Tygodnie mijały a każdej z dziewczyn dzień wyglądał praktycznie tak samo. Praca, dom, sen. Praca, dom, sen. Kiedyś trzeba to przerwać prawda? Ale kiedy? I może która to przerwie? Akari siedziała w swoim biurze i sprawdzała papiery dotyczące następnej odprawy w sądzie. Kolejny kubek kawy a ta dalej wszystko czytała od początku. Musiała wiedzieć wszystko o kolejnej firmie. Ciszę w jej gabinecie przerwało pukanie do jej drzwi. Podskoczyła, lecz podeszła otworzyć drzwi, za którymi stał jakiś mężczyzna o dziwnych fioletowych kreskach przy nosie.
- W czym mogę panu pomóc?- ten ją wepchnął do środka zamykając za sobą drzwi. Cała zesztywniała, kiedy mężczyzna przygwoździł ją do ściany. Jego oddech uderzył o jej twarz z ogromną siłą. Wyczuła dużą ilość alkoholu. Próbowała go od siebie odepchnąć, nie robiąc mu krzywdy. Na marne. Kiedy jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko jej ust, nie miała wyboru i musiała użyć siły. Zdzieliła go czołem w nos a następnie pięścią w brzuch. Chwyciła mężczyznę za marynarkę i wypchnęła na korytarz zamykając drzwi. Nigdy już nie będzie siedziała do tak późnej pory w pracy. Nigdy! Do jej uszu doszedł dźwięk jej telefonu, więc ruszyła go odebrać. Dzwoniła Michi.
- Akari kończ ten seks z szefem i wracaj do domu!
- Michi ogarnij się. Czytam dokumenty następnej rozprawy w sądzie. I niby czemu mam wracać do domu co?
- Bo nie mam jak po ciebie przyjechać, a twoje auto jest w naprawie zapomniałaś?
- Nie, nie zapomniałam. Skończę tylko układać papiery i już będę jechała mamusiu.- cmoknęła jej na pożegnanie i się rozłączyła. Przeczesała palcami włosy. Kochała siostrę, lecz coraz częściej ją męczyła. Ale może to nie jej wina? Przecież kiedyś też tak było, na studiach. Brunetka starała się wszystko robić perfekcyjnie, lecz przez to zaniedbywała zwykłe czynności takie jak rozmowa z siostrą. Spojrzała na papiery leżące w nieładzie na biurku. „Przecież jutro też jest dzień” pomyślała kładąc dłonie na biodrach. Zaczęła wszystko układać a następnie chować do szuflady w biurku, którą zamknęła na klucz. Chwyciła za płaszcz, który szybko założyła, przewiesiła szal po matce na szyi, złapała za teczkę opuszczając gabinet. Zamknęła na klucz szklane drzwi, upewniając się iż ma wszystko ruszyła do windy. Jak się okazało jako jedyna została po godzinach w biurze. Nacisnęła przycisk powiadamiający windę o tym gdzie się znajduje i czekała. Coś niepokoiło ją w głosie siostry, tylko co? Kiedy usłyszała charakterystyczny dla windy dźwięk weszła do kabiny, a za nią jej szef. Przywitali się skinięciem głowy i każde z nich powróciło do swoich rozmyślań. Będąc na parterze wyszli, mężczyzna przytrzymał jej drzwi, za co mu podziękowała i na dworze się rozdzielili. Ruszyła na przystanek autobusowy mając nadzieje iż na jakiś zdąży. Jak widać los jej nie sprzyjał bo dopiero następny odjazd w jej dzielnicę będzie za godzinę. Z grymasem wyciągnęła telefon i szukała numery do jakieś taryfy. Czerwonowłosy podszedł do swojego samochodu, wsiadając ujrzał swoją adwokatkę na przystanku. Chwycił za kierownicę i miał już ruszać, lecz znów na nią zerknął. Śnieg sypał dość mocno, wiatr bawił się jej włosami, które co chwila odgarniała z twarzy. przeniósł spojrzenie na kluczyki w stacyjce i ruszył. Zatrzymał się przy przystanku, opuścił szybę od strony pasażera i powiedział.
- Może panią podwieźć do domu?- Urokiri patrzyła się na niego. Nie wiedziała co powiedzieć. Mężczyzna pochylił się nad siedzeniem i ich spojrzenia się skrzyżowały. Kobieta poprawiła po raz kolejny włosy i niepewnie ruszyła w stronę samochodu.
- A to nie będzie problem?
- Raczej przyjemność. Poza tym nie złapie teraz tak pani szybko taksówki.- stwierdził otwierając kobiecie drzwi. W duszy westchnęła, wsiadając do pojazdu i zamykając drzwi. Podała mężczyźnie adres a ten ruszył. Przez chwilę panowała cisza zagłuszana jedynie przyjemnym mruczeniem silnika i ściszonym radiem, z którego wydobywały się klasyczne utwory rockowe.
- Szefie…. Mogę się dowiedzieć o co tym razem nasza firma została oskarżona? Bo nikt mnie jeszcze o tym nie powiadomił.- ten zerknął na nią. Stali na czerwonym świetle.
- Konan miała panią o tym poinformować.
- Mogła zapomnieć.- ten nieznacznie zacisnął dłonie na kierownicy. Następnie na nią spojrzał. Położył łokieć na oparciu siedzenia.
- Otóż ta firma oskarża nas o niedawne włamanie jakie miało tam miejsce, a dlatego iż mieliśmy ze sobą na pieńku od razu nas wzięli za winnych.
- Rozumiem.- poprawiła kosmyk włosów za ucho.
- Ma pani tik nerwowy?
- Cco?- spytała zaskoczona.
- Tik nerwowy. Zawsze na sali sądowej kiedy coś nie idzie po pani myśli poprawia pani kosmyk włosów za ucho. „ Kurde aż tak łatwo mnie rozgryzł!” pomyślała spoglądając na niego.
- Pan też ma tik nerwowy. Kiedy ktoś wie o panu za dużo lub jest w pobliżu rozgryzienia pańskich zamiarów, pan wtedy strzyka kośćmi w dłoniach.
- Jest pani bardzo spostrzegawcza.- „ Nawet za bardzo” dopowiedział w myślach powracając do poprzedniej pozycji i ruszając dalej. Nagle „przyjemną” ciszę przerwał telefon Urokiri, szybko odebrała.
- Co chcesz Michi?
- Akari gdzie jesteś?!- spytała podniesionym tonem blondynka.
- W drodze do domu, a coś się stało?
- Jest włamanie do twojego gabinetu, przed chwilą ktoś się tam włamał. Pod żadnym pozorem nie wracaj tam Akari!
- Co?! Po moim trupie.- i się rozłączyła.- Niech pan zawraca!- podniosła głos.
- Niby dla…
- Ktoś się włamał do mojego gabinetu! Jeśli zniknęły akta naszej obecnej sprawy to po nas w sądzie!- weszła mu w zdanie. Nagato szybko zawrócił i już po pięciu minutach byli przed budynkiem. Wbiegli do budynku, czerwonowłosy podszedł do windy, lecz szarooka zdjęła buty i biegiem ruszyła schodami pożarowymi na dwudzieste piętro. Kiedy ona była w połowie czerwonowłosy wsiadał do windy. Wybiegła na korytarz łapiąc się ściany. Widziała stłuczone szkło przy wejściu do jej gabinetu, do którego weszła widząc odwróconego do siebie mężczyznę. Ruszyła po cichu w jego stronę, lecz do jego uszu doszedł dźwięk policyjnej syreny. Gwałtownie się odwrócił i przez chwilę kobieta ujrzała jego oczy nim nie popchnął jej na ścianę, po czym straciła przytomność…. Michi dawała raz po raz kobiecie z liścia. Miała w dupie iż każdy na nie patrzy, nie mogła stracić siostry! Nagle tak się zamachnęła iż szatynka otworzyła oczy, jednocześnie uderzając blondynkę w nos.
- Michi! Nic ci…
- Akari! Ja cię kurwa kiedyś zabije!- szykowała się do kolejnego uderzenia brunetki lecz zamiast tego przyciągnęła ją do siebie. Nagle się od niej odsunęła i udała do biurka, chwyciła za jedną szufladę i ją otworzyła a tam nie było dokumentów!
- Nie, nie, nie! One gdzieś tu muszą być!- krzyknęła i zaczęła przeszukiwać stertę papierów na jej biurku, lecz nigdzie nie znalazła tych, które zniknęły. Załamana usiadła na krzesełku. Michi nakazała wszystkim wyjść, sama podeszła do siostry i ukucnęła przy niej.
- Akari, co ci zginęło?
- Coś bardzo, ale to kurwa bardzo ważnego! Wszystkie moje notatki, spostrzeżenia w sprawie następnego spotkania w sądzie.
- A oprócz tego nic?
- Nic a nic. Niech ja go tylko dorwę! Przysięgam iż go tak pobiję, że mnie spotkasz u siebie w pracy Michi.- blondynka się zaśmiała i przytuliła do siebie siostrę.
- A widziałaś go chociaż?
- Same oczy. Nic więcej.
- No dobra. Chodź poproszę kogoś aby cię do domu odwiózł. Ja jeszcze raport złoże i do ciebie przyjadę.
- Nie musisz nikogo o nic prosić. Poczekam na ciebie.
- Akari…
- Idź składać lepiej ten raport. Poszukam może nie zabrał wszystkiego.
- Dobra, ale załóż je.- podała jej rękawiczki, pocałowała w czoło i wyszła. Pierwszą hieną, która się przy niej zjawiła był nie kto inny jak pan Uchiha!
- Dowiedziałaś się czegoś?
- Tylko tego iż zginęły jakieś bardzo ważne akta oraz iż widziała jego oczy.
- Miejmy nadzieje, iż jednak zauważyła coś więcej.
- Nie oczekuj tego od niej Uchiha. Jeśli czegoś od razu nie zauważyła to potem ma wielki problem to sobie przypomnieć.- położyła dłonie na biodrach.
- Wracaj do domu z siostrą, złoże za ciebie raport.
- Dzięki. Jednak nie jesteś bez czułym dupkiem.
- Dobrze wiedzieć.- nagle z gabinetu wyszła Akari a w dłoni trzymała martwego…kota!
- Akari nie powinnaś go dotykać!
- On… jeszcze żył…- wyjąkała oddając jakimś ludziom ciało zwierzęcia. A swojej siostrze, która była przy niej karteczkę.
- Kurwa to już jest przegięcie!- blondynka podała karteczkę partnerowi nim jej nie zgniotła.- Akari posłuchasz go i…
- Michi, my dobrze wiemy iż ja się nie poddaje. Więc takie pogróżki na mnie nie działają. Możemy wracać do domu?- położyła dłonie na biodrach. Czuła na sobie spojrzenia wszystkich, więc grała obojętną na to wszystko. Musiała nie okazywać ludziom słabości. Michi przyglądała się siostrze uważnie i szybko zrozumiała o co jej chodzi. Małpa coś sobie z miejsca zbrodni zabrała! Kurwa a tej się za nią oberwie! Jedno ciasto nie wystarczy. Oj co to, to nie.
- Hioshiro, zawieź ją do domu. A ty Uchiha porozmawiaj z szefem firmy.- Itachi tylko przytaknął i podszedł do Peina. Akari udała się schodami na dół a podwładny Michi windą. Uchiha udał się z czerwonowłosym do jego gabinetu. Fioletooki nakazał mu usiąść a samemu stanął przy oknie. Jego dłonie znajdowały się zza plecami. Przyglądał się panoramie miasta. Widział jakąś drobną kobietę, która wykłócała się z jakimś policjantem przy jego samochodzie służbowym. Po chwili zrozumiał iż to jego prawniczka. Nagle szal kobiety został porwany przez wiatr i leciał w górę. Cisza panowała w pomieszczeniu, zagłuszana jedynie krzątaniną obok. Itachi bacznie obserwował plecy mężczyzny. Wydawało się, że mężczyzna nie oddycha. Fioletooki zerknął na niego.
- Powiedz mi, czy ci wiadomo kto to zrobił?- Itachi szybko ugryzł się w język. Nie miał zamiaru się tak do niego odzywać. Dobrze wiedział do czego był zdolny. A ten jedynie powrócił do oglądania widoku zza oknem.
- Nie.- odpowiedział mu spokojnym i opanowanym głosem. Otworzył okno a do pomieszczenia wpadł śnieg jak i przywiana przez wiatr zguba adwokatki. Pein nakazał mu opuścić swój gabinet a sam usiadł na swoim fotelu i chwycił za szal…. Itachi szybko odnalazł Michi. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Najpierw te nudne raporty w pracy, potem włamanie do biura siostry, teraz śledztwo a potem znów papierkowa robota. Dziewczyna marzyła o ciepłym posiłku, gorącej i relaksującej kąpieli oraz ciepłym łóżeczku. Tak to jedyne o czym teraz pragnęła. Widząc to Itachi położył dłoń na jej ramieniu.
- Michi jedź do domu. Zajmę się tym wszystkim.
- Na pewno?- ten przytaknął jej. Posłała mu uśmiech i udała się do domu....
****
Tak więc witam was w tym pięknym dniu! Dziś są Walentynki, lecz ja wolę 15 lutego, który jest dniem singla.... No cóż mam nadzieje iż nikogo nie uśpiłam podczas czytania notki , życzę wam udanych walentynek i zapraszam do komentowania.
Kisu:*
Autor: Zbuntowana
Data: 27 lutego
Pojęcia nie mam zielonego dlaczego myślałam, że notkę dodasz 16 lutego, ale kicior :D
OdpowiedzUsuńJaki ten Itach kochany i pomyśleć, że ja go dzisiaj w nocy z łóżka wypieprzyłam... xd
No właśnie Aniu! Jedno ciasto nie wystarczy, no bo jak mogłaś zabrać dowód zbrodni?! Mi się przez ciebie oberwie ;(
Skarbie czasu nie mam, ale rozdział fajny :)
Wszystkiego najlepszego z okazji Walentynek :*
Pozdro :>
Ja tym bardziej słońce ty moje nie mam zielonego pojęcia :P
UsuńJak mogłaś?! Nie mieć duszy dla twego Itasia!
Wiem, wiem... Osobiście dla ciebie upieczę ciasto lub ciasteczka :D Oj tam, oj tam ;P
Spoczko złotko
Lepszy Dzień Singla ;*
Kisu :*
No ja nie wiem jak można zabić kota?! Trzeba serca nie mieć. :P A ja tak kocham kotki<3
OdpowiedzUsuńOgółem rozdział świetny, Strasznie się uśmiałam.
Itachi <3 On jest taki dobry
Późno już, więc kończę.
Wszystkiego naj naj z okazji Walentynek i weny życzę
~Marzycielka
Ja tym bardziej, lecz kiedy piszę się notkę po nocach wychodzą takie dzieła
UsuńO to mi chodziło. Trochę powagi a reszcza śmiechu :D
Dobroć aż z niego płynie....
Jasne
Dzięki i nawzajem
Kisu ;*