czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział 8

   Było już ciemno, a miasto wyglądało na niemal wymarłe. Zmęczona kobieta jechała do domu, co jakiś czas popijając kawę. W tej chwili marzyła jedynie o ciepłym łóżku oraz świętym spokoju. Na jej nieszczęście póki nie dowie się co Ak wzięła z miejsca zbrodni, zapewne nie da rady zmrużyć oka, choćby na chwilę. A co ważniejsze, to dlaczego cokolwiek ta idiotka zabrała? Michi znała siostrę, ona z pewnością musiała mieć jakiś ważny powód, jednak nie zmienia to faktu, że młodszej Urokiri najzwyczajniej na świecie, oberwie się za to. Z tą myślą blondynka zaczęła coraz bardziej się niepokoić. Jednak co dziwniejsze, to nie dlatego, że z pewnością dostanie ochrzan od szefa, a dlatego, że jej życie to jedne, cholerne puzzle, które składa się tysięcy kawałków. Wiesz, że można je jakoś dopasować, ale czasem zajmuję ci to sporą część twojego życia. Zielonooka zatrzymała się na czerwonym świetle, czekając spokojnie aż dwójka nastolatków spokojnie przejdzie po pasach. Dziewczyna skorzystała z okazji, aby sięgnąć po telefon, który leżał na tylnym siedzeniu auta. Zaskoczona zauważyła, że oprócz niej na drodze jest jeszcze jeden samochód. Jako iż było ciemno, nie potrafiła stwierdzić jakiej płci był kierowca srebrnego auta. Ciało Urokiri przeszył nieprzyjemny dreszcz. Ten samochód... widziała dzisiaj kilkanaście razy, a co gorsze, gdy jechała wtedy tam do Akari, on już tam był. To o wiele za dużo, aby można to wziąć za zwykły przypadek.
 - O, cholera... - szepnęła Michi, przyciskając pedał gazu. Całe szczęście, że tych dzieciaków od dawna już nie ma, ponieważ nie daliby rady uskoczyć. Kobieta schyliła głowę, gdy pocisk pistoletu, rozbił tylną szybę jej kochanego autka. Wkurzona sięgnęła do kieszeni, aby... O mamuniu, zapomniała wziąć pistoletu!!! Jest źle, jest bardzo źle, a co gorsze ten skurwiel ma broń, a ona nie! A co najgorsze to nie może go nawet z porządnie zwyzywać, ponieważ nie wie nawet czy to kobieta czy mężczyzna! A może, gdyby tego wroga traktować, jak obojnaka? Nie to nie wypali, poza tym nie zna za dużo fajnych wyzwisk dla tych ludzi nie miejących płci. Gdyby tylko miała broń to coś już dawno, by nie żyło. Jejku, co robić? Michi z pewnością nie ma zamiaru znowu niepokoić siostrę. Jednak niestety nie da sobie sama rady, a jeżeli zaraz czegoś nie wykombinuję, to równie dobrze może zaraz wylądować w kostnicy! Cholera, gdyby tylko ten pacan Itachi wtedy... Zaraz, no tak! W jednej dłoni trzymając kierownicę, w drugiej zaczęła wybierać numer do Uchihy. Odebrał dopiero po czwartym sygnale, a jej przecież bateria zaraz padnie!
 - Itachi, błagam musisz mi pomóc.. - zaczęła, lecz przerwano jej postrzałem w przednią szybę. Za nim nastąpił kolejny, powodując jej całkowite rozbicie. Zielonooka suwając się na krześle, słyszała, jak zaniepokojony mężczyzna krzyczy jej imię. Blondynka przełknęła ślinę, następnie drżącym głosem powiedziała - Ktoś chcę mnie zabić.
Ledwo zdążyła to powiedzieć, a padła jej bateria w telefonie. Aż cholera, że też dziewczyna zapomniała naładować dziś telefon. Michi miała nadzieje, że Uchiha da radę ją znaleźć, inaczej może być już dla niej za późno. Kobieta spojrzała w lusterko, o boże to ją doganiało!!! Z bijącym szybko sercem, przyśpieszyła oraz w tym samym czasie zaczęła szukać jakiejś pomocy na tylnym siedzeniu. Błagam, błagam, błagam... - szeptała w myślach, grzebiąc w tym całym syfie. Do uszu blondynki dobiegł odgłos kolejnego wystrzału, tym razem w przednią oponę. Kobieta razem z autem zaczęła chwiać się na boki, następnie złapała w obie ręce kierownice. Sytuacja w jakiej się znalazła nie była za kolorowa, a co gorsze z przebitym kołem za daleko nie zajedzie. Na drogach było ślisko przez co trudno było wyrobić na zakrętach, a co dopiero z przebitą oponą! Michi chwyciła mocniej za kierownice, skręcając gwałtownie w bok. To był błąd, jeden wielki błąd. Przerażona rozszerzyła oczy, o mamuniu nie da rady się zatrzymać! Samochód Urokiri runął do przodu, wiążąc w środku swoją właścicielkę... Przez chwilę nie mogła się ruszać, ten moment, gdy auto znowu uderza o ziemie, urwany oddech, szybko bijące serce... to straszne. Czy tak czują się ludzie których ona ściga? Czy to kara, że ma umrzeć akurat w ten sposób...?
   To cud, żyję jeszcze. W końcu ten typ może ... O boże! Zapomniała o nim! Podnosząc głowę z kierownicy, zaczęła trzęsącymi dłońmi dobierać się do drzwi samochodu. Nie mogła ich otworzyć, co robić? Blondynka przerażona zaczęła sięgać znowu do tyłu samochodu, szukając tej pałki, patrząc jednocześnie przed siebie. Jest, znalazła w końcu, ale co gorszę ktoś biegł w jej stronę! Uzbrojona zaczęła rozglądać się po aucie, bo gdyby tak spróbować wyjść miejscami, gdzie jeszcze godzinę temu były szyby? Nie to bezsensu, pokaleczy się jeszcze bardziej. Ścisnęła mocniej kij, patrząc intensywnie na człowieka, który prawdopodobnie chcę ją zabić. W pewnym momencie poczuła, jak coś mokrego o metalicznym zapachu, kapie jej na twarz. Instynktownie przyłożyła rękę do czoła, sycząc z bólu. Z kwaśną miną, zaczęła przeklinać cały ten cholerny dzień. Zaskoczona stwierdziła, że ten ktoś jest już zaledwie parę metrów ode niej, tylko nadal było za ciemno, aby stwierdzić kim była ta osoba na 100%. Po stronie kierowcy zaczęła zbliżać się jakąś obca ręka, przez co kobieta nie czekając ani chwili, zamachnęła się kijem.
 - Auć, Michi to tylko ja! - powiedział Itachi, wyjmując odłamek szkła z dłoni.
Zaskoczona Urokiri, spojrzała za faceta, gdzie stał policyjny wóz. Ale co się stało z tamtym srebrnym autem? Ciemnooki chyba czytając mi w myślach, powiedział:
 - Zwiał, ale obiecuję ci, że ten sukinsyn na pewno za to zapłaci. - mówiąc to, rozprawił się z drzwiczkami tak, abym mogła wyjść.
Blondynka jednak nie mogła się poruszyć, nagle wstrząsnął nie niepohamowany szloch. Trzęsła się, zaciskając mocno ręce na siedzeniu oraz patrzyła zalanym łzami wzrokiem długo przed siebie. Tego dnia wydarzyło się tyle złych rzeczy, to po prostu za dużo dla niej.
 - Itachi, możesz zabrać mnie do domu? - spytała, odwracając się jego stronę.
 - Michi... - szepnął, patrząc na nią przerażony.
Nigdy nie widział swojej partnerki w takim stanie i jeśli miałby być szczery, to nigdy więcej nie chcę tego widzieć. Wolałby, żeby na niego krzyczała, zachowywała się, jak jego szef i pieprzyła głupoty czy nawet znęcała się nad nim psychicznie i fizycznie, ale błagam niech ona więcej nie płacze, czy to tak wiele?! Do cholery, kto mógł chcieć ją zabić?!

   Jakieś 5 minut temu dostała SMS-a od Uchihy o treści: "Michi znalazła się dzisiaj w złym miejscu o złym czasie. Za chwilę odstawię ją do domu, ale mam prośbę..." (Hahah, nie powiem wam na razie co to za prośba xd dop. Zbuntowanej) Zanim skupiła się na siostrze, zaczęła się intensywnie zastanawiać skąd mógł mieć jej numer. Były dwie opcje: pierwsza - jest gliną, więc pewnie znalazł to w jakiejś bazie danych czy co to tam jest, druga - wziął numer od blondynki. I dopiero wtedy zdała sobie sprawę z sensu tej wiadomości. Przerażona wpatrywała się się w wyświetlacz telefonu, zaczynając się coraz to poważniej martwić. Z tego wszystkiego zaczęła przyrządzać masę na ciasteczka czekoladowe. Uwinęła się z tym szybko, dlatego właśnie wkładała blaszkę z jeszcze nieupieczonymi smakołykami do pieca. Akari spojrzała na zegar, który wskazywał wpół do pierwszej w nocy.
   Nagle usłyszała brzdęk kluczy, następnie otwierane szybko drzwi. Zdejmując fartuch, wyszła z kuchni, stając na przeciwko Michi oraz Itachiego. Nie da się ukryć, że jej siostra wyglądała, jak siedem nieszczęść, a ta okropna rana na czole oraz liczne zadrapania na rękach... to straszne. Twarz miała zalaną łzami, ubranie tu i ówdzie podarte, a także bardzo się trzęsła. Brunetka nie była wstanie wydusić nawet słowa, dlatego tylko podeszła do siostry mocno ją przytulając.
 - Już dobrze, już jesteś bezpieczna. - szeptała, głaskając ją po włosach.

   Jakiś czas później po wyjściu Itachiego, Akari zagoniła Michi do łazienki. Teraz wyjmując upieczone już ciastka, zaczęła układać je na talerzu. Przez chwilę spoglądała na księżyc za oknem, który na tle padającego śniegu wydawał się jeszcze piękniejszy. Po chwili do kuchni w szlafroku weszła blondynka, następnie usiadła przy stole. Niebieskooka podała jej kubek kakaa, oczywiście biorąc również dla siebie. Siedząc naprzeciwko siebie, milczały przez chwilę, ale jak to zawsze bywa, w końcu cisza została przerwana.
 - Ak, ja muszę wiedzieć... co zabrałaś z miejsca zbrodni? - spytała Michi, BAWIĄC się ciastkiem.
Brunetka wciągnęła głośno powietrze, patrząc na siostrę. Tylko, że nie chodziło wcale o jej pytanie, bo Urokiri zdawała sobie sprawę, że będzie musiała o tym powiedzieć blondynce. Chodzi o to, że zielonooka kocha słodycze, a teraz zamiast je jeść, bawiła się nimi! To nie było normalne.
 - Jedz. - powiedziała Akari, wpychając siostrze ciastko do ust, następnie podeszła do szafki na której leżała jej torebka. - Wzięłam tylko dwie rzeczy: kopię dokumentów, które skradziono oraz... to. - mówiąc to, położyła średniej wielkości notes w brązowej, lekko poniszczonej oprawie, na stole.
 - C-co to... jest? - spytała blondynka z przerażeniem.
Niestety, brunetka nic nie mówiła, przez co Michi została zmuszona do samodzielnych oględzin. Sięgnęła po przedmiot, następnie powoli go otworzyła. Pożałowała tego od razu, wypuszczając ten okropny notes z rąk. Nie mogła na niego patrzeć, jego zawartość była straszna, zgodnie z przeczuciami policjantki.

***
Ohayo :*
Ile pączków już zjedliście? W sumie  to dziwne, bo byłam pewna, że nie wyrobie się z rozdziałem, ale jednak dałam radę. No cóż, nie przeciągając:
Autor: Akari
Data: 26 marca ^^

piątek, 14 lutego 2014

Rozdział 7


No a dzisiaj z muzyką :D


Tygodnie mijały a każdej z dziewczyn dzień wyglądał praktycznie tak samo. Praca, dom, sen. Praca, dom, sen. Kiedyś trzeba to przerwać prawda? Ale kiedy? I może która to przerwie? Akari siedziała w swoim biurze i sprawdzała papiery dotyczące następnej odprawy w sądzie. Kolejny kubek kawy a ta dalej wszystko czytała od początku. Musiała wiedzieć wszystko o kolejnej firmie. Ciszę w jej gabinecie przerwało pukanie do jej drzwi. Podskoczyła, lecz podeszła otworzyć drzwi, za którymi stał jakiś mężczyzna o dziwnych fioletowych kreskach przy nosie.
- W czym mogę panu pomóc?- ten ją wepchnął do środka zamykając za sobą drzwi. Cała zesztywniała, kiedy mężczyzna przygwoździł ją do ściany. Jego oddech uderzył o jej twarz z ogromną siłą. Wyczuła dużą ilość alkoholu. Próbowała go od siebie odepchnąć, nie robiąc mu krzywdy. Na marne. Kiedy jego usta znajdowały się niebezpiecznie blisko jej ust, nie miała wyboru i musiała użyć siły. Zdzieliła go czołem w nos a następnie pięścią w brzuch. Chwyciła mężczyznę za marynarkę i wypchnęła na korytarz zamykając drzwi. Nigdy już nie będzie siedziała do tak późnej pory w pracy. Nigdy! Do jej uszu doszedł dźwięk jej telefonu, więc ruszyła go odebrać. Dzwoniła Michi.
- Akari kończ ten seks z szefem i wracaj do domu!
- Michi ogarnij się. Czytam dokumenty następnej rozprawy w sądzie. I niby czemu mam wracać do domu co?
- Bo nie mam jak po ciebie przyjechać, a twoje auto jest w naprawie zapomniałaś?
- Nie, nie zapomniałam. Skończę tylko układać papiery i już będę jechała mamusiu.- cmoknęła jej na pożegnanie i się rozłączyła. Przeczesała palcami włosy. Kochała siostrę, lecz coraz częściej ją męczyła. Ale może to nie jej wina? Przecież kiedyś też tak było, na studiach. Brunetka starała się wszystko robić perfekcyjnie, lecz przez to zaniedbywała zwykłe czynności takie jak rozmowa z siostrą. Spojrzała na papiery leżące w nieładzie na biurku. „Przecież jutro też jest dzień” pomyślała kładąc dłonie na biodrach. Zaczęła wszystko układać a następnie chować do szuflady w biurku, którą zamknęła na klucz. Chwyciła za płaszcz, który szybko założyła, przewiesiła szal po matce na szyi, złapała za teczkę opuszczając gabinet. Zamknęła na klucz szklane drzwi, upewniając się iż ma wszystko ruszyła do windy. Jak się okazało jako jedyna została po godzinach w biurze. Nacisnęła przycisk powiadamiający windę o tym gdzie się znajduje i czekała. Coś niepokoiło ją w głosie siostry, tylko co? Kiedy usłyszała charakterystyczny dla windy dźwięk weszła do kabiny, a za nią jej szef. Przywitali się skinięciem głowy i każde z nich powróciło do swoich rozmyślań. Będąc na parterze wyszli, mężczyzna przytrzymał jej drzwi, za co mu podziękowała i na dworze się rozdzielili. Ruszyła na przystanek autobusowy mając nadzieje iż na jakiś zdąży. Jak widać los jej nie sprzyjał bo dopiero następny odjazd w jej dzielnicę będzie za godzinę. Z grymasem wyciągnęła telefon i szukała numery do jakieś taryfy. Czerwonowłosy podszedł do swojego samochodu, wsiadając ujrzał swoją adwokatkę na przystanku. Chwycił za kierownicę i miał już ruszać, lecz znów na nią zerknął. Śnieg sypał dość mocno, wiatr bawił się jej włosami, które co chwila odgarniała z twarzy. przeniósł spojrzenie na kluczyki w stacyjce i ruszył. Zatrzymał się przy przystanku, opuścił szybę od strony pasażera i powiedział.
- Może panią podwieźć do domu?- Urokiri patrzyła się na niego. Nie wiedziała co powiedzieć. Mężczyzna pochylił się nad siedzeniem i ich spojrzenia się skrzyżowały. Kobieta poprawiła po raz kolejny włosy i niepewnie ruszyła w stronę samochodu.
- A to nie będzie problem?
- Raczej przyjemność. Poza tym nie złapie teraz tak pani szybko taksówki.- stwierdził otwierając kobiecie drzwi. W duszy westchnęła, wsiadając do pojazdu i zamykając drzwi. Podała mężczyźnie adres a ten ruszył. Przez chwilę panowała cisza zagłuszana jedynie przyjemnym mruczeniem silnika i ściszonym radiem, z którego wydobywały się klasyczne utwory rockowe.
- Szefie…. Mogę się dowiedzieć o co tym razem nasza firma została oskarżona? Bo nikt mnie jeszcze o tym nie powiadomił.- ten zerknął na nią. Stali na czerwonym świetle.
- Konan miała panią o tym poinformować.
- Mogła zapomnieć.- ten nieznacznie zacisnął dłonie na kierownicy. Następnie na nią spojrzał. Położył łokieć na oparciu siedzenia.
- Otóż ta firma oskarża nas o niedawne włamanie jakie miało tam miejsce, a dlatego iż mieliśmy ze sobą na pieńku od razu nas wzięli za winnych.
- Rozumiem.- poprawiła kosmyk włosów za ucho.
- Ma pani tik nerwowy?
- Cco?- spytała zaskoczona.
- Tik nerwowy. Zawsze na sali sądowej kiedy coś nie idzie po pani myśli poprawia pani kosmyk włosów za ucho. „ Kurde aż tak łatwo mnie rozgryzł!” pomyślała spoglądając na niego.
- Pan też ma tik nerwowy. Kiedy ktoś wie o panu za dużo lub jest w pobliżu rozgryzienia pańskich zamiarów, pan wtedy strzyka kośćmi w dłoniach.
- Jest pani bardzo spostrzegawcza.- „ Nawet za bardzo” dopowiedział w myślach powracając do poprzedniej pozycji i ruszając dalej. Nagle „przyjemną” ciszę przerwał telefon Urokiri, szybko odebrała.
- Co chcesz Michi?
- Akari gdzie jesteś?!- spytała podniesionym tonem blondynka.
- W drodze do domu, a coś się stało?
- Jest włamanie do twojego gabinetu, przed chwilą ktoś się tam włamał. Pod żadnym pozorem nie wracaj tam Akari!
- Co?! Po moim trupie.- i się rozłączyła.- Niech pan zawraca!- podniosła głos.
- Niby dla…
- Ktoś się włamał do mojego gabinetu! Jeśli zniknęły akta naszej obecnej sprawy to po nas w sądzie!- weszła mu w zdanie. Nagato szybko zawrócił i już po pięciu minutach byli przed budynkiem. Wbiegli do budynku, czerwonowłosy podszedł do windy, lecz szarooka zdjęła buty i biegiem ruszyła schodami pożarowymi na dwudzieste piętro. Kiedy ona była w połowie czerwonowłosy wsiadał do windy. Wybiegła na korytarz łapiąc się ściany. Widziała stłuczone szkło przy wejściu do jej gabinetu, do którego weszła widząc odwróconego do siebie mężczyznę. Ruszyła po cichu w jego stronę, lecz do jego uszu doszedł dźwięk policyjnej syreny. Gwałtownie się odwrócił i przez chwilę kobieta ujrzała jego oczy nim nie popchnął jej na ścianę, po czym straciła przytomność…. Michi dawała raz po raz kobiecie z liścia. Miała w dupie iż każdy na nie patrzy, nie mogła stracić siostry! Nagle tak się zamachnęła iż szatynka otworzyła oczy, jednocześnie uderzając blondynkę w nos.
- Michi! Nic ci…
- Akari! Ja cię kurwa kiedyś zabije!- szykowała się do kolejnego uderzenia brunetki lecz zamiast tego przyciągnęła ją do siebie. Nagle się od niej odsunęła i udała do biurka, chwyciła za jedną szufladę i ją otworzyła a tam nie było dokumentów!
- Nie, nie, nie! One gdzieś tu muszą być!- krzyknęła i zaczęła przeszukiwać stertę papierów na jej biurku, lecz nigdzie nie znalazła tych, które zniknęły. Załamana usiadła na krzesełku. Michi nakazała wszystkim wyjść, sama podeszła do siostry i ukucnęła przy niej.
- Akari, co ci zginęło?
- Coś bardzo, ale to kurwa bardzo ważnego! Wszystkie moje notatki, spostrzeżenia w sprawie następnego spotkania w sądzie.
- A oprócz tego nic?
- Nic a nic. Niech ja go tylko dorwę! Przysięgam iż go tak pobiję, że mnie spotkasz u siebie w pracy Michi.- blondynka się zaśmiała i przytuliła do siebie siostrę.
- A widziałaś go chociaż?
- Same oczy. Nic więcej.
- No dobra. Chodź poproszę kogoś aby cię do domu odwiózł. Ja jeszcze raport złoże i do ciebie przyjadę.
- Nie musisz nikogo o nic prosić. Poczekam na ciebie.
- Akari…
- Idź składać lepiej ten raport. Poszukam może nie zabrał wszystkiego.
- Dobra, ale załóż je.- podała jej rękawiczki, pocałowała w czoło i wyszła. Pierwszą hieną, która się przy niej zjawiła był nie kto inny jak pan Uchiha!
- Dowiedziałaś się czegoś?
- Tylko tego iż zginęły jakieś bardzo ważne akta oraz iż widziała jego oczy.
- Miejmy nadzieje, iż jednak zauważyła coś więcej.
- Nie oczekuj tego od niej Uchiha. Jeśli czegoś od razu nie zauważyła to potem ma wielki problem to sobie przypomnieć.- położyła dłonie na biodrach.
- Wracaj do domu z siostrą, złoże za ciebie raport.
- Dzięki. Jednak nie jesteś bez czułym dupkiem.
- Dobrze wiedzieć.- nagle z gabinetu wyszła Akari a w dłoni trzymała martwego…kota!
- Akari nie powinnaś go dotykać!
- On… jeszcze żył…- wyjąkała oddając jakimś ludziom ciało zwierzęcia. A swojej siostrze, która była przy niej karteczkę.
- Kurwa to już jest przegięcie!- blondynka podała karteczkę partnerowi nim jej nie zgniotła.- Akari posłuchasz go i…
- Michi, my dobrze wiemy iż ja się nie poddaje. Więc takie pogróżki na mnie nie działają. Możemy wracać do domu?- położyła dłonie na biodrach. Czuła na sobie spojrzenia wszystkich, więc grała obojętną na to wszystko. Musiała nie okazywać ludziom słabości. Michi przyglądała się siostrze uważnie i szybko zrozumiała o co jej chodzi. Małpa coś sobie z miejsca zbrodni zabrała! Kurwa a tej się za nią oberwie! Jedno ciasto nie wystarczy. Oj co to, to nie.
- Hioshiro, zawieź ją do domu. A ty Uchiha porozmawiaj z szefem firmy.- Itachi tylko przytaknął i podszedł do Peina. Akari udała się schodami na dół a podwładny Michi windą. Uchiha udał się z czerwonowłosym do jego gabinetu. Fioletooki nakazał mu usiąść a samemu stanął przy oknie. Jego dłonie znajdowały się zza plecami. Przyglądał się panoramie miasta. Widział jakąś drobną kobietę, która wykłócała się z jakimś policjantem przy jego samochodzie służbowym. Po chwili zrozumiał iż to jego prawniczka. Nagle szal kobiety został porwany przez wiatr i leciał w górę. Cisza panowała w pomieszczeniu, zagłuszana jedynie krzątaniną obok. Itachi bacznie obserwował plecy mężczyzny. Wydawało się, że mężczyzna nie oddycha. Fioletooki zerknął na niego.
- Powiedz mi, czy ci wiadomo kto to zrobił?- Itachi szybko ugryzł się w język. Nie miał zamiaru się tak do niego odzywać. Dobrze wiedział do czego był zdolny. A ten jedynie powrócił do oglądania widoku zza oknem.
- Nie.- odpowiedział mu spokojnym i opanowanym głosem. Otworzył okno a do pomieszczenia wpadł śnieg jak i przywiana przez wiatr zguba adwokatki. Pein nakazał mu opuścić swój gabinet a sam usiadł na swoim fotelu i chwycił za szal…. Itachi szybko odnalazł Michi. Wyglądała jak siedem nieszczęść. Najpierw te nudne raporty w pracy, potem włamanie do biura siostry, teraz śledztwo a potem znów papierkowa robota. Dziewczyna marzyła o ciepłym posiłku, gorącej i relaksującej kąpieli oraz ciepłym łóżeczku. Tak to jedyne o czym teraz pragnęła. Widząc to Itachi położył dłoń na jej ramieniu.
- Michi jedź do domu. Zajmę się tym wszystkim.
- Na pewno?- ten przytaknął jej. Posłała mu uśmiech i udała się do domu....
****
Tak więc witam was w tym pięknym dniu! Dziś są Walentynki, lecz ja wolę 15 lutego, który jest dniem singla.... No cóż mam nadzieje iż nikogo nie uśpiłam podczas czytania notki , życzę wam udanych walentynek i zapraszam do komentowania.
Kisu:*
Autor: Zbuntowana
Data: 27 lutego