niedziela, 20 kwietnia 2014

Rozdział 10

   Była 2 w nocy, kiedy dziewczyna wracała z imprezy do domu. Gęsta mgła oraz nietrzeźwy umysł sprytnie jej to utrudniały. Wiatr nie ustanie bawił się jej włosami. Ulice były puste, a jej obcasy powodowały okropne dźwięki. Zadrżała, czując czyjeś spojrzenie na plecach. Dopadł ją strach, mimo to zatrzymała się. Cisza. Jednak w pewnym momencie podskoczyła do góry, słysząc szum drzew. Ten moment zmotywował ją do dalszej drogi. Było upiornie. Po parunastu krokach natrafiła czubkiem buta na szczątki butelki po piwie. Zresztą znajdowała się ich tutaj cała masa. Nie cierpiała tej dzielnicy. Mieszkali tutaj przeróżni menele oraz kilku podejrzanych typków. Jednakże była to najszybsza droga do jej domu i nic jeszcze nigdy się jej nie stało. Gdyby tylko jej chłopak z nią był... niestety, pokłócili się.
   Szła coraz szybciej, czując się, jakby ktoś próbował wywiercić jej dziurę na plecach. O mamuniu, jak bardzo pragnęła być teraz w domu. 
   Rozszerzyła przerażona oczy, czując, jak ktoś pociąga ją za rękę w stronę szczeliny między blokami. Chciała krzyknąć, lecz on był szybszy, uderzając dziewczynę w twarz. Policzek piekł niemiłosiernie, a z rozciętej wargi, pociekła krew. Poczuła, jak jej drobne ciało z gruchotem uderza o ścianę. Sprawca złapał ją mocno za włosy, unosząc twarz nastolatki wysoko w górę. Następnie nachylił się do jej ucha, powodując, że przez odór wydobywający się przez jego jamę ustną, dziewczynie zebrało się na wymioty. 
 - Gdzie TO jest? - warknął
 - Nie rozumiem... - szepnęła przerażona, nie mogąc opanować drżenia jej ciała.
 - Nie każ mi się powtarzać, do cholery! Zadałem ci BARDZO proste pytanie. - powiedział, ciągnąc ją mocniej za włosy.
 - Ja naprawdę... nie wiem... o... czym ty... mówisz. - wyjąkała
 - Pytałem się, gdzie TO jest, suko! - krzyknął, rzucając nią, jak szmacianą lalką.
Chciała wstać, lecz nie mogła. Splunęła krwią, a gdy chciała odgarnąć sobie włosy z twarzy, zdała sobie sprawę, że nie może ruszyć prawą ręką. Była złamana. Przerażona coraz bardziej się trzęsła, w końcu kto wie, co ten świr jeszcze jej zrobi?
   Facet zmrużył oczy, przyglądając się uważniej swojej ofierze. Żeś, kurwa! To nie ona... Jednakże, jeżeli się coś zaczęło, to i trzeba to skończyć.
   Prawdopodobnie, gdyby nie ciągnął ją za włosy, nie byłaby wstanie utrzymywać głowy w górze. Spoglądając w jego oczy, zastanawiała się jakim to potworem trzeba być, aby tak traktować ludzi. Zwierze, a nie człowiek. Zacisnęła mocniej zęby, czując dotyk jego szorstkich palców na swojej rozciętej wardze. Po chwili uniósł kciuk na którym była jej krew. Uśmiechnął się zabójczo, spoglądając jej w oczy, następnie zlizał wręcz z rozkoszą jej krew.
 - Pora pójść spać, kotku. - szepnął, po chwili rozległ się strzał.
Ból nastąpił z sekundowym opóźnieniem, jednak to co poczuła było wręcz koszmarem. Czuła się tak, jakby ktoś rozrywał jej wnętrzności, jakby palił się tam żywy ogień. Mężczyzna puścił jej włosy, powodując, że jej głowa upadła, jak szmaciana lalka na ziemie. Zrobiło się jej zimno, a powieki zaczęły opadać. Ostatnie co widziała, były oddalające się nogi  mordercy. Niech gnije w piekle, choćby nie wiedziała co!

 - Ak, wstawaj! No już, wstawaj! - krzyczała Michi o BARDZO wczesnej porze, stojąc nad łóżkiem zaspanej siostry.
 - Jeszcze 5 minut. - wymamrotała sennie przez poduszkę.
 - Nie! Zamierzam cię porwać dziś w pewne miejsce, ale musimy tam pójść z samego rana, bo nie będzie zabawy. - powiedziała blondynka, uśmiechając się na samą myśl o tym.
 - Co ty planujesz? - spytała podejrzliwie, próbując rozbudzić zaspane mięśnie.
Zielonooka nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ ni stąd ni zowąd zadzwonił jej telefon. Energicznym ruchem wzięła go do ręki, następnie zaszyła się w kuchni.
Akari w tym czasie zaczęła poszukiwania kontaktów, a trzeba wiedzieć, że to łatwe zadanie nie było! Po kilku minutach wróciła Michi z niezadowoloną miną.
 - Muszę iść. Przepraszam. - to mówiąc, chwyciła kurtkę i wyszła z domu.
Brunetka wzruszyła tylko ramionami, następnie wróciła do łóżka.

   Dotarła na miejsce najszybciej, jak się dało. Itachi nie był zbytnio rozmowny co do całego zajścia, dlatego oczekiwała najgorszego. No, bo różowo na pewno nie było, skoro wzywają ją z samego rana! W końcu każdy wie, że ona lubi sobie pospać i lepiej jej nie przeszkadzać... Oczywiście, dzisiaj to wyjątek z którego i tak nic nie wyszło. Beznadzieja.
   Wysiadła z auta, widząc przed sobą żółtą taśmę i jej znajomych. Ruszyła w stronę Itachiego, który stał bez wyrazu na twarzy, wpatrując się ciągle w jeden punkt. Podała mu kubek z kawą, następnie podążyła za jego wzrokiem. Skrzywiła się zniesmaczona tą scena, jednakże nie odwróciła wzorku.
 - Co wiemy? - spytała upijając łyk kawy.
 - Morderstwo około po 2 w nocy. Nikt nic nie wiedział, nikt nic nie słyszał.
 - A ofiara?
 - Karin Uzumaki, dziewczyna mojego brata. - odparł, jakby niezadowolony z tego?
 - Nie lubiłeś jej prawda? - spytała, przyglądając mu się podejrzliwie.
 - Ta... strasznie wkurzająca. Wczoraj dosłownie skakałem, jak dziecko, gdy dowiedziałem się, że się pokłócili. - odparł, masując sobie skroń.
 - Hm... czyli ciebie też mam wpisać do kręgu podejrzanych?
 - Michi! - krzyknął urażony
 - Tak się nazywam. - odparła słodko
 - Ech... A właśnie, rozmawiałaś z siostrą na wiesz, jaki temat? - spytał, sprytnie zmieniając temat.
 - Nie. Planowałam to zrobić dzisiaj, ale coś nie wyszło.
 - Cykor.
 - Nie prawda! - krzyknęła, oburzona tą sugestią.
 - A właśnie, że tak!
 - Nie!
 - Tak!
 - Idiota.
 - Czyli się przyznajesz?
 - Nie.
 - Jak z dzieckiem. - powiedział, śmiejąc się przy tym głośno.
 - A weź się odczep. - powiedziała obrażona, następnie podeszła do analityka.
W końcu to nie czas na żarty. Zginął kolejny człowiek...
***
Bardzo przepraszam za jakość, długość i ogólnie za cały ten rozdział :( Ostatnio jeżeli chodzi o pisanie u mnie to jest naprawdę kiepsko. Choćbym nie wiem, jak się starała to nic z tego dobrego nie wychodzi :/ Gomen...
Autor: Akari
Data: Uzupełni Ak :D