie działają. Możemy wracać do domu?- położyła dłonie na biodrach. Czuła na sobie spojrzenia wszystkich, więc grała obojętną na to wszystko. Musiała nie okazywać ludziom słabości. Michi przyglądała się siostrze uważnie i szybko zrozumiała o co jej chodzi. Małpa coś sobie z miejsca zbrodni zabrała! Kurwa a tej się za nią oberwie! Jedno ciasto nie wystarczy. Oj co to, to nie.
- Hioshiro, zawieź ją do domu. A ty Uchiha porozmawiaj z szefem firmy.- Itachi tylko przytaknął i podszedł do Peina. Akari udała się schodami na dół a podwładny Michi windą. Uchiha udał się z czerwonowłosym do jego gabinetu. Fioletooki nakazał mu usiąść a samemu stanął przy oknie. Jego dłonie znajdowały się zza plecami. Przyglądał się panoramie miasta. Widział jakąś drobną kobietę, która wykłócała się z jakimś policjantem przy jego samochodzie służbowym. Po chwili zrozumiał iż to jego prawniczka. Nagle szal kobiety został porwany przez wiatr i leciał w górę. Cisza panowała w pomieszczeniu, zagłuszana jedynie krzątaniną obok. Itachi bacznie obserwował plecy mężczyzny. Wydawało się, że mężczyzna nie oddycha. Fioletooki zerknął na niego.
- Powiedz mi, czy ci wiadomo kto to zrobił?- Itachi szybko ugryzł się w język. Nie miał zamiaru się tak do niego odzywać. Dobrze wiedział do czego był zdolny. A ten jedynie powrócił do oglądania widoku zza oknem.
- Nie.- odpowiedział mu spokojnym i opanowanym głosem. Otworzył okno a do pomieszczenia wpadł śnieg jak i przywiana przez wiatr zguba adwokatki. Pein nakazał mu opuścić swój gabinet a sam usiadł na swoim fotelu i chwycił za szal…. Itachi szybko odnalazł Michi. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Najpierw te nudne raporty w pracy, potem włamanie do biura siostry, teraz śledztwo a potem znów papierkowa robota. Dziewczyna marzyła o ciepłym posiłku, gorącej i relaksującej kąpieli oraz ciepłym łóżeczku. Tak to jedyne o czym teraz pragnęła. Widząc to Itachi położył dłoń na jej ramieniu.
- Michi jedź do domu. Zajmę się tym wszystkim.
- Na pewno?- ten przytaknął jej. Posłała mu uśmiech i udała się do domu....
****
Tak więc witam was w tym pięknym dniu! Dziś są Walentynki, lecz ja wolę 15 lutego, który jest dniem singla.... No cóż mam nadzieje iż nikogo nie uśpiłam podczas czytania notki , życzę wam udanych walentynek i zapraszam do komentowania.
Kisu:*
Autor: Zbuntowana
Data: 27 lutego





piątek, 31 stycznia 2014

Rozdział 6

 - Nic się nie stało.- powiedział mężczyzna o czarnych włosach jak i oczach.
Brunetka czuła wielki nie pokój stojąc tak blisko niego, można nawet powiedzieć, że trochę się go bała. Między nimi panowało milczenie, Akari powinna już dawno odejść, ale nie mogła zdobyć się na odwagę. Zaraz, co ten koleś robi? Dlaczego jego ręka zmierza w stronę twarzy Urokiri? Serce brunetki przyspiesza, nie może się ruszyć. On... wziął karton mleka, stojący za nią na półce, następnie ruszył w przeciwnym kierunku do którego zmierzała niebieskooka. Dziewczyna nie ma pojęcia kim był spotkany dziś przez nią mężczyzna, ale jedno jest pewne: będzie trzymać się, jak najdalej niego. I to raczej nie będzie trudne, bo jak wiadomo miasto jest wielkie.
  W końcu brunetka ruszyła w stronę działu w którym będzie mogła znaleźć nową szczoteczkę do zębów, uprzednio zaglądając do działu ze słodyczami. jak to się mówi, łakoci nigdy dość.

   Zima w tym roku mocno dawała się we znaki, ale to może i dobrze. Poza tym lepsza taka niż żadna. Oczywiście o wiele lepiej, by było, gdyby wyszło troszkę słońca. Niestety, ale nam ludziom nigdy nie można całkowicie dogodzić, zawsze coś jest nie tak. Jak widać taki już nasz urok.
   Z zamyślenia wyrwał brunetkę dźwięk telefonu. Megan kliknęła zieloną słuchawkę, następnie przyłożyła komórkę do ucha.
 - Hej kuzyneczko, mam do ciebie prośbę. - Jak zwykle Itachi wali prosto z mostu.
 - Nic dla ciebie już nie zrobię. - powiedziała zielonooka.
 - Przecież jeszcze nie wiesz o co chodzi! Poza tym co jeżeli, gdybym ci powiedział, że miałabyś zanieść pewne dokumenty dla jednego rudego kretyna, który zapewne "grzecznie rozmawia" z blond transwestytą o sztuce? - spytał brunet, wiedząc, że właśnie postawił na swoim.
 - Jesteś pewny, ze jest on rudy? - spytała podejrzliwe dziewczyna.
 - Czy ja bym cię kiedykolwiek okłamał? - spytał oburzony
 - Niech pomyśle... Tak.
 - Auć, złamałaś mi serce kuzyneczko. - powiedział ze śmiechem, by po chwili dodać -Musze kończyć, a w SMS-ie podam ci miejsce do którego masz się udać, po wzięciu dokumentów z biura. - mówiąc to zakończył ostatecznie rozmowę.
Ciekawe czy ten rudy będzie przystojny, bo jak nie to zwyczajnie straci czas na pierdoły. No nic, trzeba najpierw pojechać do biura tego kretyna. A tak z innej beczki to ciekawe dlaczego ten facet sam nie może sobie po nie przyjść, tylko znowu brunetkę Itachi wysyła. Kompletny bezsens.
  Po około 20 minutach z teczką w ręce zmierzała w stronę miejsca, które podał jej brunet. Tak, jak się okazało był to park... dla dzieci. Dość ciekawe miejsce. No nic, trzeba zacząć rozglądać się za tą dwójką. Niestety, ale nie mogła nigdzie ich znaleźć. Na szczęście miała bardzo genialny plan. otóż zamierzała popytać przechodniów czy ich nie widzieli. trzeba przyznać, że zielonooka miała świetną głowę pełną pomysłów. W końcu nie bez przyczyny zawsze miała czerwony pasek na świadectwie. Tak czy siak, trzeba zacząć wcielać plan w życie. Postanowiła zacząć od dwóch kobiet: długowłosej blondynki z kucykiem i krótko ostrzyżonej rudowłosej. Megan przyśpieszyła kroku, a gdy w końcu stanęła przed nimi, spytała:
 - Przepraszam, ale nie widziały panie może dwójki mężczyzn? Jeden to rudy kretyn, a drugi to blondwłosy transwestyta i cały czas pieprzą o sztuce? - mówiąc to, uśmiechała się słodko.
 - Rudy kretyn? - spytał Sasori, unosząc brew do góry.
 - Blond transwestyta un? - zawtórował mu Deidara, który był akurat bardziej wściekły.
 - Pieprzą o sztuce? - to akurat powiedzieli jednocześnie
 - Tak, powiedział mi mój kuzyn Itachi.
 - Słyszałeś? Zajebiemy mu un? - mówiąc to niebieskooki zaczął zacierać rączki.
Już zaczęli się oddalać, obmyślając plan zemsty, lecz dziewczynie udało się ich zatrzymać.
 - Czyli znają go panie? A tych dwóch panów co mówiłam?
 - Tak, znamy. A ci dwaj panowie to my: Sasori Akasuna, - tu wskazał na siebie - Deidara Douhito. - to na blondyna.
 - Ale kuzyn mówił, że mieliście być facetami. - powiedziała, marszcząc brwi.
 - Jesteśmy un. - powiedział blondyn.
 - Naprawdę? - spytała kpiąco brunetka.
 - Tak, masz może jakieś wątpliwości? - spytał Akasuna, podnosząc brew do góry.
 - A całe mnóstwo, skarbie. - mówiąc to, pokazała im obu język.
Niebieskooki zamierzał coś krzyknąć, lecz uprzedził go jeszcze spokojny Sasori.
 - Nieważne. Daj już te teczkę i miejmy nadzieje, że więcej się już nie spotkamy. - powiedział chłopak, wyciągając rękę przed siebie.
Megan podała mu dokumenty, uprzednio mrucząc pod nosem "Dlaczego rudzi nigdy niczego nie rozumieją?". Przy oddawaniu teczki, doszło niechcący między nimi do kontaktu fizycznego. Przez dłoń dziewczyny przeszło coś w stylu kopnięcia prądem. To było przerażające, ale zarazem chciała więcej. Niestety, ale jedyne co mogła to wpatrywać się w jego oddalającą sylwetkę...

  Blondynka leżała na kanapie "intensywnienie" myśląc. Miała zamiar pomyśleć nad sprawą, w końcu ma już pierwszy od dawna szukany trop, ale miała takie dziwne uczucie, że coś w tej sprawie śmierdzi. I wcale nie miała namyśli zwłok ofiary. To nie jest jej pierwsze zlecenie związane z morderstwem, ale wszystkie były... takie poza nią. A badając tą czuła się, jakby była kolejnym pionkiem zabójcy, który siedzi na wysokim tronie i śmieje się szyderczo, straszą dzieci w koszmarach. To wszystko było take dziwne, pokręcone oraz nielogiczne. Michi szczerze mówiąc nie pamięta kiedy ostatni raz się tak czuła, może nigdy?
   Dziewczyna poczuła, jak jej brzuch wydaję ten charakterystyczny odgłos, gdy domaga się jedzenia. Hm... a Akari przypadkiem nie kupiła ostatnio jakiegoś pysznego ciasta? Z tą myślą dziewczyna założyła kapcie w kształcie królików, następnie poczłapała w stronę kuchni. Zaczęła ostrożnie się skradać, jakby za chwilę z jakiejś półki miał ktoś ją złapać na jedzeniu ciast i odciągnąć od tego pomysłu. W końcu ostatnimi czasy chciała zrzucić te dodatkowe kilogramy, które jakimś cudem dostała. Niestety, jest pewien problem, ona nie umie się odchudzać! To jest jej jedna słaba cecha. Tam moi drodzy, Urokiri Michi również ma wady, ale... wam ich nie zdradzi! Musicie sami pogłówkować.
  Jednym ruchem dziewczyna otworzyła lodówkę i... zgon na miejscu. Ciasto znikło! Teraz pytanie kto to zrobił? Na pewno nie blondynka, ponieważ próbowała się odchudzać i odżywiać różnymi roślinkami, a więc zostaje... Akari! O proszę, o wilku mowa! Brunetka właśnie wróciła ze sklepu, więc trzeba jej "wytoczyć proces"
 - Ak, zostajesz oskarżona o... - blondynka nie zdążyła dokończyć, ponieważ przykuł jej uwagę pewien przedmiot  reklamówce z zakupami.
Blondynka nie czekając ani chwili dłużej, zabrała słodycz do kuchni. Niebieskooka poszła za nią z resztą zakupów.
 - A ty przypadkiem nie mówiłaś mi, że masz zamiar się odchudzać? - spytała brunetka ze śmiechem.
 - Ja i odchudzanie? Nigdy w życiu! Tak w ogóle też chcesz? - spytała, stojąc przy szafce z talerzami.
 - A wiesz, że chętnie. - mówiąc to Ak, usiadła przy stole, patrząc lubieżnie na ciasto.
 - Nie ma mowy! Zjadłaś cale tamto!
 - Ale, ja... - zaczęła brunetka.
 - Albo wiesz co... trzymaj. - mówiąc to Michi, położyła przed nią ciasto, po chwili dodając - Jak przytyjesz, to razem zaczniemy się odchudzać, np. będziesz biegać i jednocześnie nieść mnie na rękach, co? - spytała blondynka
 - Nie ma mowy! - krzyknęła, następnie ze wstrętem odsunęła talerz z łakocią.
 - Cóż... więcej dla mnie. - powiedziała zielonooka z diabelskim uśmieszkiem na twarzy.
 - Ej, w takim razie oddawaj! - krzyknęła Ak
 - Nie! - krzyknęła blondynka, przytulając ciasto do siebie.
 - Ech... z tobą to, jak z dzieckiem. - powiedziała brunetka, następnie zaczęła robić sobie kanapkę.
Gdy skończyła, poszła do salonu, a Michi w końcu mogła zająć się na spokojnie ciastem. Ten dzień był o wiele za długi.

***
No i jest notka. Cóż, jestem leniem i nie chcę mi się więcej pisać, więc buziaki i papa :*
Autor: Akari
Data: 14 lutego