Tego samego dnia, w którym Michi wraz z Itachim znaleźli martwe ciało Ikori Karin, Akari marzyła tylko o tym aby ten dzień dobiegł końca. Po raz kolejny była w pracy w okularach. Siedziała w swoim gabinecie i przeglądała papiery. Powoli składała kawałki układanki, które wciąż miała w głowie. Zdjęła okulary i przetarła powieki.
- Czemu nie mogę tego rozgryźć?- spytała samą siebie, kompletnie załamana. Pragnęła założyć słuchawki i wsłuchać się w mocne brzmienie "Evanescence Bring me to life" i pozbierać myśli. Usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia, otworzyła oczy, sięgając po telefon, spojrzała na numer. Nieznany. Chwila wahania i odbierasz telefon.
- Halo?
- "Witam cie moja droga."- cała zesztywniałaś. Rozpoznajesz ten głos ! Serce przyśpiesza swoje bicie, dłonie ci się pocą a ty starasz opanować oddech. Jego uśmiech majaczy się w twojej głowie, wiesz iż świetnie się bawi gnębiąc cię, jednak dalej jesteś tylko małą jedenastolatką, która ,chowa. się zza drzwiami....
- Chyba pomylił pan numery.- odpowiadasz sztywnym głosem i szykujesz się do rozłączenia, jednak ten nie daję ci na to szansy.
- Wcale się nie pomyliłem. I ty o tym dobrze wiesz.... Masz coś mojego, wiesz co to jest. Spotkajmy się jutro o 17 tam gdzie zgubiłaś się mając osiem lat. Bądź sama...- na tych słowach zakończył rozmowę. Blada na twarzy patrzysz przed siebie, jednak prawda jest inna. To jest rzeczywistość i nic z tym nie zrobisz. Czerwonowłosy puka do twych drzwi, jednak ty go nie słyszysz. Walczysz z demonami przeszłości, które co noc cię nękają. Pociąga za klamkę i wchodzi do środka. Widzi cię jak tępo patrzysz w przestrzeń. Zamyka drzwi, podchodzi do ciebie, odwraca w swoją stronę i patrzycie sobie w oczy. On w twoich widzi strach, a ty w jego nicość. Dotykasz jej ramienia, wyciągając z transu, trzepocze powiekami, siłą zatrzymując łzy. Na marne.Z cichym szlochem pada ci w ramiona, szukając w nich ochrony. Nie wiesz co robić, cały zesztywniałeś. Po kilku minutach dotykasz jej glowy, glaszcząc jedwabne włosy. Składasz pocałunek na jej czole, odsuwając od siebie. Ścierając kciukiem lecące łzy. Wolisz nie pytać, sama ci powie, jeśli uwarzy to za słuszne. Przysuwa się do ciebie, wasze wargi dzielą milimetry, które pokonujecie jednocześnie, łącząc się w pocałunku.
- Czemu nie mogę tego rozgryźć?- spytała samą siebie, kompletnie załamana. Pragnęła założyć słuchawki i wsłuchać się w mocne brzmienie "Evanescence Bring me to life" i pozbierać myśli. Usłyszała dźwięk przychodzącego połączenia, otworzyła oczy, sięgając po telefon, spojrzała na numer. Nieznany. Chwila wahania i odbierasz telefon.
- Halo?
- "Witam cie moja droga."- cała zesztywniałaś. Rozpoznajesz ten głos ! Serce przyśpiesza swoje bicie, dłonie ci się pocą a ty starasz opanować oddech. Jego uśmiech majaczy się w twojej głowie, wiesz iż świetnie się bawi gnębiąc cię, jednak dalej jesteś tylko małą jedenastolatką, która ,chowa. się zza drzwiami....
- Chyba pomylił pan numery.- odpowiadasz sztywnym głosem i szykujesz się do rozłączenia, jednak ten nie daję ci na to szansy.
- Wcale się nie pomyliłem. I ty o tym dobrze wiesz.... Masz coś mojego, wiesz co to jest. Spotkajmy się jutro o 17 tam gdzie zgubiłaś się mając osiem lat. Bądź sama...- na tych słowach zakończył rozmowę. Blada na twarzy patrzysz przed siebie, jednak prawda jest inna. To jest rzeczywistość i nic z tym nie zrobisz. Czerwonowłosy puka do twych drzwi, jednak ty go nie słyszysz. Walczysz z demonami przeszłości, które co noc cię nękają. Pociąga za klamkę i wchodzi do środka. Widzi cię jak tępo patrzysz w przestrzeń. Zamyka drzwi, podchodzi do ciebie, odwraca w swoją stronę i patrzycie sobie w oczy. On w twoich widzi strach, a ty w jego nicość. Dotykasz jej ramienia, wyciągając z transu, trzepocze powiekami, siłą zatrzymując łzy. Na marne.Z cichym szlochem pada ci w ramiona, szukając w nich ochrony. Nie wiesz co robić, cały zesztywniałeś. Po kilku minutach dotykasz jej glowy, glaszcząc jedwabne włosy. Składasz pocałunek na jej czole, odsuwając od siebie. Ścierając kciukiem lecące łzy. Wolisz nie pytać, sama ci powie, jeśli uwarzy to za słuszne. Przysuwa się do ciebie, wasze wargi dzielą milimetry, które pokonujecie jednocześnie, łącząc się w pocałunku.
Następnego dnia Michi czuła swym policyjnym zmysłem iż coś nie gra. Nie mogła zasnąć co było winą tego idioty Uchihy! No kto normalny opowiada o tym jak wygląda dojrzewanie chłopaków?! Chyba tylko jakiś wariat! O wilku mowa. Teraz ten wariat siedzi w waszym salonie zajadając się TWOIM ciastem czekoladowym!
- Akari co on tu robi?- spytała jeszcze spokojnie, pomijając temat ciasta. Jeszcze mu się oberwie za to a co!
- Ach Itachi przyszedł do ciebie pogadać o śledztwie. Dobra ja zmykam, mam coś do załatwienia. Pa i nie pozabijajcie się jak mnie nie będzie. I nie zaczynaj z tym ciastem siostra.- mruknęła ci na pożegnanie. Jęknęłaś. Nawet w dzień wolny musisz pracować. Siadasz koło kompana na kanapie, biorąc kawałek ciasta.....
- Akari co on tu robi?- spytała jeszcze spokojnie, pomijając temat ciasta. Jeszcze mu się oberwie za to a co!
- Ach Itachi przyszedł do ciebie pogadać o śledztwie. Dobra ja zmykam, mam coś do załatwienia. Pa i nie pozabijajcie się jak mnie nie będzie. I nie zaczynaj z tym ciastem siostra.- mruknęła ci na pożegnanie. Jęknęłaś. Nawet w dzień wolny musisz pracować. Siadasz koło kompana na kanapie, biorąc kawałek ciasta.....
Wyznaczony czas nadszedł. Urokiri siedziała na opuszczonym, zamkniętym i zniszczonym placu zabaw. Ubrana w jeansy, trampki i szarą bluzę. Włosy związane w wysoką kitkę, nie będzie jej przeszkadzać podczas ucieczki. Notes miała przy sobie, jednakże nie masz zamiaru go oddać. Telefon wyciszony, schowany w kieszeni a notes pod bluzą. Zerkasz na zegarek na dłoni. Przyszłaś przed czasem, jednak wiedziałaś iż ON tu jest i ma na ciebie oko. Wkurzył cię tym.
- Wyjdziesz czy masz zamiar bawić się w chowanego?- pełen ironii i sarkazmu ton rozpoznałby każdy. Wychodzi z ukrycia. Trzyma w dłoni nóż. Przełykasz ślinę. A on uśmiecha się tymi zepsutymi od papierosów zębami. Mogłaś jednak powiedzieć o tym Michi, teraz jednak już na to za późno....
- Wyjdziesz czy masz zamiar bawić się w chowanego?- pełen ironii i sarkazmu ton rozpoznałby każdy. Wychodzi z ukrycia. Trzyma w dłoni nóż. Przełykasz ślinę. A on uśmiecha się tymi zepsutymi od papierosów zębami. Mogłaś jednak powiedzieć o tym Michi, teraz jednak już na to za późno....
Pein szedł obok zamkniętego domu dziecka, kiedy słyszysz kobiecy krzyk. Biegiem ruszasz w tę stronę. Docierasz tam i jesteś w szoku. Jakiś mężczyzna z nożem... nie nie to cię nie szokuje. Szokuje cię widok SWOJEJ (dziewczyny. Nie no raczej j ukochanej :P - dop. Akari )adwokatki. Na spokojnie ruszasz w ich stronę. Chcesz sięgnąć po pistolet, jednak to ona atakuje napastnika uderzeniem w nos. Upada do dołu, wsuwa się pod.jego nogami i będąc za nim przykłada jego nóż do szyi. Wyciąga telefon i dzwoni na policję. Nie musicie czekać długo, kiedy go zabrali i odjechali upadasz na ziemię. Fioletooki podbiega do ciebie i nim coś mówisz tuli twoje ciało do swojego.
- Kretynka z ciebie.
- Wiem...- to jedyne co mówicie. Czas leci, a ty mu o wszystkim mówisz. Czujesz, że możesz mu zaufać. Chcesz być w tych ramionach i czuć się bezpieczna.....
- Kretynka z ciebie.
- Wiem...- to jedyne co mówicie. Czas leci, a ty mu o wszystkim mówisz. Czujesz, że możesz mu zaufać. Chcesz być w tych ramionach i czuć się bezpieczna.....
****
Witam was moi drodzy! Dość długo mnie nie było<śmiech>, jednakże to wina mego zjebanego neta, który na lapku nie chce chodzić i jedynie mogę pisać na telefonie i to w gmailu! Więc bardzo, ale to bardzo was przepraszam za taką długość notki, możecie mnie ukatrupić, poćwiartować i co jeszcze chcecie.... Przyjmę to z godnością<o ile jeszcze ją mam>
Data: 1 lipca
Autor: Zbuntowana